Straszny mamy w tym sezonie wysyp pedagogów. Większy niż grzybów. Niestety, nie tych najbardziej poszukiwanych, fachowców od wychowywania dzieci i młodzieży, tylko specjalistów od wychowywania polityków.
Problemem nie jest, jak wychowywać dzieci, żeby w szkole nie było przemocy i zbrodni, tylko jak wychować polityków, żeby byli grzeczni i dobrzy dla dziatwy szkolnej. Gdy już politycy zostaną wychowani do tolerancji, zaakceptują wartości jakie się im podsuwa, kiedy nabędą postaw prospołecznych będzie można powierzyć im wychowanie dzieci.
Ale na razie rządowi i ministerstwu edukacji wara od młodzieży, bo - jak powiedzial jeden z ekspertów od pedagogiki politycznej - młodzież w końcu wyjdzie na ulicę w masowym proteście.
Ja ufam pedagogom bezgranicznie. Wiedzą, jak postępowac z dziećmi. Ojciec wspólczesnej pedagogiki, Jean Jacques Rousseau miał ze swoją kochanką pięcioro dzieci, które natychmiast po urodzeniu oddawał do przytułku dla podrzutków. Dzięki temu jego progenitura od pierwszych dni dowiadywała się, że życie nie jest łatwe, a ponadto dostępowała wczesnej socjalizacji.
Czysta, niezapisana karta, jaką według Rousseau jest każde nowo narodzone dziecko, a więc także jego własne była kształtowana przez warunki, w jakich wzrastało. Nie wiadomo, niestety, co wyrosło z dzieci oświeceniowego filozofa. Historia zaniedbała nam to przekazać. Ale jedno jest pewne, jeśli nic dobrego, to winne było społeczeństwo, a nie ojciec czy matka, którzy z tym wychowaniem nie mieli absolutnie nic wspólnego.
I tak jest dokładnie teraz. Politycy wychowują dzieci, a pedagodzy wychowują polityków. Rodzice stoją z boku i patrzą, chyba że są sami dziećmi albo politykami. Rodzice to jest rola społeczna najwygodniejsza. Ludzie absolutnie nieopdowiedzialni za dzieci, które kształtowane są przez polityków formowanych przez pedagogów.
Przeczytałem w "Gazecie Wyborczej" bardzo oświeceniowy i tolerancyjny wywiad z księdzem Andrzejem Augustyniakiem, w ktorym jest dużo o politykach, mniej o pedagogach i ani słowa o Kościele, zasadach moralnych i tym podobnych głupstwach ciemnogrodzkich. 10 przykazań ani w teorii ani w praktyce nie przystaje już ani do pedagogiki, ani do polityki. A ja mam wątpliwości, czy może je zastąpić regulamin szkolny.
Inne tematy w dziale Polityka