Marek Ciesielczyk Marek Ciesielczyk
125
BLOG

Od polityków gorsi są tylko pedofile

Marek Ciesielczyk Marek Ciesielczyk Polityka Obserwuj notkę 17

“Panie, ci, którzy rządzą Polską są nienormalni. Powinni się leczyć, a nie rujnować nasz kraj”. Takie słowa usłyszałem kiedyś od taksówkarza po kolejnej, nieudanej próbie stworzenia koalicji rządowej. Troskę o zdrowie psychiczne rządzących wyraża teraz coraz więcej Polaków. Gdy swego czasu poseł na Sejm RP, Gabriel Janowski podskakiwał radośnie na korytarzach sejmowych, całując napotkane osoby, wydawało się, że jest to swego rodzaju “ukoronowanie” polskiego parlamentaryzmu po roku 1989. Nawet jeśli zgodzimy się z wersją później przedstawianą, iż choremu wówczas Janowskiemu podsunięto jakieś psychotropy, by go skompromitować, to i tak wydarzenie to pozostanie czymś wyjątkowym, czymś, co w jakiś sposób symbolizuje stan umysłu ludzi, którzy rządzą Polską od kilkunastu lat.

 

Kilka lat temu zaproponowałem, by przed każdymi wyborami parlamentarnymi oraz samorządowymi poddawać kandydatów na posłów, senatorów i radnych testowi na inteligencję. Ustalić jakieś minimum i nie dopuszczać na listy wyborcze tych, którzy go nie osiągną. W ten sposób można by wyeliminować z życia politycznego znaczną ilość dotychczasowych polityków polskich, którzy nie przekroczyliby ustalonego wcześniej minimum inteligencji. Podejrzewam, iż nawet niezbyt wygórowane wymagania wobec tak zwanego establishmentu politycznego, spowodowałyby spustoszenie na polskiej scenie politycznej. Nie należy mojej propozycji traktować jako zwykłej złośliwości. Niski iloraz inteligencji polityków polskich stanowi (obok nieuczciwości) istotną przyczynę naszych niepowodzeń po roku 1989.

 

“Kurwiki w oczach” i “seksualny owies” poseł Renaty Beger, “pionowe i poziome korytarze” poseł Anity Błochowaiak (tej z komisji śledczej), publiczne dłubanie w nosie posła Dobrosza, infantylne “yes, yes, yes” premiera Marcinkiewicza, psychodeliczny wyraz twarzy premiera Waldemara Pawlaka, chłopczykowaty “intelektualizm” kandydata na prezydenta Polski i lidera AWS Mariana Krzaklewskiego czy wreszcie szczere wyznanie Lecha Wałęsy, iż nie przeczytał w życiu ani jednej książki, a przede wszystkim jego “plusy dodatnie i ujemne” oraz “jestem za, a nawet przeciw” – to tylko niektóre przykłady, wskazujące na jaskiniowy poziom intelektualny polskiej klasy politycznej.

 

To, że Polska znalazła się po kilkunastu latach na przedostatnim, a w najlepszym razie na trzecim od końca miejscu na wszystkich listach rankingowych państw europejskich (np. dotyczących wskaźników ekonomicznych), nie wzięło się z przysłowiowego powietrza. RP zawdzięcza to wyjątkowo niskiemu ilorazowi inteligencji polskich polityków. Niekiedy można odnieść wrażenie, iż ludzie ci nie tylko są mało inteligentni, lecz po prostu cierpią na jakieś zaburzenia psychiczne. Jako że nie można przeprowadzić testu na uczciwość, należałoby więc przynajmniej przeprowadzać test na inteligencję wśród ludzi, którzy ubiegają się o znaczące stanowiska w państwie.

 

Kilkadziesiąt lat komunizmu, wychowanie i wykształcenie (a właściwie jego brak) PRL-owskie zmieszane z nagłym wejściem do Polski dóbr dostępnych przed rokiem 1989 tylko na tak zwanym Zachodzie spowodowały, iż do typowej dość chciwości polityków dodać należy w przypadku Polski szok cywilizacyjny, polegający na tym, iż ludzie, dla których szczytem marzeń w PRL była np. lodówka czy samochód (nie mówiąc już o własnym mieszkaniu) otrzymali po roku 1989 możliwość uzyskania praktycznie wszystkiego, włącznie z wycieczkami na Mediwy. To pomieszanie pamięci o PRL-owskim ubóstwie i możliwość osiągniecia zachodniego dobrobytu sprawiło, iż ta część Polaków, którzy stali się częścią nowej nomenklatury, zachorowała na nieodpartą chęć nagłego wzbogacenia się.

 

A ponieważ będąc posłem czy radnym trudno wzbogacić się szybko do tego stopnia, by jednocześnie kupić sobie mercedesa, wybudować willę pod Warszawą, a urlop spędzać na Mauritiusie, część polityków zachowuje się np. jak były prezydent Warszawy Paweł Piskorski czy były wiceminister obrony Szeremietiew. Obydwaj kiedyś działali aktywnie w szeregach antykomunistycznej opozycji, a dzisiaj symbolizują chorobliwą żądzę nagłego bogacenia się za wszelką cenę. Jest to pewien rodzaj zaraźliwej choroby, na którą cierpi większość polskiej klasy politycznej.

 

Czym się różni Polska od Czech? Tym czym Wałęsa od Havla. Polska jest rządzona przez tak mało inteligentnych ludzi, iż można zastanawiać się, czy chodzi tu tylko o niski iloraz inteligencji, czy też nieprawidłowe pofałdowanie kory mózgowej – czytaj: odbiegające od normy procesy myślowe. Jak wytłumaczyć to, że większość Polaków zdaje sobie doskonale sprawę z tego, iż establishment polityczny jest wyjątkowo nierozwinięty intelektualnie, a mimo to jest wybieramy co cztery lata. Polacy zdają sobie sprawę, że są rządzeni po roku 1989 przez tę samą grupę około 200-300 ludzi, kórzy jedynie zmieniają od czasu do czasu przynależność partyjną?

 

Już Wyspiański, Gombrowicz, Mrożek opisywali w różny sposób fenomem “chama” rządzącego Polakami dzięki ich wcześniejszemu poparciu. Mechanizm funkcjonował zawsze podobnie. Mimo, że większość Polaków zdawała sobie sprawę, że ma do czynienia z rodzajem Nikodema Dyzmy, popierała taką osobę do tego stopnia, iż pozwalało jej to następnie sprawować władzę nad ludźmi znacznie od niej samej bardziej inteligentnymi. Można to porównać do obecnego w literaturze polskiej  modelu panienki z dobrego domu, która podświadomie tęskni za tym, by zgwałcił ją prymitywny brutal ze wsi. Swego czasu Czesław Miłosz “padł” w ten sposób na kolana przed Lechem Wałęsą. Intelektualizm dał się w ten sposób zniewolić, by nie rzec – zgwałcić przez “chamstwo” rodem z Wyspiańskiego czy Mrożka.

 

Fenomen ten można oczywiście tłumaczyć na wiele sposobów. Na przykład tym, że większość Polaków chce być rządzona przez tak zwanego “swojego chłopa”, co to wypije, nie jest bardziej inteligenty od tej większości, po prostu jest swoim chłopem. Dlaczego Kwaśniewski wygrał wybory, choć być pijany w czasie patriotycznych uroczystości katyńskich. Polacy nie tylko wybaczyli mu to, wypadek ten sprawił, że Kwaśniewskiego postrzegać zaczęli Polacy jako “swego chłopa”, który po prostu lubi wypić. Wałęsa, którego iloraz inteligencji można porównać np. do Władysława Gomułki, tym bardziej był odbierany jako “swój chłop”, bo z ludu, czyli taki jak większość.

 

I w ten to sposób Polską rządzą ludzie niesprawni intelektualnie. Gdyby wspomniany wyżej test na inteligencję przeprowadzić wśród 460 posłów RP, zapewne tylko kilkudziesięciu (a może tylko kilkunastu?) uzyskałoby wynik uprawniający do zasiadania w ławach sejmowych.

_________________________________________________ w czasie mojego wykładu w Chicago w lutym 2009 _________________________________________________ _________________________________________________ patrz: www.marekciesielczyk.com _________________________________________________ dr politologii Uniwersytetu w Monachium, Visiting Professor w University of Illinois w Chicago, pracownik naukowy w Forschungsinstitut fur sowjetische Gegenwart w Bonn, Fellow w European University Institute we Florencji, europejski korespondent Radia WPNA w Chicago, autor pierwszej książki w jęz.polskim nt.KGB, 12 lat radny Rady Miejskiej w Tarnowie, Dyrektor Centrum Polonii w Brniu do 31 marca 2011, Redaktor naczelny pisma i portalu Prawdę mówiąc - www.prawdemowiac.pl _________________________________________________ skopiuj poniższy adres i wklej - jest tu relacja telewizji POLONIA z mojego wykładu w Chicago w lutym 2009: http://vids.myspace.com/index.cfm?fuseaction=vids.individual&VideoID=52245621 _________________________________________________

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (17)

Inne tematy w dziale Polityka