Marek Ciesielczyk Marek Ciesielczyk
746
BLOG

Lustracji ciąg dalszy - znaczenie książki Zaleskiego dla Polonii

Marek Ciesielczyk Marek Ciesielczyk Polityka Obserwuj notkę 16

„Na początku tak zwanej transformacji dokumenty SB, dotyczące tajnych współpracowników, otrzymał Prymas Glemp. Także on (podobnie jak wcześniej komisja Michnika) nie zrobił użytku z tej wiedzy. Wiadomym było, że wśród kapłanów, w tym także biskupów, są ludzie, którzy od lat współpracowali z SB”.

(z książki M.Ciesielczyka pt: „Przeciw korupcji”, Tarnów 2005, str. 138-139)
 

 

Jeden z donosów na mnie, gdy mieszkałem na emigracji w RFN

 

W IV RP w tej chwili 432 funkcjonariuszy stalinowskiej prokuratury i „sądów” wojskowych, którzy w okresie wczesnej PRL wydawali wyroki śmierci na polskich patriotów, pobiera wysokie, wielotysięczne emerytury wojskowe. Wśród nich jest na przykład były stalinowski sędzia Mieczysław Widaj, do którego kieszeni każdego miesiąca wpływa ok. 9.000 zł emerytury za to między innymi, że w okresie PRL wydał 106 wyroków śmierci, m.in. na majora Zygmunta Szendzielarza „Łupaszkę” czy też na asa polskiego lotnictwa, generała Stanisława Skalskiego. W roku 2007 IV RP nie może uporać się z przeszłością. Winni komunistycznych zbrodni nie tylko nie zostali ukarani, lecz cieszą się przywilejami w wolnej Polsce. Na emigracji, wśród Polonii nadal nie są znane nazwiska komunistycznych agentów mimo kilku listów protestacyjnych w tej sprawie różnych środowisk polonijnych. W dalszym ciągu ambasadorem RP w USA jest Janusz Reiter, którego kompromituje treść artykułów z lat 70-tych np. na temat Saddama Husaina czy systemu komunistycznego w PRL. Także i w tej sprawie protestowała Polonia w zeszłym roku. Także i w tej sprawie – jak na razie – bezskutecznie.

Zaledwie jeden spośród kilkudziesięciu duchownych, przedstawionych jako TW przez Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego w jego książce „Księża wobec bezpieki”, przyznał się do współpracy z komunistyczną Służbą Bezpieczeństwa, wyrażając skruchę z tego powodu. Najbardziej prominentni duchowni, którzy zostali zarejestrowani przez SB jako jej tajni współpracownicy, tj. biskupi Wielgus i Paetz do końca nie przyznawali się do winy, a tarnowski biskup Skworc wyraził jedynie ubolewanie z powodu zbytniej zażyłości z funkcjonariuszami SB. W tym miejscu należy przypomnieć, iż nieco wcześniej wicepremier Zyta Gilowska  została oczyszczona przez sąd lustracyjny, choć zachowane w IPN dokumenty mogły wskazywać na zasadność innego wyroku. Także były premier Józef Oleksy został uniewinniony, choć zdaniem sądu lustracyjnego okazał się „obiektywnym” kłamcą. Tarnowski poseł Samoobrony – pułkownik LWP Jerzy Zawisza (TW „Renata”) został co prawda uznany przez sąd  pierwszej instancji za kłamcę lustracyjnego, lecz nie jednogłośnie. Zdanie odrębne miał przewodniczący składu sędzia Sądu Apelacyjnego w Warszawie Jarosław Góral. W PRL działało co najmniej kilkadziesiąt (jeśli nie kilkaset) tysięcy tajnych współpracowników SB, co najmniej 10-15% duchownych było donosicielami, a dzisiaj okazuje się, że w Polsce nie ma praktycznie winnych. Lustracja wobec tego wydaje się być czystą fikcją.

 

Tak się składa, że znam osobiście księdza Tadeusza Zaleskiego i byłem świadkiem jego zaangażowania w działania demokratycznej opozycji na przełomie lat 70-tych i 80-tych, gdy jeszcze jako kleryk pomagał nam w Krakowie ukrywać podziemne wydawnictwa. W roku 1983 komuniści uniemożliwili mu kontynuowanie studiów w Rzymie, odmawiając wydania paszportu ze względu na jego opozycyjną działalność. W tym samym czasie inni duchowni, którzy kolaborowali z SB, mogli wyjeżdżać na Zachód, kiedy tylko chcieli. Na ciotkę księdza Zaleskiego, siostrę zakonną Miriam Isakowicz donosił tajny współpracownik SB „Ignacy”, tj. biskup Jerzy Dąbrowski, zastępca sekretarza Konferencji Episkopatu Polski.

 

W książce księdza Zaleskiego odnaleźć można wiele wątków istotnych dla polskiej emigracji politycznej oraz Polonii. Tajnym współpracownikiem SB (od roku 1965) o pseudonimie „Janiszewski” był np. znany w środowisku Polonii chicagowskiej jezuita Stefan Filipowicz. Ojciec Filipowicz na początku lat 70-tych był kierownikiem sekcji polskiej Radia Watykańskiego, zaś od początku lat 80-tych działał wśród Polonii amerykańskiej. W roku 1965 USA po raz pierwszy odwiedził inny TW o pseudonimie „Jolanta”, czyli ksiądz Antoni Siuda, ze znanej wśród chicagowskich górali miejscowości Maniowy. Od początku lat 70-tych do roku 1989 ten ksiądz z Podhala spotkał się z oficerami SB około 100 razy, składając donosy m.in. na księdza Franciszka Blachnickiego, twórcę Ruchu Światło–Życie oraz Międzynarodowego Centrum Ewangelizacji w Carlsbergu w RFN.  Do tego ośrodka emigracyjnego komuniści wysłali dwóch innych agentów Andrzeja i Jolantę Gontarczyk. Ta ostatnia po powrocie do Polski pracowała (już po zmianach 1989 roku) w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych, zajmując się za czasów ministra Ryszarda Kalisza (z SLD).... zwalczaniem korupcji !  W latach 80-tych tajnym współpracownikiem SB o pseudonimie „Turysta” był także kapelan Związku Podhalan – ksiądz Mieczysław Łukaszczyk z Nowego Targu, który donosił np. za koniaki czy brendy. Interesującym dla Polonii może być także fakt, iż SB bardzo często werbowała księży, pracujących w Rabce lub jej okolicach.

 

Gdy okazało się, że poznański arcybiskup Juliusz Paetz był TW „Fermo”, nikt nie mógł się dziwić, jako że tuż przez dekonspiracją wyszło na jaw, iż duchowny ten molestuje kleryków. Paetz przez pewien czas pracował w Watykanie. Komuniści mieli więc dzięki niemu dostęp do wielu dokumentów kościelnych. W jednym z esbeckich raportów na temat kontaktów z księdzem Paetzem czytamy: „Jak wynika z przeprowadzonych obliczeń, średni koszt uzyskania jednej informacji w omawianym okresie kształtował się na poziomie ok. 8.400 lirów włoskich.” Jak więc widać, ksiądz Paetz dość tanio sprzedawał informacje.

 

Pod koniec lat 70-tych SB zwerbowała późniejszego biskupa tarnowskiego Wiktora Skworca. Ze swymi oficerami prowadzącymi ksiądz Skworc (TW „Dąbrowski”) spotykał się w warunkach konspiracyjnych w ich prywatnych samochodach i to zazwyczaj poza miastem. Donosił np. na członka śląskiej opozycji demokratycznej Kazimierza Świtonia. Skworc był wówczas sekretarzem biskupa katowickiego Herberta Bednorza. SB otrzymywała dlatego od niego dość precyzyjne informacje na temat ruchów biskupa – także jego kontaktów z Watykanem. W roku 1979 i 1980 dzisiejszy biskup tarnowski przyjął od SB na swoje urodziny tzw. paczki delikatesowe. Polonię może zainteresować to, że w roku 1986 ksiądz Skworc przekazywał informacje na temat rozmów z biskupem Szczepanem Wesołym, duszpasterzem Polaków na emigracji. Pytany przez dziennikarzy, czy po ujawnieniu materiałów na temat tajnych współpracowników nie obawia się procesów, ksiądz Zaleski odpowiedział: „Nie obawiam się. Wręcz przeciwnie – mógłbym pokazać dokumenty, których w książce z różnych względów nie zamieściłem. Mógłbym także powołać świadków. Na przykład Kazimierz Świtoń może zeznać, że esbecy czerpali informacje o nim od księdza Wiktora Skworca….”

 

Pewną ciekawostką jest to, że w jednym z dokumentów zachowanych w archiwach IPN znajdujemy informacje, że następca biskupa Bednorza – biskup Zimoń do rozmów z Wojewódzkim Urzędem Spraw Wewnętrznych w Katowicach wyznaczył obok księdza Skworca także księdza Myszora. Gdy do biskupa Skworca dotarły informacje, że z dokumentów IPN wynika, iż został przez SB zarejestrowany jako TW „Dąbrowski”, zwrócił się z prośbą o zbadanie tych dokumentów właśnie przez księdza Myszora oraz Andrzeja Grajewskiego, któremu później zarzucono związek z wojskowymi służbami specjalnymi. Już po ukazaniu się książki ksiądz Tadeusz Zaleski ujawnił, iż ten sam Grajewski utrudniał mu dostęp do IPN-owskiej teczki biskupa Skworca: „Pracujący tam (w IPN, jako członek kolegium IPN, przyp.M.C.) Andrzej Grajewski robił wszystko, by uniemożliwić mi badania. Dysponuję odpowiednimi oświadczeniami pracowników IPN i mogę przedstawić je w sądzie”.

 

Na pewno wielkim szokiem było ujawnienie informacji, że także jeden z przyjaciół Jana Pawła II – ksiądz Mieczysław Maliński był TW o pseudonimie „Delta”. Komunistyczne służby specjalne zainteresowały się nim już na początku lat 60-tych, gdy wydano mu paszport, by wyjechał na studia do Rzymu. Już tam przekazywał cenne informacje np. na temat tego, co dzieje w Watykanie. Księża agenci współpracowali z SB albo pod wpływem szantażu, albo w zamian za paszport, albo nawet za drobne prezenty. Jeden z takich TW o pseudonimie „Brzeski” otrzymywał od oficerów prowadzących np. bombonierki, wyroby Cepelii, komplety pościelowe, komplet żarówek!

 

Kolejny ksiądz z Podhala Jan Łasut, dzięki współpracy z SB (jako TW „Franciszek”) był w stanie załatwić (za dolary) paszport w ciągu kilku dni nie tylko dla siebie, ale i znajomych, co przysparzało mu coraz to nowych przyjaciół. Zasłynął także z częstych kontaktów z konsulatem USA w Krakowie. Ten TW z Poronina musiał więc działać na różnych płaszczyznach. Wakacje roku 1989 spędzał na safari w Kenii. Znany teraz w całej Polsce zakopiański TW o pseudonimie „Ewa”, czyli ksiądz Mirosław Drozdek w latach 1975-85 wyjeżdżał regularnie - często dwa razy w roku – do Szwajcarii, Włoch czy USA. Z kolei TW „Strażak”, czyli ksiądz Franciszek Niewiedział – proboszcz z podhalańskiego Podczerwonego – w latach 80-tych organizował pielgrzymki do Włoch, donosząc na ich uczestników. 2 marca 2007 roku w „Gazecie Krakowskiej” ukazał się wywiad z byłym szefem SB w Zakopanem, Andrzejem Szczepańskim, który stara się bagatelizować fakt zwerbowania przez SB księdza Drozdka. Jednak jego linia obrony jest tak infantylna, że jeszcze bardziej pogrąża duchownego z Zakopanego. Także akcje zbierania podpisów księży z diecezji tarnowskiej i z Podkarpacia pod listami w obronie zdemaskowanych biskupów, zamiast pomóc jeszcze bardziej im zaszkodziły, gdyż było jasne, iż są organizowane „odgórnie”.

 

W roku 1978 do USA wyjechał inny agent SB w sutannie – ksiądz Ignacy Górka, który w latach 1968-74 działał w Zakopanem. Ksiądz Stanisław Szlachta z Kalwarii Zebrzydowskiej (od 1961 roku TW „Zebrzydowski”) otrzymał od SB paszport i polecenie spenetrowania polskiego środowiska w Rzymie. Donosił np. na znanego starszemu pokoleniu Polonii arcybiskupa Józefa Gawlinę – duszpasterza polskiej emigracji. Niektórzy księża współpracowali z SB do ostatnich dni PRL-u. Np. współpracę z TW „Waga” (czyli proboszczem parafii katedralnej na Wawelu – księdzem Januszem Bielańskim)  SB zerwała dopiero po 1 listopada 1989 roku, czyli gdy funkcjonował już rząd Tadeusza Mazowieckiego. Dzięki donosom tajnych współpracowników SB z Polski usunięto w 1985 roku dwóch konsulów amerykańskich, którzy brali udział wówczas w uroczystościach kościelnych w Nowej Hucie.

 

Opisane przez księdza Zaleskiego przypadki mogą szokować, zwłaszcza Polonię amerykańską, której znaczna cześć wywodzi się z Podhala czy też regionu tarnowskiego, znanych z pobożności mieszkańców. Sam fakt współpracy z SB 10-15% duchownych nie jest jednak zaskoczeniem. Szokiem natomiast może być reakcja tych kapłanów, których współpraca z SB została teraz ujawniona. Jak już była mowa na wstępie, zaledwie jeden z nich przyznał się do winy i wyraził skruchę. Inni, zdemaskowani w książce „Księża wobec bezpieki”,  bronią się w sposób typowy dla „Gazety Wyborczej” – „dokumenty w archiwach IPN są niewiarygodne”, „dlaczego esbecy mają pisać naszą historię”, „moje rozmowy z SB nikomu nie zaszkodziły”,  „by iść do przodu, nie można obracać się za siebie”  etc. Dużym błędem było zatajenie przez Marka Lasotę w jego książce „Donos na Wojtyłę”, wydaną w 2006 roku, nazwisk księży i biskupów - tajnych współpracowników SB. Jeden z pracowników krakowskiego IPN powiedział mi, że Lasota nie chciał narażać się władzom kościelnym, gdyż pisał jakąś pracę na katolickiej uczelni. Gdyby Lasotka zachował się rok temu inaczej, dzisiaj Kościół w Polsce nie znalazłby się w tak trudnej sytuacji.

 

W jednym z wywiadów ksiądz Zaleski mówi: „W całym życiu esbecy nie skrzywdzili mnie tak bardzo jak skrzywdziła mnie kuria krakowska…..Wszystko co robiłem, robiłem w poczuciu odpowiedzialności za Kościół…..Arcybiskup Życiński…nie chciał merytorycznej dyskusji, tylko zareagował obelgami pod moim adresem….znany jest z tego, że chciałby spalić wszystkie archiwa IPN….A esbeckie teczki to kawałek prawdy o czasach mojego pokolenia. Ktoś w końcu musiał do nich zajrzeć”.

 

Nadchodzi czas prawdy także dla Polonii. Od 15 marca obowiązywała nowa ustawa lustracyjna, która umożliwiała praktycznie nieograniczony wgląd w akta SB. IPN nie może jednak na razie rozpocząć publikacji w internecie nazwisk tajnych współpracowników komunistycznych służb specjalnych ze względu na niedoróbki prawne autorów ustawy i nadgorliwości Trybunału Konstytucyjnego.

Co się jednak będzie działo, gdy to się zmieni? Jak zareagują władze imigracyjne USA? Czy zdekonspirowani agenci komunistyczni zostaną deportowani ze Stanów Zjednoczonych? Czy Polonia będzie o to zabiegać?

 

 

_________________________________________________ w czasie mojego wykładu w Chicago w lutym 2009 _________________________________________________ _________________________________________________ patrz: www.marekciesielczyk.com _________________________________________________ dr politologii Uniwersytetu w Monachium, Visiting Professor w University of Illinois w Chicago, pracownik naukowy w Forschungsinstitut fur sowjetische Gegenwart w Bonn, Fellow w European University Institute we Florencji, europejski korespondent Radia WPNA w Chicago, autor pierwszej książki w jęz.polskim nt.KGB, 12 lat radny Rady Miejskiej w Tarnowie, Dyrektor Centrum Polonii w Brniu do 31 marca 2011, Redaktor naczelny pisma i portalu Prawdę mówiąc - www.prawdemowiac.pl _________________________________________________ skopiuj poniższy adres i wklej - jest tu relacja telewizji POLONIA z mojego wykładu w Chicago w lutym 2009: http://vids.myspace.com/index.cfm?fuseaction=vids.individual&VideoID=52245621 _________________________________________________

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (16)

Inne tematy w dziale Polityka