Bliskie mi osoby pytają, jak mogę pisać o skokach Adama Małysza, kiedy w kraju „tyle się dzieje”. Rozumiem, że zajmowanie się „skokami na kasę” funkcjonariuszy publicznych i polityków może być bardziej interesujące, ale czy bardziej dotyka istoty spraw, które niepokoją? Czy nie przystoi zajmować się szczerze także tym, co piękne, i bez większych zastrzeżeń?
Badania opinii publicznej potwierdzają pogląd, że żyje nam się lepiej. Bezdomni raczej nie udzielają odpowiedzi. Myślę, że sama ich obecność jest już odpowiedzią, która osłabia dobre samopoczucie. Są bowiem poważne powody do niepokoju. Na pytanie, czy sprawy publiczne biegną w dobrym kierunku, coraz więcej jest odpowiedzi, że nie. Rozwarstwienie społeczne pogłębia się. Maleje poczucie bezpieczeństwa. Coraz bardziej jesteśmy "sprywatyzowani", podzieleni, skłóceni, zdemoralizowani. Można powiedzieć, obrazowo i dosłownie zarazem, że coraz więcej jest samochodów na ulicach i coraz więcej dziur na drogach, a zima jeszcze się nie skończyła.
Stan polskich dróg, również kolei, jest fatalny. Zbigniew Bartuś podaje ("Dziennik Polski", 4.02.2011), że w roku ubiegłym zginęło 2902 Polaków, prawie 49 tysięcy zostało rannych. Według Banku Światowego wypadki na drogach kosztują Polskę 30 mld złotych rocznie. Bartuś dodaje, że jeszcze nigdy w historii nie wydaliśmy tyle na budowę dróg. Podkreśla zarazem, że jakość infrastruktury drogowej nie zależy tylko od wysokości nakładów finansowych. Tradycyjnie rozdęta biurokracja, zbędne formalności, nieefektywne przetargi, fuszerki w wykonawstwie, zły nadzór, uwarunkowania środowiskowe i brak planów zagospodarowania przestrzennego dodatkowo utrudniają wykonanie zadań.
Uogólniając można powiedzieć, że mimo wzrostu i doskonalenia technik przekazu informacji zawodzi umiejętność komunikowania się. Zawodzą umiejętności prowadzenia dialogu, bycia z drugim, prostej ludzkiej mowy. Sięgając jeszcze głębiej, zawodzi edukacja. Wyjątkowo zaniedbane jest wychowanie i samowychowanie, kształtowanie odpowiedzialnych postaw i prawych charakterów. Tragedia smoleńska (poprzedzona katastrofą CASY pod Mirosławcem, w której zginęło 20 osób, uczestników konferencji "Bezpieczeństwo lotów"), także i to pokazała. Są przyczyny bezpośrednie, i te trzeba ujawnić, ale są także przyczyny pośrednie i okoliczności towarzyszące, które można ująć słowami "jakoś to będzie". Delegacja tej rangi, jak ta na uroczystości rocznicowe zbrodni katyńskiej, której przewodniczył Prezydent RP, na lotnisku pod Smoleńskiem nie powinna była nigdy lądować.
Był Katyń, potem Smoleńsk, jest raport MAK, przed nami rocznica katastrofy smoleńskiej i wybory parlamentarne. Podziały, zawiść i nienawiść pogłębiają się. Robimy wyjątkowo wiele, aby każda ofiara i ofiarność były zmarnowane. Rządzący, w obawie przed utratą władzy, i opozycja, w nadziei, że wybory wygra, w żadnej istotnej sprawie nie potrafią się porozumieć. Taki swoisty ANTY-POPIS, którego końca nie widać. SLD w odpowiednim dla siebie momencie zintensyfikuje działania, PSL poczeka, aby postawić na "sprawdzonego" koalicjanta. Można odnieść wrażenie, że polityka zagraniczna Polski jest prowadzona wyłącznie z myślą o głosach krajowego wyborcy. Troskę o polską rację stanu pozostawiamy naszym sąsiadom i sojusznikom. Czy nie jest to zapowiedź kolejnej katastrofy, której skutków nie potrafimy przewidzieć?.
Aby w sprawach trudnych być partnerem godnym szacunku, trzeba umieć dbać o interesy własnego kraju i zachowywać się w sposób godny szacunku. Aby z innymi się jednać my sami w sprawach fundamentalnych musimy się pojednać. Pojednanie, jeśli jest, jest na poziomie wartości, nie zaś na poziomie bardziej lub mniej spersonalizowanych doraźnych interesów. Nie może być tak, aby premierowi Polski (na oczach świata) było bliżej do premiera Rosji, aniżeli do prezydenta własnego kraju. To sprawa polskiej racji stanu.
Czy można było oczekiwać innej wymowy raportu MAK? Jestem pewien, że Rosja przewidziała, iż w Polsce dodatkowo "się zagotuje". Moskwa, podobnie Berlin, przy aprobacie Paryża, mają swoje sprawy do załatwienia (niepokoi spotkanie 18 października 2010, przed szczytem G-20, Sarkozyego, Merkel i Miedwiediewa w Deauville). My mamy być niewiarygodni dla świata. Nie sądzę, aby prezydencja Polski (od 1 lipca na okres sześciu miesięcy), ograniczona traktatem lizbońskim do przewodniczenia posiedzeniom Rady Unii Europejskiej, mogła cokolwiek zmienić.
W relacjach międzynarodowych rachunek ekonomiczny nie zawsze jest najważniejszy. Budowa gazociągu Nord Stream po dnie Bałtyku, który połączy Rosję z Unią Europejską, ściślej mówiąc z Niemcami, jest tego przykładem. Powszechnie wiadomo, że budowa lądem byłaby tańsza i bardziej bezpieczna. Tymczasem decyzja była inna. Unikalny ekosystem Bałtyku będzie dodatkowo zagrożony, podobnie jak dostęp dużych statków z płynnym gazem do gazo-portu w Świnoujściu. Zastrzeżenia strony polskiej są pomijane, jako że dotyczą przyszłości, podczas gdy niemiecki port w Rostocku ma być odpowiednio rozbudowany i zmodernizowany. Czy drugie Możejki, tyle tylko, że tym razem po zachodniej stronie Polski?
Kiedy PKN Orlen zakupił na Litwie rafinerię w Możejkach, to rosyjski Transnieft wstrzymał dostawy ropy ropociągiem Przyjaźń. Pomysł był dobry, nazwa ropociągu zobowiązywała, ale okazało się, że Rosja jest silna i ma swoje interesy. Tymczasem prezydent Komorowski i premier Tusk zapewniają, że w związku z Nord Stream nie ma powodów do niepokoju. Kanclerz Merkel obiecuje, że jeśli zajdzie w przyszłości taka potrzeba, to gazociąg będzie ułożony głębiej. Czy trwające rozmowy zainteresowanych stron zmienią cokolwiek w tym zakresie?
Okazuje się, że pomysł ze sprowadzaniem skroplonego gazu z Kuwejtu czy Kataru do Polski jest dobry, ale Niemcy i Rosja są silne i mają swoje interesy. A nam się ciągle mówi o pojednaniu już nie tylko z Niemcami, ale także z Rosją, Czy wolno zapominać, że w polityce państwa realizują nade wszystko własne interesy? Bez zrozumienia dla faktów można być politykiem tylko z nazwy.
Byłem uczestnikiem kilku spotkań Bałtyckiego Forum Ekologicznego w Gdańsku. Dobrze pamiętam VII Międzynarodowy Kongres Bałtyckiego Forum, w którym udział wzięli przedstawiciele organizacji obywatelskich ze Szwecji, Danii, Litwy, Białorusi, Niemiec, Rosji. Tam zapadła decyzja o powołani Bałtyckiego Parlamentu Ekologicznego, aby ratować Bałtyk przed degradacją. Co pozostało z tych starań do dziś? Jestem zaskoczony brakiem odpowiedniej reakcji ze strony Danii, Szwecji czy Finlandii. Czy zagrożenia i straty można sprowadzić do odszkodowań wypłacanych rybakom? Nawiasem mówiąc, jeśli rybacy szwedzcy otrzymują po 30 tyś. euro, to rybakom polskim (nie wszystkim) proponuje się po 5 tyś. euro. Rozmowy zainteresowanych wypłatami stron trwają.
Jerzy Gorzelik, absolwent historii sztuki UJ, pracownik naukowy Uniwersytetu Śląskiego, przewodniczący Ruchu Autonomii Śląska, członek Zarządu Województwa Śląskiego (rezultat porozumienia przedwyborczego RAŚ z Platformą), zapewnia, że Ruch Autonomii Śląska dąży jedynie do autonomii w ramach większej całości. Jakiej całości? Ten proces ma zakończyć się do 2020 r. Spis narodowy, który rozpocznie się 1 kwietnia br. przewiduje między innymi możliwość zadeklarowania narodowości śląskiej, kaszubskiej, ale także góralskiej. Tymczasem żyją jeszcze mieszkańcy Podhala, którzy pamiętają hitlerowską ideę Goralenvolku i jej praktyczne skutki. Nie są to skojarzenia miłe i budujące tożsamość narodową.
Przed nami Euro 2012, które organizuje Polska wraz z Ukrainą. Prezydent Ukrainy Wiktor Janukowycz, przebywający z dwudniową oficjalną wizytą w Polsce, zapewnił, że Ukraina zmobilizowała swe moce twórcze i zdąży na czas. Tymczasem nacjonaliści ze Swobody we Lwowie domagają się, aby nowo budowany stadion na Euro 2012 nosił imię Stefana Bandery. Od dawna głośno mówią, że po drugiej stronie granicy z Polską żyją "pod polską okupacją" ich rodacy. Podobno mówią nawet, że Kraków jest "staro-ukraińskim miastem". A przecież jeszcze tak niedawno wspieraliśmy Ukrainę w drodze do niepodległości. Dzisiaj usiłujemy wspierać opozycję na Białorusi.
O rodakach wywiezionych na Wschód byłego Związku Radzieckiego staramy się nie pamiętać. Jakub Płażyński, syn tragicznie zmarłego pod Smoleńskiem marszałka Sejmu Wojciecha Płażyńskiego, usiłuje wypełnić testament ojca i domaga się przyjęcia przez Sejm obywatelskiego projektu ustawy repatriacyjnej.
Co z Litwą? Jeden z czołowych polityków wileńskich miał udzielić "rady" mieszkającym na Litwie Polakom, "jeśli wam się tu nie podoba, to idźcie precz". Ale Litwa 13 stycznia obchodziła uroczyście 20 rocznicę tragicznych wydarzeń w Wilnie pod wieżą telewizyjną. Pod gąsienicami czołgów zginęło wtedy 14 osób, setki było rannych. Wśród obrońców wieży byli także Polacy. Podczas tegorocznych uroczystości zabrakło jednak nie tylko prezydenta Komorowskiego i premiera Tuska, ale także marszałków polskiego Sejmu i Senatu. Polska "dała sygnał", że nie akceptuje postępowania Litwinów w stosunku do mniejszości polskiej. Ale czy taka reakcja poprawi złą sytuację Polaków na Litwie? Jestem pewien, że nie. Fakt, że jedna z dwóch stron sporu zachowuje się niewłaściwie, nie stanowi alibi dla podobnych zachowań strony drugiej. Łączy nas wspólne dziedzictwo i wspólna walka o wolność i temu należało dać wyraz, upominając się zarazem o sprawy słuszne. W sprawach i sporach krajowych podobnie.
Czy doprawdy osoby publiczne muszą poniżać się nawzajem używając bardzo nieprzyzwoitych słów? Czy modelowym sposobem porozumiewania w polskim Sejmie musi być ulica? Niszczymy się wzajemnie i niszczymy kraj. Brakuje zrozumienie dla godności życia osobowego i dla wartości prawdy. Odpowiedzialność za ojczyznę ma u swych podstaw odpowiedzialność za słowo, które wypowiadam. Tego powinien uczyć dom, a nade wszystko szkoła. Taka jest kolej rzeczy. Brak zrozumienia tych spraw prowadzi do zniewolenia i można się obawiać, czy nie prowadzi także do utraty niepodległości. Wolność to nie dowolność, lecz odpowiedzialność, także za wolność, którą już posiadamy. Wolności nie traci się z dnia na dzień.
Albert Camus w "Notatnikach" napisał: "Nadchodzi zawsze chwila, gdy ludzie przestają walczyć i rozdzierać się wzajemnie i w końcu zgadzają się kochać takimi, jakimi są. To królestwo niebieskie". Czy taka chwila nadchodzi zawsze? Czy nie nadchodzi zbyt późno? A może w Polsce już nadeszła? Czy apel Rafała Dutkiewicza – prezydenta Wrocławia, aby postsolidarnościowi politycy usiedli do stołu i podjęli konstruktywną rozmowę, może być początkiem dobrego? Bardzo chciałbym, aby tak było. A może Grzegorz Schetyna i Jarosław Kaczyński będą umieli się porozumieć? Inicjatywa prof. Krzysztofa Rybińskiego powołania Zespołu Ekspertów Niezależnych (ZEN), czy nie jest zapowiedzią lepszych dni?
Jeśli planujemy jutrzejszy dzień, to jesteśmy ludźmi nadziei. Planując, wychowując, działając, jesteśmy ludźmi nadziei. Nadzieja nie daje pewności, jest czymś znacznie ważniejszym, jest afirmacją życia.
Mam na półce przed sobą książkę Władysława Zambrzyckiego "Kwatera bożych pomyleńców" (Antykwariat Książka, Warszawa 2008). Otrzymałem ją w prezencie od jednego z przyjaciół i przeczytałem z największą satysfakcją. Spektakl telewizyjny, pod tym samym tytułem i w bardzo dobrej obsadzie, już takiego wrażenia na mnie nie zrobił. Autor opisuje 63 dni walczącej w powstaniu Warszawy. Czterech bohaterów powieści, podczas spotkań w pokoju przy antykwariacie, postanawia rozmawiać wyłącznie o wydarzeniach pięknych z czasów swej młodości. Do akcji zbrojnej już się nie nadają, ale codzienne troski, zagrożenia i działania, niesienie pomocy potrzebującym, są także ich udziałem.
Dlaczego o tej pięknej i mądrej książce wspomniałem? Dlaczego piszę o skokach Adama Małysza, który - wiele na to wskazuje - w osobie Kamila Stocha doczekał się godnego siebie następcy? Chciałbym być jednym z takich bożych pomyleńców, którzy w chwilach wielkich zagrożeń potrafią nieść pomoc innym i cieszyć się jasną stroną życia.
Absolwent i doktor Uniwersytetu Jagiellońskiego. Emerytowany nauczyciel akademicki dzisiejszego Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie oraz wykładowca w Wyższej Szkole Zarządzania i Bankowości w Krakowie. Filozof, etyk. Delegat Małopolski na I Krajowy Zjazd NSZZ "Solidarność" w Gdańsku w 1981 r., radny Rady Miasta Krakowa drugiej i trzeciej kadencji, członek władz Sejmiku Samorządowego Województwa Krakowskiego drugiej kadencji, członek i były przewodniczący Komitetu Obywatelskiego Miasta Krakowa, członek Kolegium Wigierskiego i innych stowarzyszeń, ale także wiceprzewodniczący Rady Fundacji Wspólnota Nadziei.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości