Prezydent podpisał ustawę o IPN, padły zapowiedzi lustracji dziennikarzy, krążą pierwsze nazwiska wraz z kryptonimami. Odbędzie się, jak głoszą przeciwnicy lustracji, polowanie na ludzi. Wieje zgrozą i ponurą wendettą. Polska nie jest jedynym krajem postkomunistycznym, a polscy dziennikarze nie są jedynym środowiskiem zawodowym podlegającym lustracji. Jaka jest różnica pomiędzy instytucjonalnym rozwiązaniem ujawniania przeszłości w innych krajach dawnego bloku a jej nieujawnianiem w Polsce wiadomo powszechnie. A jaka jest różnica między polskim środowiskiem dziennikarskim a na przykład niemieckim?
W Niemczech, jak poinformował aprobująco "Spiegel", telewizja publiczna ZDF, nie czekając aż zrobią to historycy, powołała własną komisję do zbadania uwikłania stacji i jej pracowników we współpracę ze Stasi. Po dwóch latach szperania w archiwach i przekopaniu 350 tysięcy stron akt wykryto 235 przypadków takiej współpracy. Wśród tajnych współpracowników Stasi w zespole ZDF były też gwiazdy zachodnioniemieckiego dziennikarstwa telewizyjnego. Wśród nich Michael Schmitz, dziś szef wiedeńskiego biura ZDF, który donosił policji politycznej drugiego, tego lepszego państwa niemieckiego pod kryptonimem Kuzyn. Z dokumentów Stasi wynika, że został zwerbowany na bazie ideologicznej. Dieter Schumann, do niedawna korespondent ZDF w Izraelu, miał kryptonim Koszyk. Jednym z najważniejszych agentów o kryptonimie Gaston był Gunter Scheer, członek rady nadzorczej telewizji. Do śledzenia jednego z najwspanialszych niemieckich komentatorów, nieżyjącego już Gerharda Loewenthala Stasi zwerbowała aż 80 tajnych współpracowników. Konserwatywny publicysta został w końcu zaszczuty inspirowanymi przez Stasi atakami lewicowych mediów. Kiedy odchodził z ZDF w 1987 roku, tajni współpracownicy urządzili spontanicznie popijawę triumfalną z szampanem.
Pierwszy kanał niemieckiej telewizji publicznej, ARD przeprowadził podobną operację już wcześniej. Ona także przyniosła obfite żniwo. Tajnym współpracownikiem, który w dodatku dał się zinstrumentalizować Stasi, okazał się nawet Lutz Lehmann, szef Panoramy, najważniejszego programu informacyjnego ARD.
Niemieccy dziennikarze w imię wiarygodności lustrują się sami. Polscy po części oponują przeciwko lustracji. Uważają, że wystarcza im wiarygodność zdobyta w PRL. Wszelkie wzmianki o sprawdzaniu przeszłości dziennikarzy TVP wywołują furię. A przecież nawet Bronisław Wildstein nie wpadł na pomysł powołania takiej komisji, jak w telewizjach RFN. Nie zarządził nawet badania archiwów TVP, wedle relacji ludzi, którzy je widzieli, wypchanych wewnętrznymi donosami jednych gwiazd na drugie. Smutny ten nasz zawodowy ogródek, zawalony kamyczkami i kamieniami donosów.
Inne tematy w dziale Polityka