Można zauważyć, że był to modny sposób wychodzenia z kryzysu lat drugiej wojny światowej. Istota tego sposobu do tego się sprowadza, że świat obok nas ulega anihilacji. Już nie chodzi o to, że świat i inni mają być tworzywem w realizacji projektu budowy wspólnoty rasy panów czy zwycięskiego światowego proletariatu, lecz o to, że tak naprawdę "jestem tylko ja".
Przyznać się przed sobą do tego, że "jestem tylko ja", to znaczy "być autentycznie wolnym". Trend na "życie autentyczne" zawładnęła świadomością młodzieży "wolnego świata" lat siedemdziesiątych. Lecz dzisiaj, ci, którzy wtedy byli młodzi, decydują o sprawach "naszego" obiektywnego świata. Chcą być nadal autentycznie wolni. Wolność pojmowana jako dowolność, którą ogranicza świat, odwołuje się do siły, czysta subiektywność już nie wystarcza. Raczej świat widziany oczyma Friedricha Nietzschego, ale także Sigmuda Freuda, biologiczny świat instynktów i siły, wyzwolonego libido, które wspomaga racjonalność technologiczna, jest kolejnym objawieniem i zagrożeniem naszych dni.
Znika z pola widzenia problem sensu życia, znika problem śmierci, liczy się tylko przyjemność przeżywana "teraz i tutaj". Jest to świat, w którym krzyż, symbol ofiary, "psuje krajobraz", w którym spryt zastępuje brak siły, w którym - skrótowo mówiąc - tabletka jest dobra na wszystko. Czy w takim świecie można się doszukać sensu życia i śmierci? Bo śmierć, jakby nie patrzeć, należy do życia. Akceptacja życia pociąga za sobą przyzwolenie na śmieć. Naturalny lęk przed cierpieniem i śmiercią nie musi być ucieczką w bezmyślność. A to nam proponuje dzisiejszy "na siłę" rozbawiony świat.
Wszyscy ci, którzy sądzą, że cierpienie i śmierć są tylko złem, są już gotowi, aby - w walce z cierpieniem i śmiercią - zniszczyć cierpiącego. Tak jest łatwiej i wygodniej, bo już nie trzeba uczyć się znoszenia cierpień i świadomości nieuchronnej śmierci. Potrafią być wyrafinowani i agresywni. Powiedzą, że są nowocześni, bardziej ekonomiczni i skuteczni. Który z tych światów ma w Polsce przyszłość przed sobą?
Ewa Lipska w tomiku poezji Ja pisze: "Jest 2003 rok. Za ścianą teleturniej. Nadmiar niczego". Czy nasze życie bez reszty ma się toczyć już tylko "za ścianą"? O to toczy się spór.
Komentarze
Pokaż komentarze (4)