Po trzęsieniu ziemi, związanym z publikacją książki księdza Zaleskiego oraz sprawie arcybiskupa Wielgus, nastąpiła błoga cisza. TW po prostu nie było, a jak byli, to nie warto o tym pamiętać.
W ostatnich miesiącach w polskich mediach ukazało się sporo artykułów, zawierających opinie na temat tak zwanej lustracji księży oraz pracy dicezjalnych komisji, badających dokumenty zgromadzone w Instystucie Pamięci Narodowej, dotyczące inwigilacji Kościoła katolickiego przez komunistyczną Służbę Bezpieczeństwa. Teksty te zawierały sugestie, jakoby werbowanie księży katolickich przez oficerów SB odbywało się wyłącznie na zasadzie szantażu, gróźb, którym nie sposób było się oprzeć. Lansowana jest także teza, jakoby ze względu na dobro Kościoła katolickiego lepiej było nie ujawniać nazwisk tych księży, którzy donosili na swych kolegów duchownych oraz wiernych.
Jako że – po pierwsze - nie zgadzam się ani z jedną, ani z drugą tezą, po drugie – sam byłem ofiarą Służby Bezpieczeństwa i uzyskałem z IPN status pokrzywdzonego przez SB, a po trzecie – przez wiele lat zajmowałem się zawodowo analizą funkcjonowania komunistycznych służb specjalnych (jestem autorem pierwszej w języku polskim książki na temat historii rosyjskich i sowieckich służb), pozwolę sobie na polemikę z przedstawianymi w polskich mediach twierdzeniami.
Już w latach 80-tych miałem okazję zapoznać się w wielu zachodnich placówkach badawczych, np. w Forschugsinstytut fuer sowjetische Gegenwart w Bonn, gdzie pracowałem jako asystent jednego najwybitniejszych sowietologów, profesora Michaela Voslensky’ego, z dokumentami komunistycznych służb specjalnych, które zostały zdobyte przez wywiady zachodnie od podwójnych agentów KGB, Stasi, SB etc. Z analizy tych materiałów wynikało, iż w państwach komunistycznych tajne służby funkcjonowały w ten sposób, iż było praktycznie niemożliwe, by gromadzone przez nie dokumenty (np. sporządzane na podstawie donosów tajnych współpracowników) były fałszowane, zawierały nieprawdziwe informacje. Gdy powstała możliwość obejrzenia swojej teczki w IPN, oczywiście z tego skorzystałem. Także analiza tych dokumentów (np. donosów na mnie TW pracujących dla SB w Krakowie, Tarnowie, a nawet za granicą, gdzie mieszkałem kilkanaście lat), potwierdziła, że materiały te są wiarygodne. Potwierdzają to wszyscy pracownicy naukowi Instytutu Pamięci Narodowej.
Ci, którzy dzisiaj podważają wiarygodność dokumentów zgromadzonych w IPN albo nie mają pojęcia o funkcjonowaniu komunistycznych służb specjalnych, albo robią to w określonych celu – chcą chronić w ten sposób siebie lub inne osoby, o których wiedzą, że były tajnymi współpracownikami SB. Na podstawie zdobytej od podwójnego agenta już w latach 70-tych przez CIA tajnej instrukcji KGB wiemy, że komunistyczne służby specjalne werbowały tajnych współpracowników, stosując cztery metody: 1. zastraszały, szantażowały ofiarę, wykorzystując zazwyczaj informacje, których ujawnienia się obawiała (np. kochanka, skłonności homoseksualne etc), 2. oferowały pieniądze (wiedząc, że ktoś ma długi lub kosztowne hobby) lub inne korzyści (np. wyjazdy na Zachód), 3. wykorzystywały fakt, że ofiara jest w jakiś sposób niepełnosprawna, upośledzona. Znane są przykłady TW, którzy się jąkali i mieli z tego powodu kompleksy od wczesnego dzieciństwa. Przynależnośc do potężnej instytucji, jaką był np. KGB czy SB dowartościowała takiego człowieka. Tego typu reakcje psychiczne skrzętnie wykorzystywali oficerowie prowadzacy TW. 4. werbowano ludzi, którzy ze względów czysto ideowych gotowi byli pomóc komunistom ( wielu intelektualistów zachodnich współpracowało z KGB ze względów właśnie ideowych).
W latach 40-tych, 50-tych czy jeszcze w 60-tych wielu Polaków (w tym i księży) werbowano przy pomocy szantażu, gróźb. Jednak już w latach 70-tych i 80-tych PRL-owska Służba Bezpieczeństwa zmieniła metody, zwłaszcza wobec księży, inteligencji czy studentów. Pod koniec lat 70-tych, gdy byłem aresztowany przez SB, jej oficerowie, którzy mnie przesłuchiwali, najpierw próbowali rozmawiać ze mną np. o filozofii Kanta, a dopiero później – w sposób niezwykle kulturalny – apelowali do mnie mniej więcej więcej taki sposób: „Panie Marku, jest Pan przecież człowiekiem inteligentnym i wie Pan doskonale, że nic Pan nie zmieni w naszym kraju….daj Pan spokój….”
Także ujawnione dokumenty IPN, dotyczące biskupa Wielgusa, potwierdzają, że SB bardzo często stosowała inne metody niż groźby-szantaż. Wielgus marzył o karierze naukowej, wyjazdach, stypendiach zagranicznych i SB pomagała mu w tym. Twierdzenie, że księża zgadzali się na współpracę z komunistami tylko ze względu na poważnie brzmiące groźby jest po prostu nieprawdziwe. Potwierdza to także przykład ojca Hejmo. Motywy natury materialnej były równie popularne jak szantaż, a w latach 80-tych przeważały w przypadku inteligencji, studentów, księży.
Także często prezentowana obecnie w Polsce teza, że mniejszym złem jest nieujawnianie nazwisk księży - tajnych współpracowników SB, jest nieprawdziwa. Wcześniej czy później nazwiska te zostaną ujawnione, gdyż zbyt duża jest już liczba poszkodowanych przez SB, którzy – jak piszący te słowa – otrzymują od IPN odtajnione nazwiska komunistycznych agentów, którzy na nich donosili. W Internecie ujawniłem nazwiska i inne dane tajnych współpracowników SB (moich kolegów ze studiów), którzy pisali raporty dla Służby Bezpieczeństwa. Jeśli hierarchia kościelna sama nie ujawni nazwisk donosicieli, to zrobią to ofiary, tj. ludzie którzy otrzymują cały czas odtajnione nazwiska „swoich” TW. Dlatego lepiej dla Kościoła, czyli nas wszystkich, którzy go tworzymy, byłoby, gdyby komisje diecezjalne, które posiadają już dane donosicieli, same ujawniły nazwiska TW lub gdyby zrobili to oni sami. Wypieranie się winy – tak jak robił to do końca biskup Wielgus – zrażą do księży wiernych.
Nie jest moim zdaniem prawdziwa teza, lansowana przez niektórych hierarchów kościelnych, że ujawnienie całej prawdy o agentach komunistycznych w polskim Kościele, zachwieje wiarą w Boga, a co najmniej w Kościół katolicki w Posce. Gdyby się nawet okazało, że 90 procent polskich biskupów było tajnymi współpracownikami komunistycznej Służby Bezpieczeństwa, to przecież nie spowodowałoby, że przestałbym wierzyć w Boga czy respektować Kościół katolicki. Jestem pewien, że tak samo zachowałby się rolnik z Rzepiennika Strzyżewskiego i robotnik z Nowej Huty. W interesie hierarchii kościelnej, całego Kościoła katolickiego oraz naszej wiary jest ujawnienie całej prawdy. Nie bez powodu Jan Paweł II często przypominał, że to ona nas wyzwoli. Gdyby się nawet okazało, że większość hierarchów była TW, to i tak dla nas będzie bardziej istotne, że w naszym Kościele byli i są tacy ludzie, jak Karol Wojtyła, Stefan Wyszyński, Jerzy Popiełuszko czy Tadeusz Zaleski.
Nie jest w stanie zmienić mojego stosunku do katolicyzmu fakt, że w moim Kościele jest taka postać, jak biskup Wielgus. Pod koniec lat 70-tych, gdy byliśmy - jako studenccy dysydenci - prześladowani przez SB, pomagali nam tacy ludzie, jak Tadeusz Zaleski (wówczas jeszcze kleryk, który ukrywał u siebie naszą „bibułę”), biskup przemyski Tokarczuk, który pomagał nam także finansowo, gdy traciliśmy stypendia i akademiki z powodu działalności opozycyjnej, ksiądz profesor Tischner i kardynał Macharski, którzy starali się łagodzić represje, jakie nas dotykały ze strony krakowskich komunistów.
_________________________________________________ w czasie mojego wykładu w Chicago w lutym 2009 _________________________________________________ _________________________________________________ patrz: www.marekciesielczyk.com _________________________________________________ dr politologii Uniwersytetu w Monachium, Visiting Professor w University of Illinois w Chicago, pracownik naukowy w Forschungsinstitut fur sowjetische Gegenwart w Bonn, Fellow w European University Institute we Florencji, europejski korespondent Radia WPNA w Chicago, autor pierwszej książki w jęz.polskim nt.KGB, 12 lat radny Rady Miejskiej w Tarnowie, Dyrektor Centrum Polonii w Brniu do 31 marca 2011, Redaktor naczelny pisma i portalu Prawdę mówiąc - www.prawdemowiac.pl _________________________________________________ skopiuj poniższy adres i wklej - jest tu relacja telewizji POLONIA z mojego wykładu w Chicago w lutym 2009: http://vids.myspace.com/index.cfm?fuseaction=vids.individual&VideoID=52245621 _________________________________________________
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka