Marek Ciesielczyk Marek Ciesielczyk
249
BLOG

Korupcjokracja polska

Marek Ciesielczyk Marek Ciesielczyk Polityka Obserwuj notkę 3
„…niech się kraj zawala nam

o lewiznach cicho sza

biorą wszyscy jak się da

glina bierze od kierowcy

likwidator z likwidacji

bank udaje, że nie widzi

brud pieniędzy przy transakcji

na przetargach ceny rosną

lecz przed sprawą i po cichu

po finale wszyscy kryci

każdy zmywa rączki swe…”

(Wojciech K. Borkowski –

“Przebierańcy-1989” Chicago 2002)


Na początku 2003 roku z badań CBOS wynikało, że 91% Polaków uważa, iż korupcja jest w naszym kraju powszechna, zdarza się równie często na szczeblu centralnym jak i lokalnym (samorządowym), a wśród wysokich rangą urzędników państwowych i samorządowych częste są przypadki obsadzania atrakcyjnych stanowisk krewnymi, kolegami i znajomymi. Z materiałów opublikowanych przez Bank Światowy wynika, iż “kupienie” ustawy w polskim parlamencie w roku 1992 kosztowało średnio 500 tys. dolarów, a w roku 1999 łapówka taka wynosiła już 3 miliony dolarów. W roku 2002 Rywin – jak wiadomo – za odpowiednią modyfikację ustawy żądał już łapówki w wysokości ponad 17 milionów dolarów. Według Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju ponad 30% polskich firm płaci łapówki, by uzyskać ulgę podatkową lub odroczenie spłaty kredytu. Z kolei jedna z gazet polskich podała “cennik” przepisów oraz koncesji, na których uchwalenie lub przyznanie można liczyć po wręczeniu odpowiedniej łapówki odpowiednim ludziom. I tak np. za przyznanie pozwolenia na produkcję wyrobów tytoniowych trzeba zapłacić ok. 300 tys. dolarów, za usunięcie jakiegoś produktu z listy tych, które dotychczas były objęte embargiem importowym – 100 tys. dolarów, zaś za wygranie jakiegoś przetargu trzeba wręczyć urzędnikom państwowym lub samorządowym łapówkę w wysokości 10 procent wartości tegoż przetargu.

 

Gdy w roku 1992 ukazała się drukiem książka Dakowskiego i Przystawy pt “VIA BANK I FOZZ – O rabunku finansów Polski”, mało kto przypuszczał, że to dopiero początek, trwającego do dzisiaj procesu systematycznego rozkradania młodej quasi demokracji o nazwie Rzeczpospolita Polska, którą teraz - po ujawnieniu części tzw. afery Rywina i Starachowickiej – można by nazwać “Polską Rzecząpospolitą Skorumpowaną”. Z przedstawionych w roku 1991 przez inspektora NIK, Michała Falzmanna dokumentów wynikało, iż wskutek niezgodnej z prawem działalności Funduszu Obsługi Zadłużenia Zagranicznego, Polska straciła kilkadziesiąt miliardów dolarów. Falzmann próbował (niestety bezskutecznie!) szukać pomocy u prezydenta Wałęsy, spotykając się 20 czerwca 1991 roku w jego kancelarii z braćmi Kaczyńskimi. W notesie Falzmanna pozostał zapis: “(…) pojechaliśmy do braci Kaczyńskich (…) Jarosław machnął ręką, zawołał brata i poszli szeptać. (…) Kaczyński Lech skwitował, że nie mają środków…”  18 lipca Falzmann umiera. Nieco później w dziwnym wypadku samochodowym ginie kierujący wtedy NIK prof. Walerian Pańko, który zainteresował się rapotem Falzmanna.  Mirosław Dakowski mówi nad trumną Falzmanna: “Michał zginął w walce (…) przeciw grabieży majątku narodowego przez zorganizowane grupy przestępcze. (…) urzędnicy odpowiedzialni za sprawiedliwość nie mogą czy nie chcą jej egzekwować…”   Praktycznie żaden organ państwowy nie próbował pociągnąć do odpowiedzialności karnej tych, którzy za pośrednictwem FOZZ ograbili Polaków bezpośrednio po odzyskaniu przez nich względnej niepodległości. 10 lat później Kaczyńscy założyli partię o nazwie - jak na ironię - “Prawo i Sprawiedliwość”, zaś mianowanie (na dość krótki okres czasu!) Barbary Piwnik, tj. sędziego prowadzącego sprawę sprawę FOZZ,  na stanowisko Ministra Sprawiedliwości (przez Leszka Millera) skutkować będzie prawdopodobnie przedawnieniem w stosunku do największego przestępstwa finansowego III RP.

 

Dopiero po wielu miesiącach “Gazeta Wyborcza” ujawniła, że w lecie 2002 roku Lew Rywin żądał od Adama Michnika 17,5 mln dolarów za przeprowadzenie korzystnych dla “Agory” (wydawcy “Gazety Wyborczej”) zmian w projekcie nowelizacji ustawy o radiofonii i telewizji. Prokuratura postawiła zarzuty tylko Rywinowi, a nie “grupie rządzącej”, która miała według samego Rywina stać za jego propozycją korupcyjną. Jest mało prawdopodobne, iż specjalna sejmowa komisja śledcza wyjaśni do końca tę sprawę. Na wiosnę 2003 dziennik “Rzeczpospolita” sugerował, iż urzędujący wiceminister skarbu państwa, Andrzej Szarawarski zamieszany jest w aferę łapówkową, która dotyczy prywatyzacji koncernu Polskie Huty Stali SA. Przedstawiciel amerykańskiej firmy US Steel, która była zainteresowana PHS, stwierdził, że żądano od niej łapówki w zamian za przejęcie PHS. 29 stycznia 2003, o godz. 6 rano w swoim domu zatrzymany został przez funkcjonariuszy Centralnego Biura Śledczego wybrany kilka tygodni wcześniej w wyborach bezpośrednich burmistrz Dębicy (wcześniej poseł SLD), Edward Brzostowski, któremu zarzucono oszustwa finansowe. Sąd zabezpieczył majątek burmistrza, który – jak się okazało – wart jest aż 75 milionów złotych. Na początku lutego 2003 aresztowany został z kolei inny samorządowiec, wójt Czorsztyna, Marek K. za przyjęcie pierwszej w Polsce łapówki “pod policyjną kontrolą” (200.000 zł) za obniżenie o ok. półtora miliona dolarów wartości wystawionych na sprzedaż gminnych nieruchomości (drugą ratę łapówki - 180.000 zł miał dostać po sfinalizowaniu transakcji). W ciągu poprzedniego roku tylko w Małopolsce policja odnotowała 76 przypadków korupcji.  12 marca 2003 r. przed krakowskim Sądem Okręgowym stanęła katowicka prokuratorka, 55-letnia Helena K, oskarżona o usiłowanie wyłudzenia łapówki w zamian za umorzenie postępowania przygotowawczego w sprawie karnej. Niepodważalnym – jak się wydaje - dowodem winy są  nagrania magnetofonowe rozmów pani prokurator, która żądała łapówki. Tego samego dnia wyszło na jaw, iż NIK straciła 4,5 miliona złotych, płacąc przez 5 lat czynsz za wynajem pomieszczeń w budynku, który – jak się w końcu wydało – był własnością NIK !  Przy okazji dowiedzieliśmy się, iż przez pół roku w NIK pracował człowiek poszukiwany listem gończym za nadużycia! 22 maja 2003 roku prokurator apelacyjny w Rzeszowie wystąpił z wnioskiem do sądu dyscyplinarnego o uchylenie immunitetu prokuratora Prokuratury Okręgowej w Rzeszowie, Henryka S. Według Centralnego Biura Śledczego prokurator ten, jako naczelnik Wydziału ds. Zwalczania Przestępczości Zorganizowanej i równocześnie nadzorujący śledztwo w sprawie wyłudzania kredytów w Invest Banku w Przemyślu, chronił znajomego dyrektora tegoż banku, nie wyrażając np. zgody na przeszukanie jego mieszkania. Okazało się, że prokurator sam zaciągnął kredyt w tym banku. Nieco wcześniej odwołany został szef prokuratury w Łańcucie, który współpracował z miejscowym gangsterem, a jednemu z funkcjonariuszy Centralnego Biura Śledczego z Przemyśla postawiono zarzut przyjęcia łapówki. Także w maju br. wyszło na jaw, iż w ciągu ostatnich 3 lat prezes, wiceprezes oraz członkowie zarządu i rady nadzorczej  POLMOZBYTU zdefraudowali co najmniej 17 milionów złotych przeznaczonych na restrukturyzację tej spółki. 10 czerwca 2003 roku b. prezes PZU, Władysław Jamroży został oficjalnie oskarżony o działanie na szkodę PZU i spowodowanie w niej strat w wysokości prawie 11 milionów złotych, za co grozi mu kara więzienia do 10 lat.  19 maja 2003 tygodnik NESWEEK twierdził, iż Polskie Towarzystwo Analizy Decyzyjnej w Medycynie, którego założycielem był polityk SLD, ówczesny minister zdrowia, Mariusz Łapiński, było jednym z “kanałów ułatwiających koncernom farmaceutycznym wejście ich specyfików na listę leków refundowanych”. 22 maja Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego skierowała do prokuratury wniosek o wszczęcie śledztwa w sprawie podejrzenia korupcji w Ministerstwie Zdrowia. ABW miała potwierdzić prawdziwość informacji o zażądaniu łapówki przez Waldemara Deszczyńskiego, szefa gabinetu politycznego ministra zdrowia Mariusza Łapińskiego. Według zeznań przedstawiciela jednej z firm farmaceutycznych Deszczyński miał w lecie 2002 roku żądać milionów dolarów za pomoc we wpisaniu leków na listę refundacyjną.  27 czerwca 2003 dziennik “Rzeczpospolita” zarzucił innemu prominentnemu politykowi SLD, b.wiceministrowi zdrowia i prezesowi Narodwego Funduszu Zdrowia, Aleksandrowi Naumanowi, iż był współwłaścicielem firmy, która doprowadziła do zadłużenia kilkudziesięciu polskich szpitali na wiele milionów złotych. Zdaniem dziennika, gdy Nauman był wiceministrem zdrowia, nadzorującym zakupy urządzeń medycznych, przetargi na dostawę tego typu sprzętu wygrywała firma, której współwłaścicielem był dawny wspólnik Naumana. W lecie 2003 wyszło na jaw (dzięki ujawnieniu nagrania magnetofonowego rozmowy posła SLD, Andrzeja Jagiełły z przedstwicielem świata przestępczego w Starachowicach, który równocześnie funkcjonował jako SLD-owski samorządowiec!), iż parlamentarzysta SLD ostrzegł “samorządowca” o przygotowywanych przez policję aresztowaniach starachowickich samorządowców z SLD. Jagiełło powoływał się na informacje od wiceministra spraw wewnętzrnych, Zbigniewa Sobotki. Faktycznie policja aresztowała polityków SLD, starostę starachowickiego, Mieczysława S. oraz wiceprzewodniczącego rady powiatu, Marka B., zarzucając im  oszustwa finansowe oraz przyjmowanie łapówek. W związku z tą aferą cała organizacja SLD w Starachowicach została rozwiązana przez centarlne władze tej partii.

 

W kwietniu NIK opublikowała wyniki kontroli przeprowadzonych w 2001-2002 roku w polskich urzędach kontroli skarbowej. Z raportu tego wynika, że stwierdzone nieprawidłowości w UKS spowodowały straty finansowe w wysokości co najmniej 74 milionów złotych. Nie poinformowano dokładnie, ile stanowią straty z powodu nieujawnionej “szarej strefy”.  8 maja 2003 roku, nad ranem funkcjonariusze Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego aresztowali w Izbie Skarbowej w Warszawie b. pracownika Urzędu Skarbowego w Zakopanem, Mirosława C. pod zarzutem przyjmowania łapówek. Nieco wcześniej o to samo oskarżona została już przełożona tegoż urzędnika oraz jego kolega z zakopiańskiego Urzędu Skarbowego. Można sobie wyobrazić, na jakie straty naraziła polskich podatników wieloletnia działalność przestępcza tych urzędników skarbówki zakopiańskiej. 29 maja 2003  przed łódzkim sądem stanął b. dyrektor Izby Skarbowej w Łodzi, Lech M., oskarżony o przyjęcie dwóch łapówek w wysokości ok. 180 tys. złotych i podanie nieprawdy w swych oświadczeniach majątkowych (sic!).

 

W roku 1996, na wrześniowej sesji Rady Miejskiej w Krakowie, jedna z radnych stwierdziła: “Teren o wartości 14 milionów złotych przekazaliśmy nierzetelnej osobie. (…) Oznacza to, że Krakowem rządzi trzecia siła: koleżeńskie powiązania niektórych radnych ze światem biznesu”. Była to reakcja na podjętą wcześniej (głównie przez radnych UW i SLD) uchwałę o dzierżawie w/w terenu spółce FORTE. Jeden z radnych SLD, Zbigniew Lach, tak usprawiedliwiał tę decyzję: “Na ognisku byłem, wódkę u prezesa (firmy FORTE) Stechnija piłem, ale to mi nie przeszkadza podjąć obiektywnej decyzji: teren Kraka należy się właśnie jemu”.  Okazało się, że FORTE to “mała spółka, zalegająca wcześniej miastu z czynszem”. Krakowska Samorządowe Izba Gospodarcza określiła zaś tę firmę jako “niewiarygodną finansowo”!  Kilka lat później funkcjonariusze Centralnego Biura Śledczego aresztowali byłego wiceprezydenta Krakowa, Stanisława Ż. (z UPR) w związku z wyłudzeniem kamienicy (z XIV wieku) przy ul. Sławkowskiej 6 przez Włocha, Franco M. Warto w tym miejscu zauważyć, iż istnieje podejrzenie, że ok. 1000 krakowskich kamienic przeszło w ręce prywatne z naruszeniem prawa! Prokuratura twierdzi, że w wyłudzeniu kamienicy Włochowi udzielili pomocy b.radny Unii Wolności, Władysław W, pracownik Urzędu Miasta Krakowa, Marek W. oraz wspomniany wiceprezydent Krakowa, któremu prokuratura katowicka zarzuca, iż  “…przyjął od Franco M. za pośrednictwem Jerzego J. obietnicę korzyści majątkowej w wysokości co najmniej 120 tys. zł (…)”.  W maju 2003 roku Krakowem wstrząsnęła kolejna afera. Okazało się, że jeden z krakowskich przedsiębiorców, Zbigniew B. w styczniu br. miał obiecać b. dyrektorowi Urzędu Miasta Krakowa, Zbigniewowi Fijakowi pomoc w załatwieniu stanowiska w zamian za korzystne dla siebie rozstrzygnięcie przetargu. Powoływał się przy tym na swoje “wpływy” w Urzędzia Miasta Krakowa (czyli naruszył art. 230 kodeksu karnego, za co grozi do 3 lat więzienia). Gdy o sprawie poinformowały media, prezydent Krakowa, Jacek Majchrowski przyznał, że “szukał pracy Fijakowi”, gdyż “czuł się do tego zobowiązany ze względu na zachowanie Platformy Obywatelskiej, która nie atakowała go przed wyborami” (Fijak jest czołowym krakowskim działaczem PO!). Ciekawe, że Fijak nie powiadomił o korupcyjnej propozycji przedsiębiorcy prokuratury zaraz po rozmowie, lecz kilka miesięcy później. Zachował się więc podobnie jak Michnik. Ciekawostką może być fakt, iż Fijak jest od lat bliskim współpracownikiem posła Jana Marii Rokity! W czasie ostatniej kampanii wyborczej, gdy Rokita chciał zostać prezydentem Krakowa, Fijak, będąc wówczas dyrektorem Urzędu Miasta, na cotygodniowej odprawie dyrektorów tegoż urzędu rozdawał program wyborczy Rokity, co było naruszeniem przepisów ordynacji wyborczej.

 

W lecie 2003 prokuratura zakopiańska oskarżyła b. wiceburmistrza Zakopanego, Jana G. o defraudację ok. 130 tysięcy złotych, a z kolei prokuratura tarnowska oskarżyła innego samorządowca, b. wicestarostę brzeskiego, Czesława M. o to, że działając w celu osiągnięcia korzyści majątkowej, przekroczył uprawnienia, tj. doprowadził do wyboru oferty firmy swojej bratowej w przetargu na dostawę komputerów do jednej ze szkół na terenie swego powiatu. 22 maja 2003 roku telewizja TVN w głównym wydaniu “Faktów”, poinformowała: “W Sejmie zrobiło się dziś głośno także o innym pośle związanym z rolnictwem. Aleksander Grad z Paltformy Obywatelskiej zajmuje się kontrolą tego, jak Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa wydaje państwowe pieniądze. Mówiąc inaczej, sprawdza sposób przeprowadzania przez Agencję przetargów. Tak, jak się okazało, wygrywały firmy, których współwłaścicielką jest żona posła Grada”. Zarobiły one w ten sposób kilka milionów złotych! Przy okazji wyszło na jaw, że ten tarnowski poseł z PO w swoim oświadczeniu majątkowym nie wymieniał tych firm, gdyż wcześniej doprowadził do formalnej rozdzielności majątkowej ze swą żoną.

 

10 lipca 2003 roku na sesji Rady Miejskiej w Tarnowie wystąpił Przewodniczący Komisji Rewizyjnej Miejskiego Sportowego TARNOVIA, Marcin Bibro, który powiedział m.in.: “Komisja Rewizyjna klubu skierowała do Prokuratury Rejonowej w Tarnowie zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa, w tym – o próbie przekupstwa, dokonanej przez samego Przewodniczącego Rady Nadzorczej, p. Zbigniewa Kupca. (…) Gdy nie wiadomo, o co chodzi, chodzi o pieniądze – w przypadku TARNOVII – o ponad 20 milionów złotych, bo tyle będą warte tereny w centrum miasta, których właścicielem jest w tej chwili klub, gdy zostaną one – co staramy się uniemożliwić – przeznaczone np. pod obiekt komercyjny. (…) Nasze zaniepokojenie przyszłymi losami wartościowych terenów klubu Tarnovia jest tym większe, iż w 1994 roku inna firma pana Kupca FRED – nabyła – w kilka dni po wyborze na stanowisko Prezydenta Miasta – Mieczysława Bienia – w drodze przetargu, w którym była jedynym oferentem – tereny, na których powstał później m.in. supermarket BILLA (a budowa następnego jest w planie) i których cena wzrosła w krótkim czasie nawet kilkanaście razy.” Należy w tym miejscu dopowiedzieć, iż spółka Kupca FRED jest wydawcą lokalnego tygodnika TEMI, którego obecny redaktor naczelny został skazany (co prawda nieprawomocnym wyrokiem sądu z powodu przedawnienia) za zniszczenie miejskiej sali teatralnej, a mimo to kierowana przez niego organizacja pozarządowa otrzymała dotację z Urzędu Miasta. Inne redaktor TEMI otrzymuje praktycznie drugą pensję z budżetu miasta na podstawie umowy z prezydentem Bieniem na realizację sportowych stron internetowych, mimo że w urzędzie istnieje specjalna komórka, która zajmuje się tego typu zadaniami. Nie można więc dziwić się, iż wspomniany lokalny tygodnik pełni rolę swego rodzaju organu prasowego prezydenta Tarnowa (od października 2002 nie może ukazać się w TEMI, rozprowadzanym także w Chicago, ani jedno zdanie krytyczne pod adresem prezydenta Bienia). Jako że pełnomocnikiem komitetu wyborczego Bienia była synowa prezesa lokalnego radia MAKS, rozgłośnia ta nazywana jest teraz “Radio Bień”. Jedną  z pierwszych decyzji personalnych prezydenta po wyborach było powołanie córki innego współwłaściciela tej rozgłośni na stanowisko Dyrektora Wydziału Kultury. Prezydent podpisał ponadto umowę z lokalną telewizją kablową, na mocy której z kasy miasta do kieszeni właściciela tej telewizji  wpłynęły pieniądze za….transmisję obrad Rady Miejskiej w Tarnowie! Stowarzyszenie dziennikarzy tarnowskich otrzymało także kilka tysięcy złotych (jako organizacja pozarządowa) z kasy miejskiej – czytaj z kieszeni podatnika tarnowskiego. Szefem tej organizacji jest kierownik tarnowskiego oddziału “Gazety Krakowskiej”. W ten to sposób całkiem legalnie prezydent miasta może przekazywać pieniądze albo konkretnym dziennikarzom, albo mediom, albo ich organizacjom. Największe w mieście Zakłady Azotowe (stojące niedawno na skraju bankructwa) finansują audycje radiowe we wspomnianym Radio MAKS (była dziennikarka tej rozgłośni jest w tej chwili rzecznikiem prasowym zakładów!). W tym samym czasie Prezydent Tarnowa Bień zwalnia z podatków Zakłady Azotowe (ze względu na ich trudną sytuację finansową!). Stosując takie metody, można pozyskiwać przychylność mass mediów lokalnych za pomocą publicznych pieniędzy. W roku 2002 wszyscy sędziowie Sądu Rejonowego w Tarnowie (wydziału karnego) odmówili prowadzenia procesu przeciwko jednemu z tarnowskich dziennikarzy, gdyż – jak stwierdzili – utrzymywali bliskie stosunki towarzyskie z tym dziennikarzem i jego żoną. Druga instancja – Sąd Okręgowy – także znajduje się w tym mieście. Można więć przypuszczać, iż także sędziowie tej odwoławczej instancji utrzymują takie stosunki. W mniejszych miejscowościach, w których funkcjonuje równocześnie sąd rejonowy i okręgowy, można spodziewać się takich sytuacji, które nie gwarantują bezstronności  sądu i mogą skutkować powiązaniami trzeciej i czwartej władzy. Dlatego konieczne wydaje się wprowadzenie w Polsce zasady rotacji zatrudnienia sędziów i prokuratorów.

 

Już na przełomie lat 80-tych i 90-tych Polska straciła ok. 20-30 miliardów dolarów w wyniku wymyślonych przez ówczesną klasę rządzącą operacji, nazwanych “ściąganiem nawisu inflacyjnego” i “dedolaryzacją gospodarki”. W latach 1994-96 Polska straciła prawie 1 miliard złotych, gdy ministrowie Buchacz i Podkański za pośrednictwem Agencji Rozwoju Gospodarczego spowodowali przejęcie kontroli nad pieniędzmi i  pakietami akcji spółek giełdowych przez prywatne firmy. Mimo, że NIK odpowiedzialnością za to obciążył Buchacza, nie skierowano zawiadomienia o przestępstwie do prokuratury, jako że NIK-iem kierował wówczas PSL-owski kolega partyjny Buchacza i Podkańskiego – Wojciechowski. Wykrycie tej afery nie zaszkodziło bynajmniej wizerunkowi politycznemu Podkańskiego. Buchacz natomiast został prezesem Polsko-Chińskiej Izby Przemysłowej. W/w Lesław Podkański był ministrem współpracy gospodarczej z zagranicą za czasów premiera Waldemara Pawlaka (też z PSL). Wbrew zaleceniom komisji przetargowej wybrał firmę INTER-AMS, mającą dostarczyć wyposażenie komputerowe dla instytucji rządowych. Firma ta realizowała zamówienia (wartości milionów złotych!) bez przetargów np. dla URM, GUC, ZUS, MEN. Później okazało się, że szef Podkańskiego, premier Pawlak “miał prywatne powiązania z właścicielem tej firmy”. Po ujawnieniu tej afery, oczywiście ani Pawlakowi, ani Podkańskiemu nie spadł włos z głowy. Do dzisiaj nie pociągnięto do odpowiedzialności czołowych polityków (praktycznie ze wszystkich dużych partii) , którzy poprzez wprowadzenie wysokich ceł, a później zakazu sprowadzania do Polski żelatyny, przyczynili się do zlikwidowania wszelkiej konkurencji dla fabryk żelatyny niejakiego Kazimierza Grabka, który musiał na pewno “odwdzięczyć się” ustawodawcom za tę przysługę. Nic złego nie spotkało również tych posłów-lobbystów, którzy pomogli swemu koledze posłowi z Unii Wolności, Karolowi Działoszyńskiemu, przegłosować przepis wprowadzający obowiązek stosowania komórkowego zestawu głośnomówiącego w czasie jazdy samochodem. Później wyszło na jaw, że poseł ten jest właścicielem jedynej w Polsce firmy sprzedającej tego typu zestawy.

 

W latach 1996-97 w wyniku nieuczciwości opłacanych prze siebie urzędników Polacy stracili kolejne 9 milionów złotych. Urząd Rejonowy w Warszawie sprzedał bowiem wysokim urzędnikom państwowym ponad 150 mieszkań za symboliczną sumę. Najpierw mieszkania te przydzielane były jako służbowe, a potem – na prośbę urzędnika – były sprzedawane za 20% ich faktycznej wartości ! W ten to sposób np. szef gabinetu prezydenta Kwaśniewskiego, Marek Ungier nabył za 49 tys. zł mieszkanie w Warszawie o powierzchni 110 mkw. Faktycznie mieszkanie to warte było 5 razy więcej, tj. ok. 250 tys. zł ! Prokurator oczywiście umorzył śledztwo. Według NIK polscy podatnicy stracili w roku 1998 kolejne 85 milionów złotych w wyniku niekorzystnej dla Skarbu Państwa prywatyzacji Domów Centrum. Odpowiedzialność za to ponosił minister  skarbu Emil Wąsacz. Zawiadomienie NIK o pedejrzeniu popełnienia przestępstwa zostało oddalone przez prokuraturę. Także komputeryzacja ZUS przyniosła polskim podatnikom straty w wysokości kilkuset milionów złotych, gdyż zainstalowany program okazał się bublem. Szefami ZUS byli wówczas Stanisław Alot i Anna Bańkowska. Jak zwykle nikt nie został pociągnięty do odpowiedzialności. Za czasów wiceministra gospodarki (w rządzie Buzka), Jerzego Szlązaka, odpowiedzialnego za restrukturyzację górnictwa, gwałtownie wzrosło zadłużenie kopalń. Okazało się, że syn wiceministra miał handlować tymi długami, nieźle na tym zarabiając. Jedyną konsekwencją była dymisja wiceministra. Mimo, że NIK zarzuciła “korupcjogenne zarządzanie” resortem łączności i skierowała stosowne zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa do prokuratury, cała sprawa zakończyła się jedynie dymisją ministra Tomasza Szyszko (z AWS). Bliskiego współpracownika wiceministra obrony, Romualna Szeremietiewa, oskarżonego o wymuszanie łapówek, aresztowano w ostatniej chwili na pokładzie promu, którym chciał uciec do Szwecji. Samemu Szeremietiewowi zarzucono, że wydawał więcej niż oficjalnie zarabiał (np. na luksusową willę pod Warszawą). Do dzisiaj nie wiadomo, co prokuratura zrobiła, by postawić przed sądem “bohaterów” tej wojskowej afery korupcyjnej. Choć na pośle AWS, Marku Kolasińskim, ciążyły zarzuty wyłudzenia ok. 100 milionów złotych, nie uchylono mu immunitetu (bronił go np. ówczesny minister sprawiedliwości Stanisław Iwanicki). Dzięki temu Kolasiński uciekł za granicę z paszportem dyplomatycznym w ostatnim dniu kadencji Sejmu. Został później aresztowany  i sprowadzony do Polski. Zobaczymy, czy zostanie skazany, skoro okazało się niedawno, że w Polsce zaginęło 295 akt śledztw prokuratorskich!

W Polsce tylko ryby nie biorą. Nie ma takich partii, środowisk, zawodów, które wolne by były od korupcji. Łapówki biorą posłowie (i prawicowi, i lewicowi), burmistrzowie, prokuratorzy, policjanci, lekarze, nauczyciele. Co z tego, że od 1 stycznia 2002 roku w Polsce obowiązuje ustawa o dostępnie do informacji publicznej, a od 1 stycznia 2003 – mamy nowe brzmienie przepisów, które można określić mianem “antykorupcyjne”. Nakazują one np. wysokim urzędnikom ujawnienie majątku. Ale przecież np.w/w wójt Czorsztyna po przyjęciu kilkuset tysięcy złotych  łapówki mógłby kupić za te pieniądze jakąś nieruchomość np. w Ustce, zapisując ją np. na żonę. Część osób, które zaczynają zajmować się polityką, od razu przeprowadza rozdzielność majątkową z własną żoną i cały “urobek” oficjalnie stanowi jej własność. Polityk nie musi wtedy ujawniać finansowych “zdobyczy” w swym  corocznym oświadczeniu majątkowym. Antykorupcyjnie polskie przepisy działają tylko w teorii. Solidarność dającego i biorącego łapówkę być może (?) będzie nieco mniejsza po zmianie przepisów karnych (od 1 lipca 2003 r.), które teraz gwarantują bezkarność dającemu pod warunkiem, że bezpośrednio po wręczeniu łapówki złoży stosowne zeznania przed prokuratorem. Zobaczymy, czy ta zmiana przepisów ograniczy w Polsce korupcję, czy też stanie się przyczyną bezpodstawnych oskarżeń tych urzędników i polityków, którzy nie będą chcieli “załatwiać” spraw za łapówkę i przez to staną się ofiarą zemsty łapówkarzy.

PS

Czy w roku 2007 powyższe spostrzeżenia zasługują nadal na uwagę i działanie. Podobno w roku 2007 słowo "korupcja" przestało być "modne". Czy słusznie?

 

_________________________________________________ w czasie mojego wykładu w Chicago w lutym 2009 _________________________________________________ _________________________________________________ patrz: www.marekciesielczyk.com _________________________________________________ dr politologii Uniwersytetu w Monachium, Visiting Professor w University of Illinois w Chicago, pracownik naukowy w Forschungsinstitut fur sowjetische Gegenwart w Bonn, Fellow w European University Institute we Florencji, europejski korespondent Radia WPNA w Chicago, autor pierwszej książki w jęz.polskim nt.KGB, 12 lat radny Rady Miejskiej w Tarnowie, Dyrektor Centrum Polonii w Brniu do 31 marca 2011, Redaktor naczelny pisma i portalu Prawdę mówiąc - www.prawdemowiac.pl _________________________________________________ skopiuj poniższy adres i wklej - jest tu relacja telewizji POLONIA z mojego wykładu w Chicago w lutym 2009: http://vids.myspace.com/index.cfm?fuseaction=vids.individual&VideoID=52245621 _________________________________________________

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (3)

Inne tematy w dziale Polityka