Igor Janke napisał: „Solidarność” – to chyba najważniejsze słowo ostatnich 30 lat”. Myślę, że ostrożność autora, którą wprowadza słówko „chyba” jest zbędna. To jest najważniejsze słowo ostatnich trzydziestu lat – nie tylko dla naszego kraju. Jeśli tak, to sens słowa „solidarność” powinien nam być bliski i znany. Czy potrafimy sprostać w działaniu temu, co to słowo znaczyło w 1980 r. i w latach następnych?
W dniu 30 sierpnia w Gdyni ma odbyć się Nadzwyczajny Zjazd NSZZ „ Solidarność” z okazji trzydziestej rocznicy Porozumień Sierpniowych. Będzie okolicznościowo, a zatem twórczych wystąpień trudno oczekiwać. Zaproszeni zostali prezydent Bronisław Komorowski i premier Donald Tusk, Lech Wałęsa zaproszenia nie przyjął. Objął natomiast patronat nad wykonaniem utworu VIVO XX Pawła Mykietyna przez Filharmonię Bałtycką i chór z Mińska, a które odbędzie się 29 sierpnia w ramach festiwalu „Solidarity of Arts”. Głównym wydarzeniem festiwalu ma być koncert plenerowy na Targu Węglowym w Gdańsku „Przestrzeń wolności: jazzowe Możdżer +”, który już się odbył. Można zapytać, co jazz ma wspólnego z Solidarnością? Myślę, że jest to temat na pracę magisterską, a może nawet doktorską, lecz tutaj, niechaj wystarczy nam, że jest to jakiś sposób na świętowanie, aby ściągnąć młodzież i promować miasto Gdańsk. Organizatorów koncertu jubileuszowego w Szczecinie, który miał się odbyć na terenach stoczni, ze względów bezpieczeństwa na te tereny nie wpuszczono. Tymczasem pseudokibice Widzewa Łódź dostali się na nowy stadion Zawiszy Bydgoszcz bez trudności. Ekscytujący spektakl, który nam pseudokibice obu klubów zaprezentowali, demolując jedną z trybun i raniąc funkcjonariuszy policji, mogła oglądać cała „wysportowana” Polska. „Coś trzeba zrobić” mówią działacze. Można odnieść wrażenie, że trzydzieści lat po Sierpniu 80 cała Polska „dobrze„ się bawi.
Premier Tusk, tyle tylko, że w konwencji troski o pieniądze przyszłych rencistów i emerytów, poddając krytyce Otwarte Fundusze Inwestycyjne (ściślej mówiąc –ich zarządców), też zrobił „obiecujący” spektakl na oczach nie tylko Warszawy. O Sandomierzu czy Bogatyni – w krótkim czasie – będziemy gotowi zapomnieć. Tymczasem Francja przystępuje do odprowadzania wody spod Mont Blanc, aby zapobiec możliwej katastrofie ekologicznej.
Nadzwyczajny Zjazd NSZZ „Solidarność” odbędzie się w okresie, od wyborów prezydenckich do wyborów samorządowych i – w roku przyszłym - parlamentarnych. Platforma przewiduje, że po wyborach parlamentarnych „solidarność” w gremiach rządzących będzie godna powszechnego uznania. Tymczasem – wszyscy o tym wiemy – nie o uznanie chodzi, lecz o głębokie reformy. Władza nie jest modelką na wybiegu, która musi się podobać. Wystarczy, jeśli będzie na tyle wiarygodna, aby być skuteczną w działaniu prawdziwie zorientowanym na dobro wspólne współobywateli, także tych, którzy po nas nastaną. Obawiam się, że rozeznania i owej wiarygodności, którą możemy nazwać zaufaniem społecznym, zabraknie, a zatem i skuteczność poczynań będzie pozorna. Zawsze będzie można powiedzieć, że przeszkadzają jeszcze związki zawodowe, co zresztą nie musi być nieprawdą.
Wiemy już dobrze, że pozorami tego, co niezbędne – w dłuższym okresie czasu – zastąpić się nie da. Czas jest wyjątkowo cenną wartością, aby dla doraźnych celów politycznych (utrzymania się przy władzy) i satysfakcji osobistych, mógł być marnowany bezkarnie. Tego czasu, w którym nic istotnie twórczego (dla przyszłości kraju) nie było, mamy już wiele za sobą. To jest czas przeszły, który w czasie teraźniejszym i przyszłym wydaje i wyda zatrute owoce. Jak wiele i ile za zaniechania przyjdzie zapłacić jeszcze nie wiemy. Ale tego, że przyszłość wystawi rachunek, po tragedii smoleńskiej i ostatnich powodziach, możemy być pewni. Kto zapłaci? Decydenci (celebryci) walczą o przetrwanie, ubodzy płacą rachunek. Bywa, że w długim okresie czasu płaci cały naród. W jakim momencie procesu dziejowego jest zatem nasz kraj? Szukając odpowiedzi na tak sformułowane pytanie, należy wyjść poza „teraz i tutaj”. Należy wyjść poza spory wewnętrzne, w których „grzęźniemy po uszy”, biorąc pod uwagę szerszy kontekst czasowo-przestrzenny, europejski i światowy, ostatnich lat. Należy poważnie zająć się edukacją i wychowaniem, także patriotycznym. Obawiam się, że sprzyjającą Polsce sytuację geopolityczną mamy już poza sobą. Tej świadomości – w liczącej się skali społecznej – brak. Wyjaśnienie przyczyn (bezpośrednich) katastrofy pod Smoleńskiem nie może zastąpić programu działań politycznych.
Platforma tłumaczy, że tak dobrze, jak dziś, to Polakom jeszcze nigdy nie było. Jestem gotów się zgodzić. Obserwuję, jak zmienia się krajobraz, jak wiele jest samochodów, jak zasobne są sklepy, jak bardziej okazałe są miasta, jak pięknieją podmiejskie osiedla i wsie. Masowa edukacja na poziomie licencjackim i magisterskim przyprawić może o zawrót głowy. Każde większe miasteczko chce mieć i ma uczelnię wyższą, kształcącą najczęściej w zakresie ekonomii, zarządzania czy stosunków międzynarodowych. Są to studia najtańsze i łatwo na nich zarobić. Wydawać się może, że wiara w jedną z podstawowych tez Marksa, że „ilość przechodzi w jakość”, jest nadal i bez zastrzeżeń - w dziedzinie edukacji i wychowania - w powszechnym zastosowaniu. Tymczasem, to raczej ”jakość przechodzi w ilość”, która jest degradacją. Coraz więcej jest młodych ludzi, którzy maja dyplom ukończenia uczelni wyższej i sądzą, że już z tego tytułu im się wiele należy. Tymczasem miejsc w przedszkolach, ale także specjalistów w dziedzinie gospodarowania, i nie tylko, brak. Ci, którzy są – zbyt często tak bywa – nie są docenieni i emigrują. Odchodzą także z prowincji do większych miast. Bywa i tak, że emigrują tylko dla pieniędzy, bo wmówiono im, iż liczy się tylko pieniądz. Żadnych zobowiązań w stosunku do własnego kraju i miejsca urodzenia nie odczuwają. Także wtedy, kiedy „uprawiają biznes” w Polsce.
Pamiętam jedno z pierwszych haseł początków transformacji ustrojowej: „Poznaj siłę swoich pieniędzy”. Mój kilkuletni syn zapytał wtedy: „Tatusiu, czy wiesz, że pieniądz jest siłą?” Odpowiedziałem, że wiem, ale wiem także i to, ze wszystkiego za pieniądze nie można kupić. Czy byłem człowiekiem naiwnym, który źle wychowywał swego syna? Pamiętam wypowiedź jednego z prominentnych ludzi biznesu i polityki ostatnich dni: „To dziki kraj”. W czym ratunek? Z całą pewnością nie w sejmowych komisjach śledczych. Nie sądzę także, aby Grzegorz Napieralski czy Janusz Palikot mieli być „zbawcami ojczyzny”. Z nadzieją myślę o młodych i wykształconych Polakach, którym na przyszłym kształcie Rzeczypospolitej zależy. Artykuł Krzysztofa Szczerskiego w dzisiejszym „Dzienniku Polskim” (26 VII 2010), który nosi tytuł „Sztandary zwinąć, grilla odpalić”, upewnia, że młodych, myślących twórczo i krytycznie, ofiarnych i nie koniecznie hałaśliwych, nie zabraknie.
Ratunkiem być może – jak zawsze - pisana przez małe „s” solidarność. Czym była, jest i będzie idea solidarności, która – nigdy w formie doskonałej – była i może być urzeczywistniana? Warto przypomnieć tutaj słowa Jana Pawła II wypowiedziane w 1987 roku w Gdańsku na Zaspie w homilii do ludzi pracy, a w których nawiązał wprost do przemyśleń ks. prof. Józefa Tischnera. Byłem tam, widziałem ołtarz w kształcie okrętu i słuchałem słów, które, byłem tego pewien, nie są „na wiatr”. Ojciec Święty uczył, że nie może być walka silniejsza od solidarności. Jak jest dziś? Nawiązując do Umów Gdańskich mówił o prawie do pracowniczej samorządności, i o tym, że z pracą należy wiązać prawa człowieka. Wysiłek „pracy nad pracą” (wyrażenie ks. J. Tischnera) miał przywrócić pracy jej wymiar osobowy i społeczny, co za tym idzie, ład społeczno-moralny na polskiej ziemi. Mówiąc o wyzwoleniu człowieka przez pracę mówił o przestrzeni społecznej dla każdego człowieka. To nie były tylko słowa skoro całym swym życiem dawał dowody ogromnego szacunku dla każdego człowieka. Za św. Pawłem powtórzył słowa „jeden drugiego ciężary nieście”. Można powiedzieć bez zastrzeżeń, ze w tych słowach zawarta jest istota solidarności. Jak jest dziś? Jaka jest nasza dzisiejsza konkretyzacja idei solidarności?
Na zakończenie liturgii Jan Paweł II powiedział: „Starałem się w swoich słowach mówić o was i mówić za was. Żywię bowiem głębokie przeświadczenie, iż to, co się zaczęło dokonywać tu, w Gdańsku i na Wybrzeżu, i w innych środowiskach pracy w Polsce, ma wielkie znaczenie dla przyszłości ludzkiej pracy. I to nie tylko na naszej ziemi, ale wszędzie”. Co z tych słów wielkiego Polaka do Rodaków zostało do dziś?
Pamiętam spotkanie z młodym człowiekiem, był to czas pierwszej Solidarności, który przywiózł węgiel na zimę dla mojej ciotki. Kiedy wraziłem uznanie za przywóz i sprawny wyładunek, usłyszałem słowa: „my jesteśmy z solidarności”. Do dzisiaj noszę w sobie te słowa, jako zapowiedź lepszej przyszłości. Ale kilka lat potem, był to czas AWS, w drodze z przyjacielem z Warszawy do żony i dzieci w Piaskach na Mierzei Wiślanej, kiedy zatrzymaliśmy się przed lokalem przy drodze, aby napić się kawy, usłyszałem słowa jednego z miejscowych: „co ty tak p … jakbyś był z solidarności”. Te słowa do dzisiaj są dla mnie przestrogą. Co nam pozostało z tamtych lat? Uroczystości nam pozostały, które także nie łączą. Pozostała (w zapomnieniu) idea solidarności, jej konkretyzacji w kolejnym odkryciu brak.
Aby móc wrócić ze spotkania z Janem Pawłem II na gdańskiej Zaspie do Piasków, gdzie była żona z dziećmi, wyszedłem wcześniej, aby, w towarzystwie kolegi, który też w Piaskach spędzał wakacje, przejść obok szeregów uzbrojonej milicji. Kontrast był wielki. Pomyślałem, czy kiedykolwiek te dwa, jakże odmienne światy, świat siły i świat racji moralnej, będą mogły dla dobra kraju pracować? W krótkim czasie nastał czerwiec 1989 r., poprzedzony ruchem komitetów obywatelskich, który – swym zakresem – objął cały kraj.
Pytając o solidarność dziś myślę o konkretyzacji idei solidarności. Można powiedzieć, iż staram się, ukazując to, co stałe, wiązać z tym, co czasowe i zmienne. Spór o istnienie idei, o sposób istnienia świata wartości (na ile są tylko konstrukcją umysłu, a na ile wprowadzają nas w inny wymiar istnienia), pozostawiam na zajęcia z filozofii. Tutaj, myślę, że Czytelnicy nie zaprzeczą, staram się pozostać w obrębie świata codziennego doświadczenia. Doświadczenie podpowiada, że nie jest tak, iż łączy nas wyłącznie zabawa, a dzielą interesy. Troska o kształt człowieczeństwa, które jest w każdym z nas, jest zrozumieniem i próbą konkretyzacji idei solidarności. Nadmiar miłości własnej i zakłamanie po stronie osobowej, a „poprawność polityczna” i „lojalność partyjna” po stronie publicznej, są karykaturą solidarności. Karykatura bawi, ale nie wzbogaca. Nasz kraj oczekuje na solidarność tych, którzy umieją się bawić, uczyć i pracować, a ich wysiłek wzbogaca.
Absolwent i doktor Uniwersytetu Jagiellońskiego. Emerytowany nauczyciel akademicki dzisiejszego Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie oraz wykładowca w Wyższej Szkole Zarządzania i Bankowości w Krakowie. Filozof, etyk. Delegat Małopolski na I Krajowy Zjazd NSZZ "Solidarność" w Gdańsku w 1981 r., radny Rady Miasta Krakowa drugiej i trzeciej kadencji, członek władz Sejmiku Samorządowego Województwa Krakowskiego drugiej kadencji, członek i były przewodniczący Komitetu Obywatelskiego Miasta Krakowa, członek Kolegium Wigierskiego i innych stowarzyszeń, ale także wiceprzewodniczący Rady Fundacji Wspólnota Nadziei.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości