Leopold Zgoda Leopold Zgoda
907
BLOG

Podziały, które zniewalają

Leopold Zgoda Leopold Zgoda Rozmaitości Obserwuj notkę 22

 

Cyprian K. Norwid po klęsce powstania styczniowego napisał: "Jest grzechem Polaków, grzechem społeczności nie wojującej nigdy myślą i nie mającej żadnej wiary w siłę myśli i prawdy". Były to gorzkie słowa wywołane popowstaniowymi reakcjami polskiej opinii publicznej. Norwid, jeden z największych romantyków polskich, umiał docenić wiarę w siłę myśli i prawdy. Można powiedzieć, że umiał docenić wiarę, która legła z czasem u podstaw polskiego pozytywizmu. Był jednoznacznie krytyczny i wiarygodny zarazem, bo umiłował swój kraj. Miłość i troska, ale także ból, bo nam zależy, są u podstaw twórczych dokonań. Dlaczego dzisiaj, w pierwszą rocznicę katastrofy smoleńskiej, odwołuję się do słów Norwida, o którym w szkołach polskich być może już nikt nie będzie nauczał?

Przypomnę tylko, że lekcji poświęconych historii ojczystej i literaturze pięknej jest coraz mniej i będzie jeszcze mniej. Być może wystarczy, aby wspomnieć o klęskach, skoro - jak nam się mówi - sukcesy mamy dziś. Czasu na namysł i twórczą dyskusję zabraknie. Uczeń ma umieć, nie rozumieć, a umieć będzie coraz mniej, bo wymagania w szkołach są coraz mniejsze. Dla przykładu podam, że w szkołach średnich można promować ucznia z oceną niedostateczną. Czy grozi nam powtórka z historii?

Mija rok od katastrofy smoleńskiej, czy dzisiaj jesteśmy mądrzejsi i lepsi? Niestety, jesteśmy jeszcze bardziej podzieleni. Nie są to podziały twórcze, skłaniające do wysiłku, bo "wspólny jest nasz cel". Czas cywilnej odwagi milionów Polaków, czas romantycznej solidarności, ale także dynamika społeczna czasu komitetów obywatelskich i wspólnego budowania przyszłości zatraciły się.  Mieścimy się w świecie wśród 15% ludzi najbardziej zasobnych. Mamy ambicję być wśród 5% najbogatszych krajów świata. Taka ambicja - sama w sobie - nie musi być czymś złym. Indywidualnie rzecz biorąc jesteśmy coraz bardziej zasobni. Coraz bardziej zasobni i coraz bardziej sprywatyzowani. Zróżnicowanie społeczne w zakresie posiadanych dóbr rośnie. Wzrasta ilość młodych ludzi, jakoś wykształconych, zasobnych zaradnością rodziców i obojętnych na wszystko. Oni wiedzą tyle tylko, że im się należy. Oni Polski nie mają, oni Polski nie znają, oni muszą tylko przeżyć jakoś swój czas. Bardziej wrażliwych i myślących niepokoi pogłębiająca się sfera dziedziczonego ubóstwa. Dziedziczone ubóstwo to także ubóstwo myśli i przeżyć, którego skutki obserwujemy nie tylko na stadionach sportowych. Brakuje nam tego, co w krajach najbardziej rozwiniętych nazwano kapitałem społecznym. Wyrywamy sobie nawzajem z rąk to, co jest do wypracowania i do podziału. Jeśli nie potrafimy mieć, to przynajmniej staramy się zniszczyć. Braki po stronie zaufania wzajemnego pogłębiają się. Jak mogło do tego dojść?

Coraz więcej jest wśród nas tych, którzy myślą, że dobro wspólne, jako postulat sumienia, jest dla naiwnych i romantycznych, dla tych, którzy nie potrafią zadbać o własny interes. Nie potrafią, bo nie umieją, czy nie potrafią, bo tak się nie godzi? Najbardziej wytrawni cwaniacy i na stanowiskach już o to nie zapytają. Dzieląc ludzi na tych, którym się powiodło, i tych, którym się nie udało, gotowi są zrobić wiele, jeśli nie wszystko, aby być po stronie wygranych. Na czym ten sukces miałby polegać już nie zapytają. Wiadomo, już starożytni mówili: "pecunia non olet". Tyle tylko, że tam w Rzymie chodziło o podatek od toalet publicznych.

Formalnie rzecz biorąc, to właśnie ludzie na stanowiskach publicznie znaczących do tego są powołani, by zadbać o dobro wspólne obywateli. Mówią, że dbają, ale dlatego tak mówią, że to się opłaca, bo taki jest rytuał sprawowania władzy. Dzisiejsza poprawność polityczna jeszcze tego wymaga. Ale wstydu na skutek niecnych praktyk jest coraz mniej.

Wierzą głęboko, że prawda jest tam, gdzie są interesy. Interesy dzielą, zatem i prawda nie może być dla wszystkich ta sama. Nie ważne jest to, jak jest, liczy się tylko to, co drugi powiedział i jak te słowa mogą być wykorzystane w walce. Potrafią być tacy obłudnie rycerscy, zachowawczo waleczni, jawnie zakłamani. Ale jesteśmy wśród tych - powiedzą - którym się powiodło. Tak pojmują pozytywizm, do tego sprowadzają realizm. Własnym przykładem uczy się tego ludzi młodych. Najwyższy już czas - myślą sobie - skończyć z naiwnością romantycznych uniesień.  Jaka jest tego przyczyna?

Minęło 6 lat od śmierci Jana Pawła II, przybywa pomników, brakuje autorytetu. Okazuje się, że za mało jesteśmy przygotowani do samodzielnego i odpowiedzialnego życia. Nauczanie Jana Pawła II nie zostało wystarczająco przemyślane i przyswojone. Podziały, które zaistniały i ulegają pogłębieniu pobudzają emocje, zwalniają od myślenia.

Miejsca pamięci po tragedii smoleńskiej stają się narzędziem doraźnej walki o władzę. Jest to walka o władzę nad innymi, bo nad sobą strony walczące zapanować już nie potrafią. Ta bratobójcza "wojna polsko-polska" tylko osłabia i prowadzi do dalszego zniewolenia serc i umysłów, do zniewolenia, któremu na imię strach i nienawiść. Strach, zachłanność, bezwzględność, zakłamanie, zawiść i nienawiść pogłębiają rozkład wewnętrzny i dezintegrację społeczną.  

Nienawiść do wroga, którym jest inaczej myślący i ten, któremu się powiodło, była głównym spoiwem rewolucyjnych dokonań. Katyń był jednym z nich. Dzisiaj sami sobie gotujemy miejsce na kolejny masowy grób. Okazuje się, że nauczanie Jana Pawła II i tragedia smoleńska, która jest także przestrogą, jeszcze nie wystarczą. Bylejakość i zaniechania są na porządku dziennym. Zamazana jest hierarchia wartości i ważności spraw. Okazuje się, że nadal jesteśmy w największym stopniu dziedzicami PRL. Jesteśmy bardziej dziedzicami nienawiści, mniej miłości, i w tym znaczeniu jesteśmy współwinni tragedii smoleńskiej. O bezpośrednich przyczynach tej katastrofy nie będę się wypowiadał. Jej skutków, tak do końca, także jeszcze nie znamy.

Czy Polakami są już tylko tacy mało myślący, których piętnował Norwid? Czy dla przytomnych, twórczych, roztropnych i odpowiedzialnych obywateli w życiu publicznym brak już miejsc? Czy wszystkie miejsca są już zajęte przez nienawidzących i zarezerwowane dla obojętnych, których stać jedynie na to, aby cudzym kosztem się zabawić? A miłość i poświęcenie? Czy to tylko urojenia duchownych i sentymentalnych pań? Czy doprawdy mamy być tylko "pięknie nowocześni", tacy niby europejscy, wewnętrznie zakłamani i jednoznacznie pozytywni? Bo do tego dzisiejszy partyjny spór - w największym stopniu spersonalizowany - prowadzi. Do pogłębiającej się bezmyślności prowadzi.

Bo czy może być tak, że jedna ze stron partyjnego sporu ma w swych szeregach tylko sprawiedliwych i niewinnych, zaś druga strona ma tylko ludzi złej woli, cwaniaków, naiwnych i bezmyślnych? Czy młodzi ludzie mają w to uwierzyć? Jeśli uwierzą, bo tak jest wygodniej, to będą konformistami. Jak przy takim nastawieniu i tego rodzaju podziałach rozmawiać? Czy może być miejsce na twórczy spór?  

Najwyższy już czas poważnie o Polsce rozmawiać. W domu i szkole musimy już uczyć rozmawiać. Niechaj dzisiejsza Polska partyjna pozostawi dom i szkołę w spokoju. Dla pracy od podstaw. Czy takie prace mają już miejsce?

Pozornie drobne i bez większego znaczenia inicjatywy obywatelskie pozwalają wierzyć, że może być inaczej. Akcja "Cała Polska czyta dzieciom", wzmocniona dzisiaj akcją "Cała Polska śpiewa dzieciom", wspólne śpiewanie (wraz z artystami) pieśni patriotycznych i narodowych na Rynku Głównym Krakowa, ale także w innych miejscowościach, wyjątkowej urody Salon Poezji w Teatrze Słowackiego w Krakowie, to tylko niektóre z poczynań podtrzymujących nadzieję na pomyślną przyszłość. Czy nie można pójść dalej? Czy nie można nagraniami programów Salonu Poezji wzbogacić programy nauczania naszych szkół?

Czy nie można zachować zagrożonych likwidacją małych szkół? Czy nie można tych szkół dofinansować wzmacniając ich wymiar kulturotwórczy także dla dorosłych?

Walka rodziców o zachowanie małych szkół, program "Brama Kresów", o którym na portalu Nowy Ekran informuje Andrzej Madej, niezmordowani Barbara i Tomasz Sadowscy, twórcy sławnej już poznańskiej Barki, przywracającej wiarę w sens życia bezdomnym, pani Łucja Bielec na Podkarpaciu w Mielcu, która nie ustaje w wysiłkach, aby bezmyślność urzędnicza i konkurencja nie utrudniały jej niesienia pomocy kobietom narażonym na raka piersi, budzą mój najwyższy szacunek i nadzieję na lepszy dzień. Wystarczy zapoznać się z wynikami konkursu Stowarzyszenia Konkurs Pro Publico Bono, którego prezesem jest od wielu już lat Waldemar Rataj, aby wiedzieć, że tego rodzaju inicjatyw i udanych dokonań jest więcej.

Można tutaj ironicznie zauważyć, że oddolne inicjatywy obywatelskie wielkiej polityki i tak nie zastąpią. Ale gdzie ta wielka polityka polska jest? Czy aby nie poległa rok temu pod Smoleńskiem? Jednego jestem pewien, bez oddolnych inicjatyw i poczynań obywatelskich wielka polityka karleje. Za nas, we własnym interesie, podejmują ją inni.

W bezwzględnej walce o władzę widzi się stronę przeciwną, ale nie widzi się i nie pojmuje wielkich spraw. Nie pojmuje się tego, że strona przeciwna może być partnerem w realizacji konkretnych i doniosłych zadań. Nie docenia się także pozornie drobnych inicjatyw i lokalnych poczynań, jeśli nie służą wprost walce o władzę. A ponieważ mogą służyć, więc próbuje się nimi zawładnąć. Mogę dodać, że struktury mafijne też próbują nimi zawładnąć. Taka jest dzisiejsza skorumpowana Polska partyjna.

Tymczasem tutaj, na poziomie oddolnych inicjatyw twórczych i obywatelskich, mimo wszystko, mało jest wielkiej czy małej polityki, podejrzanych układów, zakłamania, hańbiących słów, pozornych sukcesów za niemałe pieniądze i na pokaz. Tutaj jest, zawsze jest, ofiarność i wspaniałomyślność. Tutaj słowo "solidarność" zachowało jeszcze właściwy sens i wykracza poza jedno pokolenie. Taki jest nasz romantyzm i pozytywizm u podstaw. Taka jest sól ziemi naszej. Taka może być obywatelska Polska. Bez należytej i wytrwałej troski o kształtowanie postaw i prawych charakterów - w liczącej się skali społecznej - takiej Polski nie będzie. Pamiętajmy, że wychowujemy dla przyszłości. Nie możemy tego być pewni, co nam przyniesie nowy dzień, ale pracować i wychowywać dla przyszłości trzeba.

Czy ofiara smoleńska musi dzielić? Pomnik poświęcony pamięci poległych w katastrofie smoleńskiej może stanąć w Warszawie i być wyrazem wspaniałomyślności każdej ze stron dzisiejszych - niszczących tkankę życia społecznego - partyjnych sporów. Może łączyć, nie dzielić. Międzynarodowy konkurs na projekt i jego realizację będzie jak najbardziej na miejscu.

Czy potrafimy, czy jeszcze nas stać? To jest tylko pozornie retoryczne pytanie. Tu chodzi o naszą godność na dziś i niepodległość na jutro. Te wartości są ściśle z sobą związane. Do ich realizacji zobowiązuje dobrze pojęta polityka.

Norwid w Promethidionie napisał:

 

          Bo piękno na to jest, by zachwycało

          Do pracy – praca, by się zmartwychwstało.

 

Pozwólmy poległym w katastrofie pod Smoleńskiem w naszych wspólnych dokonaniach dla Polski zmartwychwstać. Oni, swą posługą śmiercią, dali świadectwo prawdzie o Katyniu. My, twórczą pracą dla przyszłości i zrozumieniem sensu ich ofiary, dajmy świadectwo prawdy o Smoleńsku. Prawda łączy, bezmyślność dzieli i zniewala, dzielą doraźne małe interesy.

Kończąc ten tekst otrzymałem wiadomość, że zmarła pani Ludmiła Waluszewska, aktorka krakowska, która w czasach głębokiego PRL walczyła o publiczne uznanie piękna poezji i wielkości postaci Cypriana Kamila Norwida. Z panią Ludmiłą i Jej córką Agatą połączyła mnie przyjaźń i poezja, której ucieleśnieniem była Halina Poświatowska.

Absolwent i doktor Uniwersytetu Jagiellońskiego. Emerytowany nauczyciel akademicki dzisiejszego Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie oraz wykładowca w Wyższej Szkole Zarządzania i Bankowości w Krakowie. Filozof, etyk. Delegat Małopolski na I Krajowy Zjazd NSZZ "Solidarność" w Gdańsku w 1981 r., radny Rady Miasta Krakowa drugiej i trzeciej kadencji, członek władz Sejmiku Samorządowego Województwa Krakowskiego drugiej kadencji, członek i były przewodniczący Komitetu Obywatelskiego Miasta Krakowa, członek Kolegium Wigierskiego i innych stowarzyszeń, ale także wiceprzewodniczący Rady Fundacji Wspólnota Nadziei.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (22)

Inne tematy w dziale Rozmaitości