Dopiero dzisiaj, po obejrzeniu w TV raportu MAK, uświadomiłem sobie, że dokładnie dziewięć miesięcy po katastrofie smoleńskiej byłem na spotkaniu seminaryjnym z grupą studentów kulturoznawstwa UJ poświęconemu problemowi śmierci. Odwołałem się do słów Leszka Kołakowskiego, iż "życie kończy się porażką”. Nie sądzę jednak, aby zawsze tak było.
Życie i śmierć są ściśle z sobą powiązane. To, co żywe, jako takie, jest czasowe i umiera. To ma do siebie życie. Człowiek ma tego faktu świadomość. Nie my siebie powołujemy do życia. Taki jest los człowieka. Czy to znaczy, że już sama świadomość śmierci pozbawia życie wartości i sensu? Tylko wtedy, gdyby tak miało być, słowa Leszka Kołakowskiego byłyby do przyjęcia. Istnienie bohaterów i świętych, jakże często anonimowych, podpowiada, że sens życia zależy od wartości życia, których śmierć nie musi pozbawić. Pisałem o tym tydzień temu ("Czas przeżywany”).
Agatha Christie, świetna autorka kryminałów i znawczyni zakamarków ludzkich serc, jednemu z bohaterów powieści "Spotkanie w Bagdadzie” przypisała słowa: "Bo kiedy ktoś mówi: 'Nie jestem taki jak inni”', gubi najcenniejsze wartości, jakie staraliśmy się zawsze osiągnąć: pokorę i braterstwo”. Jest to bardzo trafne sformułowanie i daje do myślenia. Indywidualność nie musi zabijać świadomości tego, co łączy. W innym miejscu główna bohaterka powieści, Victoria, do której skierowane były wcześniej cytowane słowa, mówi do siebie: "Edward, który wygląda na normalnego, jest szaleńcem. Może człowiek staje się szaleńcem, kiedy próbuje odgrywać rolę boga. Mówi się, że pokora jest cnotą chrześcijańską, teraz rozumiem dlaczego. Pokora pozwala zachować rozum i człowieczeństwo”. Od siebie dodam, że szaleństwa totalitaryzmu wieku dwudziestego, ale także nasz czas, potwierdzają te słowa. Okazuje się, że jeśli czytamy jednocześnie myśląc, to także dobra powieść kryminalna potrafi wiele nauczyć.
Myśl, aby podczas spotkania ze studentami wyjść od poezji Rainera Marii Rilkego pojawiła mi się w związku z lekturą świąteczną. Wydawnictwo Sic! z Warszawy wydało "Wspomnienie o Rainerze Marii Rilkem” księżnej Marie von Thurn und Taxis, która gościła Rilkego w zamku Duino nad Adriatykiem i stąd "Elegie Duinejskie”, z których fragment słuchaczom zacytowałem. Państwo, którzy czytali mój tekst "To osobliwe…” (5.11.2010), znają ten fragment, który i tym razem cytuję:
Zaprawdę, to osobliwe, nie przebywać już odtąd na ziemi,
wyuczone zaledwie porzucić zwyczaje,
różom i innym odrębnie obiecującym rzeczom,
nie dawać znaczeń ludzkiej przyszłości, już nigdy.
Mieczysław Jastrun, poeta i znakomity tłumacz poezji, w "Posłowiu” do krakowskiego wydania "Poezji” Rilkego w 1993 r., napisał: "Nie znam w całej poezji światowej równie przejmującego wyrazu dla tego rodzaju odczucia, jak ten fragment”. Podpisuję się pod tym wyznaniem.
Zauważmy, o czym już wcześniej w Salonie 24 pisałem ("To osobliwe…", "Czas przeżywany"), że Rilke nie cofa się przed myślą o śmierci, nie ucieka w "nic niemyślenie”, dziwi się, że można "nie przebywać już odtąd na ziemi”. Platon w dialogu "Teajtet” napisał, że zdziwienie jest u źródeł filozofii. Uogólniając można powiedzieć, że zdziwienie jest u podstaw poznania, jako ze prowadzi do pytań, na które szukamy odpowiedzi.
Ale pytanie o cenę chleba w piekarni i pytanie o życie i śmierć są różnej natury. Na pytania pierwszego rodzaju mamy jednoznaczne odpowiedzi. Pytania drugiego rodzaju są problematyczne i prowadzą z zasady do wielu odpowiedzi. Stąd podejrzenie, że są to "źle postawione pytania” i dlatego nie możemy mieć z zasady jednoznacznie empirycznie uchwytnej odpowiedzi. Ale takie pytania ludzie sobie stawiają i to jest fakt niewątpliwie empirycznie uchwytny. Czy wszyscy? Wydaje się, że brak takich pytań, które stawia filozofia, świadczy o wyjątkowej ułomności człowieka. Brak jednoznacznej odpowiedzi daje do myślenia, czyni miejsce dla cnoty pokory, bo jesteśmy ułomni poznawczo, dla braterstwa, bo nawzajem trzeba nam się wspierać, i dla tajemnicy, która dotyka człowieka i przenika świat.
Wydawać się może, że Marek Aureliusz, filozof i cesarz Rzymu, który twierdził, że filozofem jest ten, kto przestał się dziwić, przeczy Platonowi. Trudność znika, chociaż nie do końca, jeśli zauważymy, że Platon mówi o początku, zaś Marek Aureliusz o końcu uprawiania filozofii. Martin Heidegger, jeden z najbardziej znaczących w refleksji nad życiem i śmiercią myślicieli współczesnych, trafnie zauważył, że zdziwienie nie jest aktem jednorazowym i przenika całą filozofię.
Wydaje się, że nasz czas późnej nowoczesności bardzo stara się o to, aby człowiek przestał się dziwić. Racjonalność wąsko (scjentystycznie) pojęta ucieka przed problematycznością świata, skłania się ku racjonalności pragmatycznej, odmawiając sensu racjonalności metafizycznej czy religijnej. Śmierć przestaje być problemem, pozostają do rozwiązania spory natury prawnej i sposób uporania się z ciałem, które - już nie jest ciałem. Powszechnie przyjmuje się, nie bezzasadnie, że zanik potrzeb natury metafizycznej jest cechą charakterystyczną naszych dni. Dążenie do spełnienia "teraz i tutaj” jawi się, jako jedynie godny wybór strategii życia wziętego w całości. Wydaje się, że utylitaryzm (hedonizm) w teorii i konsumpcjonizm w praktyce są jedynie w pełni racjonalne i do przyjęcia.
Łatwo zauważyć, jak wszelką krzątaninę codzienną próbuje się sprowadzić do show-biznesu. Wydaje się, że nasz czas robi wszystko, co tylko można, aby nie pamiętać, że jesteśmy śmiertelni. Doświadczenie osobiste poucza, że to inni umierają, my zaś jesteśmy. Co to znaczy „być”? A po co pytać? Co tu jest do przemyślenia? Błąkająca się na peryferiach świadomości uporczywa myśl o końcu własnego życia nie powinna przyćmiewać doznawanych przyjemności. Tak można odczytać sens wiodących wskazań dzisiejszej "późnej nowoczesności”. Tymczasem, całe stulecia przed nami powtarzały: "Memento mori” (Pamiętaj o śmierci). Cierpienie (ból), poczucie winy i śmierć były do przemyślenia i godnego przeżycia. Dla "oświeconych umysłów naszych dni” są do eliminacji. Czy prawdą jest, że dzisiejsza medycyna i farmakologia potrafią zaradzić każdemu cierpieniu, poczuciu winy i lękowi przed śmiercią? Czy prawdą jest, że tabletka jest dobra na wszelki ból? Jeśli tak, to aborcja, eutanazja są w pełni racjonalne i jako takie uprawnione. Uprawnione są także manipulacje, które niefortunnie nazywamy polityką.
Śmierć daje do myślenia, jest „osobliwością”. Ta przyszłość, kiedy nas już nie będzie, ma dla nas na imię wieczność. Czy przed wiecznością warto uciekać? Rozum podpowiada, ze bardziej przystoi postarać się, aby w sposób godny człowieka przeżyć swój czas. Aby tym, których kochamy, a także tym, których wychowujemy, pozwolić umieć kochać. Świadomość kruchości życia nie jest tutaj przeszkodą.
Kończę ten tekst, kiedy w pokoju obok moja żona i syn oglądają w TV, przerywane reklamami, niekończące się spory w związku z raportem MAK. Czego innego można było się spodziewać? Racjonalność scjentystyczna i technologiczna, podporządkowane doraźnej polityce, ale także ekonomicznej kalkulacji, święcą swój triumf. Miłość, wierność i zaufanie są bez mała na ustach wszystkich. Na ustach, nie w sumieniu, które unika obelg i dyktuje prawy czyn. Zawsze warto zaczynać od siebie.
Byłem mile byłem zaskoczony, kiedy w dyskusji jedna ze studentek zacytowała tekst Rilkego o Bogu prosząc o interpretację. Wszyscy obecni słuchali uważnie. Miałem nieodparte poczucie, że w miarę, jak czas upływał, wytworzyła się między nami pewna więź poznania, zrozumienia i porozumienia, co do pewnych spraw. Śmierć? Co zmienia śmierć, skoro uczucia miłości, przyjaźni i wdzięczności za „trud istnienia” potrafią sięgać poza grób? Co zatem kończy śmierć, która w doświadczeniu żyjących jest zawsze cudzą śmiercią? Rilke daje wyjątkowo trafną odpowiedź. Agatha Christie mogłaby powiedzieć, że pokora na myśl o śmierci pozwala zachować rozum i człowieczeństwo.
Rilke chorował na leukemię i przed śmiercią bardzo cierpiał. Friedrich Holderlin, który znacząco wpłynął na twórczość Rilkego, popadł w szaleństwo, Ale to ten poeta napisał słowa, które w ubiegłym tygodniu cytowałem: "Gdzie rośnie zagrożenie, rośnie i to, co przed nim ocala”. Kształcą się dorodni młodzi ludzie, którym śmierć daje do myślenia, skłania do refleksji nad hierarchią wartości i ważności spraw, pogłębia poczucie sensu życia. Agatha Christie mogłaby powiedzieć, że pokora na myśl o śmierci pozwala młodym ludziom zachować rozum i człowieczeństwo. To budzi moją nadzieję na przyszłość.
Absolwent i doktor Uniwersytetu Jagiellońskiego. Emerytowany nauczyciel akademicki dzisiejszego Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie oraz wykładowca w Wyższej Szkole Zarządzania i Bankowości w Krakowie. Filozof, etyk. Delegat Małopolski na I Krajowy Zjazd NSZZ "Solidarność" w Gdańsku w 1981 r., radny Rady Miasta Krakowa drugiej i trzeciej kadencji, członek władz Sejmiku Samorządowego Województwa Krakowskiego drugiej kadencji, członek i były przewodniczący Komitetu Obywatelskiego Miasta Krakowa, członek Kolegium Wigierskiego i innych stowarzyszeń, ale także wiceprzewodniczący Rady Fundacji Wspólnota Nadziei.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości