Czy Święta Wielkanocne służą wyciszeniu, pojednaniu, prawdziwie rodzinnym spotkaniom? Janusz Wojciechowski mówi, że "to tylko chwilowy rozejm". "Jesteśmy wielkim narodem - pisze w Salonie24 - którego nic nie łączy, ani wspólne świętości, ani wspólna pamięć, ani wspólna wizja przyszłości". "Nie łączy nas już - dodaje - nawet Małysz, od kiedy zszedł ze skoczni narciarskiej i wszedł na skocznię polityczną". Stąd moje pytanie: Czy możemy mówić o wielkim narodzie, skoro nic nas nie łączy? Nie sądzę, aby tak mogło być. Albo już nie jesteśmy narodem (wielkość nie ma tu nic do rzeczy), albo są więzi, które decydują o istnieniu narodowej wspólnoty.
Pan Janusz Wojciechowski popełnił błąd, lecz skąd ów błąd się bierze? Nie mamy powodów wątpić, że u jego podstaw jest troska o stan spraw społecznych i narodowych. Europoseł zauważył, że wprawdzie jesteśmy obok siebie, ale nie potrafimy być razem. Bycie Polakiem dla jakże wielu Polaków nie jest trendy. Nie podobamy się sobie. Chcemy być inni, ale nie pracujemy nad sobą. O tym, że europejskość jest dana poprzez pracę, współpracę, tradycję i koloryt tego, co lokalne, już nie myślimy. Czy wszyscy tacy jesteśmy?
Można powiedzieć, że za sprawą takich postaw społeczeństwo polskie, jako polskie, jest w stanie rozkładu. Co więcej, wspólnota europejska, wydrążona od środka, ideowo nijaka, wydaje się być także w stanie rozkładu. Wprawdzie mówi się jeszcze o prawach człowieka, mówi się także o solidarności z biednymi, ale rozmowy takie bardziej przypominają ćwiczenia w miłej dla ucha sztuce poprawności politycznej, aniżeli pogłębiony namysł ideowy i moralny. Czy to już znaczy, że nic nas nie łączy? Pomówmy o społeczeństwie.
Wyjdźmy od pojęcia systemu społecznego i przyjmijmy, ze społeczeństwo polskie jest takim systemem. Jeśli system to elementy i więzi, które go tworzą. Niewątpliwie system społeczny jest systemem realnym, dynamicznym i jakoś celowym. Jakie są jego podstawowe elementy, jaka jest natura więzi, które sprawiają, że jest to system?
Aby żyć, trzeba jeść, ubrać się, gdzieś mieszkać. Uogólniając można powiedzieć, że trzeba prowadzić działalność gospodarczą. Stąd powszechne mniemanie, że ekonomia jest najważniejsza. Niektórzy sądzą, że jest jedynie ważna, popełniając tym samym błąd, który można nazwać ekonomizmem w myśleniu i działaniu. Jest to bardzo kosztowny dla samej gospodarki błąd.
Infantylne przekonanie czasu transformacji ustrojowej w Polsce, że niewidzialna ręka wolnego rynku załatwi wszystkie istotne dla systemu społecznego sprawy, jest takiego błędu wyrazem. Doświadczenie podpowiada, że jeśli już taka ręka ujawni się, najczęściej na skutek aspiracji politycznych, to jest to ręka aferzysty.
Przyjmijmy, że ekonomia jest pierwszym z trzech elementów (podsystemów) życia społecznego. Kenneth Boulding, ekonomista amerykański formatu światowego, mając na myśli ekonomię zorientowaną na ideę wolnego rynku, mówi tutaj o systemie wymiany, jako że prawa wymiany mają być poszanowane. Jaki jest kolejny element?
Tak już jest, że ktoś rządzić musi. A zatem polityka, jako przytomna troska o dobro wspólne obywateli, jest tym poszukiwanym drugim elementem systemu społecznego. Wprawdzie anarchiści są innego zdania, tyle tylko, że anarchia, o czym wiedział już Arystotels, jest matką władzy despotycznej.
Jeśli politykę sprowadzimy do biznesu, popełnimy błąd ekonomizmu. Jeśli polityce podporządkujemy gospodarkę będziemy mieć do czynienia z prymatem ideologii i bardziej lub mniej rozbudowanym systemem nakazowo-rozdzielczym. Niewydolność gospodarcza idzie w parze ze wzrostem represji. Stąd totalitaryzm w swoich dwóch podstawowych odmianach, tak dobrze nam znany z dziejów ubiegłego wieku. Biorąc pod uwagę fakt, że w polityce, nie tylko z konieczności, środki represji są stosowane, Boulding mówi tutaj o systemie represji. Jaki jest trzeci element systemu społecznego?
Brak zrozumienia dla kultury, jako jednego z trzech podsystemów systemu społecznego sprawia, że kultura jest ceniona wyłącznie dla osiągania zysków lub dla sprawowania władzy. Tymczasem właśnie kultura jest tym elementem, który decyduje o całości i jakości życia społecznego. W kulturze decydują się sprawy wartości, hierarchii wartości, sensu życia. Nie bez powodu dopiero tutaj Boulding mówi o systemie integracji. Zauważmy jeszcze, że nawet naturę (przyrodę) mamy daną poprzez kulturę. W kulturze jest też miejsce na pojęcie narodu.
Kenneth Boulding w rozprawie "Etyka i biznes" tak pisze: "System wymiany [ekonomia wolnorynkowa - L. Z.] niemal zawsze dostarcza jednostkom możliwości uzyskania indywidualnych korzyści przez poświęcenie zasad moralnych. Instytucje wymiany bowiem same z siebie nie wyłaniają ani kontroli, ani internalizacji - to znaczy ani systemu groźby, ani systemu integracji, dzięki którym owe wartości moralne mogłyby zostać zachowane. Społeczeństwo, które poświęca nieproporcjonalnie dużą część swego życia i energii systemowi wymiany, może doprowadzić do podważenia tego systemu". Inaczej mówiąc, nadmierne zainteresowanie ekonomią i wolnym rynkiem może doprowadzić do podważenia tej ekonomii. Czy z taką sytuacją nie mamy do czynienia dziś? A nam nadal się wmawia, że najważniejsze są tylko pieniądze. Tymczasem doświadczenie podpowiada, że największe pieniądze i najlepsze okazje będą zmarnowane, jeśli zawiodą ludzie. Pieniądze można wypracować.
Okazuje się, że gospodarka wolnorynkowa, aby mogła się rozwijać, musi mieć odpowiednie gwarancje (ograniczenia) prawne i moralne. Normy nie tylko ograniczają, ale także wskazują. Różnica w tym, że o ile norma prawa stanowionego odwołuje się do siły instytucji sprawujących władzę i obowiązuje na danym terytorium, to norma moralna odwołuje się do sumienia, które - przynajmniej potencjalnie - jest w każdym z nas.
Jeśli etykę, jako twórczy namysł nad dziedziną wartości moralnych, których nosicielem jest człowiek, odnajdujemy w kulturze, to moralności możemy się doszukać w każdej dziedzinie życia społecznego. I nie jest to tylko sprawa wykształcenia. Można być osobą wyjątkowo zdolną, wykształconą i na stanowisku, i człowiekiem największych przekrętów. Jeśli moralności brak, to dany podsystem i system społeczny, jako całość zaczynają chorować. Podobnie sprawy się mają z życiem osobowym poszczególnego człowieka.
Każdy z trzech podsystemów systemu społecznego ma pewną autonomię i znaczenie, mimo iż wzajemnie się przenikają. Wartości moralne są wyjątkowo ważne, ale to jeszcze nie znaczy, że są jedynie ważne. Ci wszyscy, którzy - zwłaszcza w sytuacji kryzysu gospodarczego czy politycznego - odwołują się tylko do moralności, popełniają błąd moralizmu. Moralizm, podobnie jak ekonomizm czy woluntaryzm polityczny, potrafi szkodzić całości systemu.
Boulding kończy rozprawę słowami: "Problemem społeczeństwa jest znalezienie właściwych proporcji. Nadmierna dominacja systemu przymusu, systemu rynkowego czy systemu integracji powoduje zazwyczaj rozkład życia moralnego, a nawet dezintegrację społeczeństwa". Czy nie jest tak, że naszym podstawowym problemem nie tylko na dziś jest brak równowagi?
Czy trzeba wyjątkowej przenikliwości, aby zrozumieć, że bez polityki, która ma spełniać przypisane sobie zadania, wolny rynek będzie rynkiem mafijnym? Wolność to nie dowolność, lecz zobowiązanie. Wolny rynek do tego zobowiązuje, aby wolności strzec i w tym pomóc ma prawo. Politycy, którzy idą do polityki, jak do biznesu, i aby tylko zarobić, nie spełniają zadań, które dla biznesu też są niezbędne. Nie zajmują się tym, do czego są zobowiązani, zajmują się natomiast tym, do czego inni są powołani. Najbardziej troszczą się o to, aby wyborcom czy liderom się przypodobać i ponownie być wybranym. Wiedzą, że można także przekupić lub zastraszyć. Zasada pomocniczości w sprawowaniu władzy zostaje pogwałcona, zaś korupcja odnosi sukcesy.
Okazuje się, że bez moralności, o której mówi etyka, system gospodarczy i polityczny ulegają destrukcji. Destrukcji ulega cały system społeczny. Tego właśnie jesteśmy świadkami i uczestnikami. O tym, jak sądzę, pisze Janusz Wojciechowski. Czy to jednak znaczy, że nic nas nie łączy? Tu nie muszą być wszyscy. Zawsze są ci, którzy myślą i czynią inaczej.
Zdrowie społeczne - zauważa Boulding - w zachowaniu proporcji. Zauważmy, że jest to stara i jakże cenna myśl Arystotelesa. Kompromis w działaniu, którego uczył Arystoteles, nie jest konformizmem. Jest wyrazem najwyższej udatności człowieka. Przy pewnym założeniu, że są działania jednoznacznie złe i tutaj o kompromisie nie może być mowy.
Kenneth Boulding - jakże trafnie - dopiero kulturę nazwał systemem integracji. Tutaj doszukał się istotnych więzi dla systemu społecznego, jako całości. Tutaj decydują się sprawy wartości, hierarchii wartości i ważności zadań. Tutaj jest miejsce dla religii, dla filozofii, dla etyki, jako nauki o moralności, ale także dla wielorakich odmian sztuki i dziedzin nauki, zorientowanych na prawdę o świecie i człowieku.
Chodzi tutaj o te dziedziny wiedzy i umiejętności, a także o te instytucje z nimi związane, które bezpośrednio modelują wnętrze człowieka. Edukacja, kształcenie i wychowanie są tutaj najważniejsze. Także dla polityki i gospodarowania są wyjątkowo ważnie. Bez stałej troski o kształtowanie prawych charakterów i prospołecznych postaw obywatele nie dojrzewają do spełniania swych zadań. W tym zakresie poczyniliśmy najwięcej czynów przez zaniechanie i najwięcej zaniedbań.
Gospodarka i polityka, podobnie jak przyroda, są nam dane poprzez kulturę. Ta zaś jest nam dana poprzez tych, którzy są nosicielami wartości, którzy je ucieleśniają. Trudno jest mówić, że są ludźmi kultury ci wszyscy, którzy nie mają zrozumienia dla roli tradycji. Tymczasem, jeśli ludzi kultury w życiu codziennym i na stanowiskach zabraknie, systemy społeczne (od wewnątrz) się rozpadają. Czy grozi to Polsce i Polakom? Są tacy, którzy twierdzą, że nie jesteśmy już jednym narodem. Coraz częściej mówi się o strukturach plemiennych.
Paweł Lisicki w "Uważam Rze" (18-24 IV 2011, nr 11) pisze: "Oficerowie w Katyniu zginęli dlatego, że Sowieci chcieli fizycznie zniszczyć naród polski jako ideę, jako zestaw wartości i zasad. Zabili tych, którzy te wartości uosabiali. Pragnęli zabić polskość i tych, którzy nie chcieli się jej zaprzeć. Jeśli to nie było ludobójstwo, to co nim było?" Czy Janusz Wojciechowski chce nam powiedzieć, że dzisiaj brak jest idei, zestawu wartości i norm, które wyróżniają wśród innych narodów naród polski? A może tylko nie widać tych, którzy uosabiają te wartości? Widać natomiast tych, którzy są kopistami fatalnych wzorów nie tylko zachodnich?
Nie widać ich, jeśli nawet starają się wykrzyczeć swój ból. Mówi się - że są tylko oszołomami, paranoikami, ludźmi anty-systemu. Takich ludzi należałoby zamykać lub leczyć, a zatem także zamykać, aby uleczyć, skoro są tak bardzo inni. Jeszcze skuteczniejszym zabiegiem byłoby odmówić im miana ludzi. Wszystkie takie praktyki są nam już znane z przeszłości, łącznie z prośbą o "bratnią pomoc" któregoś z sąsiadów. Czy zatem brak wystarczających sił jest jedynym problemem, aby "spokój zapanował w Warszawie"? Jeśli tak, to trudno dziwić się temu, że walka o władzę staje się jedynym nakazem. Taka walka zawsze zaczyna się od słów. Zauważmy tutaj, że słowo "wariat" pochodzi od łacińskiego słowa "varius" (inny).
Lecz pojednanie także zaczyna się od słów. Czas i miejsce przy stole wielkanocnym mogą być okazją do rodzinnych sporów, ale także do serdecznej rozmowy, aby nadzieja na dobre przyszłe dni mogła się pojawić i być ofiarowana po świętach innym. Od nas, od naszej kultury bycia razem zależy, jaki to będzie czas. Czas nie wraca, okazje się nie powtarzają, mogą być z czasem podobne okazje, ale będzie to już inny czas i inne okazje. Także w życiu narodu.
Absolwent i doktor Uniwersytetu Jagiellońskiego. Emerytowany nauczyciel akademicki dzisiejszego Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie oraz wykładowca w Wyższej Szkole Zarządzania i Bankowości w Krakowie. Filozof, etyk. Delegat Małopolski na I Krajowy Zjazd NSZZ "Solidarność" w Gdańsku w 1981 r., radny Rady Miasta Krakowa drugiej i trzeciej kadencji, członek władz Sejmiku Samorządowego Województwa Krakowskiego drugiej kadencji, członek i były przewodniczący Komitetu Obywatelskiego Miasta Krakowa, członek Kolegium Wigierskiego i innych stowarzyszeń, ale także wiceprzewodniczący Rady Fundacji Wspólnota Nadziei.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości