Marek Ciesielczyk Marek Ciesielczyk
735
BLOG

Kto w środowisku Polonii amerykańskiej boi się lustracji?

Marek Ciesielczyk Marek Ciesielczyk Polityka Obserwuj notkę 3

Kilkanaście dni temu, w Chicago powstało nowe stowarzyszenie – Komitet Pamięci Polonijnej

(patrz: www.myspace.com/komitetpamiecipolonijnej ).

Głównym jego zadaniem ma być wspieranie działań, zmierzających do ujawnienia dokumentów, obrazujących aktywność komunistycznej Służby Bezpieczeństwa w środowisku polonijnym. Uaktywnili się także przeciwnicy lustracji Polonii.

Gdy dostęp do dokumentów, obrazujących działalność tajnych współpracowników SB w środowisku polonijnym był niemożliwy, w USA, a zwłaszcza w Chicago szabelką lustracyjną wymachiwało wiele osób. Dzisiaj, gdy można prowadzić badania tych dokumentów, ludzie ci albo nabrali wody w usta, albo wprost próbują torpedować proces lustracji Polonii.

Niedawno okazało się, że jeden z aktywistów polonijnych miał – przypuszczalnie już od marca 2008 -  wgląd w dokumenty potwierdzające fakt współpracy z SB prominentnego działacza PNA i KPA (którego zdemaskowanie zapowiedział w grudniu politolog, dr. Marek Ciesielczyk). Do dzisiaj jednak utrzymuje te informacje w tajemnicy. Dlaczego? 

Jest kilka przyczyn torpedowania lustracji Polonii: 

Po pierwsze – autentyczny strach. Część osób wpadła po prostu w panikę i nie chce narażać się w jakikolwiek sposób, zdając sobie sprawę, że  „esbecja” jest jeszcze wpływowa i może konkretnie zaszkodzić tym, którzy na przykład opublikują dokumenty z IPN na temat Polonii. 

Po drugie – obawa przed kompromitacją. Gdy nadszedł czas swego rodzaju próby, inna grupa, obawia się, że teraz okazać się może, iż w gronie ich najbliższych przyjaciól, z którymi wychodzili na „barykady” np. w czasie demonstracji prosolidarnościowych przed konsulatem PRL w Chicago, byli także tajni współpracownicy SB i po prostu głupio będzie mieć takich kolegów. 

Po trzecie – makijaż prawicowy, radykalny, pro-lustracyjny. Cześć polskich emigrantów zorientowała się szybko, że w Chicago (w odróżnieniu np. od Nowego Jorku) większość Polonii – zwłaszcza tej starszej – to ludzie o poglądach radykalnie prawicowych, niepodległościowych, patriotycznych. Dostosowali się więc ci „malowani prawicowcy” do tej większości, używając makijażu politycznego. Mogło to przynosić i przynosi do tej pory korzyści nie tylko towarzyskie (akceptacja w gronie kolegów prawdziwych prawicowców), ale także materialne. Na przykład jeśli ktoś jest dziennikarzem czy wydawcą polonijnym w Chicago , to jest czytany, słuchany znacznie chętniej niż np. publicysta o poglądach liberalnych, lewicowych. 

Po czwarte – część z tych osób, które w ewidentny sposób hamują dzisiaj proces lustracji Polonii to byli współpracownicy czy też kontakty operacyjne komunistycznej Służby Bezpieczeństwa. Do tej pory funkcjonowali w środowisku Polonii chicagowskiej jako „prawica”, ale teraz, gdy zagraża im dekonspiracja, robić będą wszystko, by maksymalnie zneutralizować negatywne dla siebie skutki lustracji Polonii. 

Komunistom bardziej opłaciło się mieć swych agentów w polonijnych środowiskach niepodległościowo-patriotycznych, prawicowych niż w liberalnych, jako że liberałowie w latach 70. i 80. sami (świadomie lub nieświadomie) sprzyjali systemowi komunistycznemu. Zdeklarowani „prawicowcy” byli bardziej wiarygodni dla Polonii chicagowskiej. Wchodzili oni w struktury nie tylko Kongresu Polonii Amerykańskiej, ale przede wszystkim bardziej radykalnych organizacji, np. „Pomost”, a po 1989 roku do środowisk, które wspierały niepodległościowo-patriotyczną część polskiej sceny politycznej, np. reprezentacja Ruchu Odbudowy Polski w Chicago. Następnie rozbijali te organizacje od wewnątrz. Dzisiaj boją się dekonspiracji, dlatego będą robić wszystko, by ograniczyć do minimum niebezpieczne dla nich efekty lustracji Polonii. 

W październiku 2008 b. działacz Kongresu Polonii Amerykańskiej, Krzysztof Koch próbował w czasie publicznego spotkania na temat dokumentów IPN rozbić to zebranie (patrz realacja filmowa z jego wystąpienia: http://pl.youtube.com/watch?v=uiwF5SYLCFI ). Koch już w 2007 roku wydzwaniał w nocy z USA do Polski do dr.Marka Ciesielczyka, grożąc mu, gdy ten zapowiedział rozpoczęcie realizacji projektu badawczego w IPN dotyczącego działania SB w środowisku polonijnym. Na wiosnę 2008, w chicagowskiej restauracji „Staropolska” Koch zaatakował dr. Ciesielczyka słownie, kierując – bez powodu - pod jego adresem stek wyzwisk tuż przed wykładem przybyłego do Chicago politologa,  który miał mówić o polonijnych esbekach. Świadkami tego wydarzenia byli, przebywający w tym czasie w tej restauracji b. działacze „Solidarności” – Wojciech Lasotki i Józef Broniszewski. 

Krzysztof  Koch, urodzony 25 lutego 1948 roku w Sosnowcu - syn Karola i Stanisławy, mieszkał w Polsce przy ulicy Staropogońskiej 14/2, w Sosnowcu. Był podejrzany o kradzież materiałów budowlanych. Sprawę prowadził posterunek MO w Jeleśni (powiat Żywiec). Postępowanie zostało jednak umorzone 31 stycznia 1969 roku, ale Kochem zainteresowała się później SB, zakładając mu „kwestionariusz ewidencyjny pod kryptonimem „Lingwista”. Sprawa została przekazana do archiwum 17 grudnia 1975 roku. 

Gdy Koch znalazł się w USA, w pewnym momencie zaangażował się w działalność Kongresu Polonii Amerykańskiej. Jego żona zaczęła zaś pracować w jednej z polonijnych szkół w Chicago. Później Koch „zasłynął” tym, iż zaatakował ówczesnego Prezesa Kongresu Polonii Amerykańskiej, kierując pod jego adresem słowa uznawane powszechnie za obraźliwe, by użyć eufemizmu. Teraz Koch współpracuje z Andrzejem Jarmakowskim (patrz artykuł pt: ”Czy Jarmakowski był agentem komunistycznym? –

http://m.ciesielczyk.salon24.pl/52461.html ).

I Kochowi, i Jarmakowskiemu obecny poseł  Andrzej Czuma zarzucał  współpracę z SB. Obydwaj zapowiadali skierowanie sprawy do sądu, ale – o ile nam wiadomo – do dzisiaj tego nie zrobili ! 

Dlaczego lustracja Polonii jest potrzebna?

  1. Ze względów czysto pragmatycznych – także dzisiaj byli współpracownicy SB, którzy działają w środowisku polonijnym, mogą stanowić zagrożenie (np. mogą być szantażowani i współpracować z obcymi wywiadami lub realizować jakieś inne cele osób, które wiedzą o ich esbeckiej przeszłości).
  1. Ze względów historycznych. Powinniśmy znać swoją przeszłość, a więc wiedzieć np., że polonijny działacz X wcale nie był „polskim patriotą”, za jakiego być może do dziś jest przez niektórych uważany, lecz  podłym agentem SB, który donosił na swoich kolegów np. za kilka butelek alkoholu.
  1. Ze względów moralnych. Jeśli byli współpracownicy SB przyznaliby się do swoich win, wykazali żal za grzechy, mocne postanowienie poprawy oraz chęć zadośćuczynienia w stosunku do skrzywdzonych przez nich ludzi, powinniśmy im wybaczyć. Jeśli zaś tego nie zrobili, naszym obowiązkiem jest ujawnienie prawdy o ich niemoralnym zachowaniu. Poza tym ujawnienie całej prawdy położy kres niesprawiedliwym, niesłusznym, wzajemnym  oskarżeniom o współpracę z SB, z którymi mamy do czynienia w środowisku polonijnym.

 

_________________________________________________ w czasie mojego wykładu w Chicago w lutym 2009 _________________________________________________ _________________________________________________ patrz: www.marekciesielczyk.com _________________________________________________ dr politologii Uniwersytetu w Monachium, Visiting Professor w University of Illinois w Chicago, pracownik naukowy w Forschungsinstitut fur sowjetische Gegenwart w Bonn, Fellow w European University Institute we Florencji, europejski korespondent Radia WPNA w Chicago, autor pierwszej książki w jęz.polskim nt.KGB, 12 lat radny Rady Miejskiej w Tarnowie, Dyrektor Centrum Polonii w Brniu do 31 marca 2011, Redaktor naczelny pisma i portalu Prawdę mówiąc - www.prawdemowiac.pl _________________________________________________ skopiuj poniższy adres i wklej - jest tu relacja telewizji POLONIA z mojego wykładu w Chicago w lutym 2009: http://vids.myspace.com/index.cfm?fuseaction=vids.individual&VideoID=52245621 _________________________________________________

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (3)

Inne tematy w dziale Polityka