Marek Ciesielczyk Marek Ciesielczyk
74
BLOG

Czy Polska będzie pariasem Europy?

Marek Ciesielczyk Marek Ciesielczyk Polityka Obserwuj notkę 9

Najbardziej spopularyzowanym pojęciem, które w spadku pozostawił nam awuesowski rząd Buzka, była „dziura budżetowa”, która jeszcze przez wiele lat będzie znaczącym hamulcem rozwoju naszej gospodarki.

 

książka pt Przeciw korupcji

 

W pierwszych latach XXI wieku zadłużenie Skarbu Państwa utrzymywało się na poziomie ok. 100-130 miliardów dolarów (w tym zagraniczne – 30-40 miliardów dolarów), co oznaczało że każdy Polak – także noworodek - miał dług w wysokości ok. 3.000 dolarów. W roku 1997 zadłużenie Skarbu Państwa było ok. dwa razy niższe.

 

Liczby te uzależnione są oczywiście od aktualnego kursu dolara, który regulowany jest w bardzo kuriozalny sposób. Jest to osobny problem, któremu powinny przyjrzeć się np. polskie służby specjalne. Przypomnijmy, iż słynny gierkowski dług był 4-5  razy mniejszy od naszego obecnego. Już w roku 2003 dług publiczny Polski przekroczył niebezpieczny próg 50% PKB.

 

Ciekawą jest rzeczą porównanie naszego zadłużenia z pieniędzmi, które wpłynęły do naszego budżetu w wyniku prywatyzacji. Za sprzedany w latach 1991-2003 majątek RP, czyli nas wszystkich (w tym bardzo wartościowe firmy), Skarb Państwa uzyskał zaledwie ok. 25 miliardów dolarów, co stanowi mniej niż ¼ wartości naszego zadłużenia. Sprzedawaliśmy za tanio, a uzyskane w ten sposób pieniądze były wydawane nierozsądnie. Tego typu, niekorzystna dla nas wszystkich prywatyzacja, przynosiła korzyści prawdopodonie tym, którzy ją przeprowadzali.

 

Infrastruktura jest drugą (po stanie finansów) istotną wskazówką, dzięki której mamy pojęcie o stanie gospodarki i możliwościach rozwoju danego państwa. W Holandii na 1.000 km2 przypada prawie 66 kilometrów autostrad, w Niemczech – 33 km, we Włoszech – 22 km, w Czechach – ponad 6 km, na Węgrzech – prawie 5 km, a w Polsce zaledwie 1,5 - 2 km, czyli 4 razy mniej niż u naszych południowych sąsiadów! Już pod koniec 2003 roku Najwyższa Izba Kontroli zawiadomiła Prokuraturę Okręgową w Warszawie o popełnieniu przestępstwa w związku z „budową” autostrad w Polsce. W wyniku różnych „nieprawidłowości”, by użyć eufemizmu, Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad straciła ok. 20.000.000 zlotych.

 

Oblicza się, że jeśli utrzymane zostanie obecne tempo budowy autostrad i dróg w Polsce, nasz kraj zrealizuje dyrektywę Unii Europejskiej w tej sprawie dopiero za co najmniej 40 lat ! Należy przypuszczać, iż w sferze infrastruktury wyprzedzą Polskę w tym czasie nie tylko Litwa czy Ruminia, ale także Albania. Należy w tym miejscu wspomnieć o relatywnie niskim stopniu zmotoryzowania naszego kraju. Np. w Niemczech na 1.000 mieszkańców przypada ponad 500 samochodów, w Czechach ponad 360, a w Polsce tylko 260. Dodać należy, że polska zdolność produkcyjna samochodów na 1.000 mieszkańców wynosi ok. 20 sztuk, a np. węgierska – 23, czeska – 78, a słowacka – aż 160.

 

Polska już dawno przestała być krajem atrakcyjnym dla zewnętrznych inwestorów. Koreański Hyundai wolał zainwestować w słowackiej Żylinie niż w polskich Kobierzycach. Nieco wcześniej Peugeot-Citroen wolał zainwestować także na Słowacji, a nie w Polsce, a Toyota - w Czechach. Na Słowację produkcję 4 modeli swego samochodu przeniósł Volkswagen, dając pracę ok. 10.000 ludzi. Już kilka lat temu Colin Powell oświadczył publicznie, że Słowacja jest najlepszym miejscem do inwestowania dla Amerykanów, a Steve Forbes stwierdził, iż Słowacja będzie dla Europy tym, czym jest Hongkong dla Azji.

 

Duże nakłady na edukację i naukę sprawiły, że tak biedne niegdyś kraje jak Irlandia czy Finlandia dzisiaj należą do najbogatszych. W ostatnich latach nakłady na badania i rozwój np. w Szwecji stanowiły aż ponad 4% PKB, w Finlandii – 3,4%, na Węgrzech – prawie 2%, w Czechach – 1,3%, w Portugalii – 0,8%, a w Polsce zaledwie 0,6% ! Nic dziwnego, że jesteśmy w czołówce europejskiej  pod względem stopy bezrobocia, która w dalszym ciągu jest dwucyfrowa. Dla porównania – nawet w przeżywających (od chwili przyłączenia NRD) poważny kryzys ekonomiczny Niemczech stopa bezrobocia jest niższa niż w Polsce.

 

Zbiurokratyzowanie Polski doprowadzone zostało do absurdalnych rozmiarów. W Polsce jest ok. 520.000 urzędników. Powszechnie mówi się o bizantyjskim modelu państwa, lecz walczy się z nim tylko w teorii. Swego czasu rząd Jerzego Buzka podzielił Polskę na powiaty, co spowodowało powstanie starostw, rad powiatu etc, czyli dodatkowej biurokracji. Pojawiło się wtedy ok. 130.000 nowych urzędników, co zwiększyło koszty biurokracji o kilka miliardów złotych. Stworzono dwuwładzę w województwach w postaci sejmików wojewódzkich, marszałków województwa, radnych wojewódzkich oraz aparatu wojewody.

 

Radnym wypłaca się wysokie diety. Województwem rządzi z jednej strony quasi samorządowy wybierany Marszałek, z drugiej przedstawiciel premiera, czyli Wojewoda. I jeden i drugi utrzymują armię urzędników. Wszystkie sprawy obywatel mógłby załatwić w urzędzie gminy. Starostwo powiatowe jest zbytecznym, kosztownym, dodatkowym szczeblem biurokracji. Już dwa lata temu budżety wszystkich powiatów ziemskich wynosiły w sumie ok. 1,5 mld zł. 7% tej sumy pożerała administracja starostw, które średnio zatrudniają ok. 70 urzędników. W sumie w starostwach polskich pracuje ok. 40.000 urzędników. Profesor Witold Kieżun, specjalista od administracji publicznej, twierdzi, że likwidacja powiatów dałaby oszczędności budżetowe rzędu 4 miliardów złotych rocznie. Wg Kieżuna 30.000 etatów urzędniczych w starostwach jest niepotrzebnych.

 

W Polsce paraliżowi czysto ekonomicznemu towarzyszy kryzys społeczny. Gdy np. w bogatej (i katolickiej tak jak Polska) Irlandii przyrost naturalny utrzymuje się na poziomie prawie 8 punktów, we Francji – prawie 4, a nawet w Szwecji jest mininalnie dodatni, to w Polsce już od kilku lat jest ujemny (już 5 lata temu wynosił - minus 0,1). Już 7 lat temu liczba rozwodów na 1.000 zawartych w Polsce małżeństw wynosiła 203, gdy np. w Hiszpanii 178, a w Czechach – 144.

 

Tak zwana klasa polityczna w Polsce nie ma najmniejszych skrupułów, wykorzystując swoją uprzywilejowaną pozycję. Np. jeszcze w SLD-owskiej kadencji większość spośród 460 posłów, zarabiających ok. 10.000 zł miesięcznie,  skorzystała z niskooprocentowanych pożyczek udzielanych ze specjalnego poselskiego funduszu świadczeń socjalnych! Dla porównania, przeciętny Polak zarabia miesięcznie ok. 10 razy mniej niż poseł ! Teraz wielu posłów nie likwiduje swych biur, by otrzymać większe odprawy (obciążone nie 40-, lecz 19-procentowym podatkiem). Gdy zachowany zostanie gorset, krępujący naszą gospodarkę oraz ordynacja wyborcza, umożliwiająca wejście do Sejmu znacznej liczbie ludzi mało inteligentnych i nieuczciwych, już wkrótce Polska będzie pariasem Europy.

_________________________________________________ w czasie mojego wykładu w Chicago w lutym 2009 _________________________________________________ _________________________________________________ patrz: www.marekciesielczyk.com _________________________________________________ dr politologii Uniwersytetu w Monachium, Visiting Professor w University of Illinois w Chicago, pracownik naukowy w Forschungsinstitut fur sowjetische Gegenwart w Bonn, Fellow w European University Institute we Florencji, europejski korespondent Radia WPNA w Chicago, autor pierwszej książki w jęz.polskim nt.KGB, 12 lat radny Rady Miejskiej w Tarnowie, Dyrektor Centrum Polonii w Brniu do 31 marca 2011, Redaktor naczelny pisma i portalu Prawdę mówiąc - www.prawdemowiac.pl _________________________________________________ skopiuj poniższy adres i wklej - jest tu relacja telewizji POLONIA z mojego wykładu w Chicago w lutym 2009: http://vids.myspace.com/index.cfm?fuseaction=vids.individual&VideoID=52245621 _________________________________________________

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (9)

Inne tematy w dziale Polityka