Zupełnie nie rozumiem, dlaczego wszyscy tak zajadle rzucili się na Kennetha Hilliasa, zastępcę ambasadora USA w Polsce za zasugerowanie, że wicepremier i minister edukacji, Roman Giertych powinien zostać odwołany ze stanowiska. Amerykański dyplomata chciał przecież dobrze. Naczytał się polskich gazet, tych samych, które go teraz atakują, naoglądał się audycji telewizyjnych, które się teraz oburzają, poobserwował sobie demonstracje uczniów, posłuchał wypowiedzi rozmaitych polityków przejętych dziś zgrozą i doszedł do wniosku, że domaganie się dymisji Romana Giertycha jest ulubionym zajęciem Polaków.
Rozmawiając z wiceministrem Jesieniem Amerykanin mógł dojść do wniosku, że nie zabranie głosu w sprawie Giertycha byłoby niegrzeczne, świadczyłoby o nieznajomości najważniejszych problemów politycznych Polski, albo wręcz o ich lekceważeniu. Na to wytrawny dyplomata nie może sobie pozwolić. Musiał mówić po linii i na bazie.
Hillias oddał po prostu nastroje większości Polaków, okazując w ten sposób szacunek dla ich poglądów. Nie mógł przypuścić, że działa w ten sposób kontraproduktywnie. Że się Polacy uniosą honorem, bo wyrzucić Giertycha mogą, owszem, sami, własnoręcznie, ale nigdy na życzenie obcego mocarstwa, nawet zaprzyjaźnionego.
Oczywiście teraz, aby uniknąć wszelkich podejrzeń, że Polska jest krajem niesamodzielnym, nie ma innego wyjścia jak tylko mianować Romana Giertycha dożywotnim wicepremierem i ministrem, który nie odejdzie nigdy, nawet gdy premierem zostanie Rokita albo Olejniczak.
Gdybym był zwolennikiem teorii spiskowych, zastanawiałbym się, czy przypadkiem przywódca LPR nie zmówił się z ambasadą amerykańską. Teraz jest tyle spisków, tak pokrętnych, że i takiego numeru wykluczyć nie można.
Dziwaczne w tej całej sprawie jest coś zupełnie innego- cała plejada polityków europejskich i urzędasów z Komisji Europejskiej okazywała publicznie niezadowolenie z tego, że prezydentem jest u nas Lech Kaczyński, a premierem jego brat, brak kontentacji wypowiedziami obu polityków i ich pomysłami. Nikt się wtedy nie oburzał. Przeciwnie, wszyscy łkali nad psuciem wizerunku Polski w świecie. No to teraz jest to samo- Giertych psuje nam wizerunek w USA. Bronisław Gieremek mógłby przynajmniej poubolewać.
Inne tematy w dziale Polityka