Kuba Wojewódzki będzie Twarzą polskiej prezydencji. Myślę, że to świetny i trafny wybór. Człowiek, który wsadza polską flagę w gówno i nabija się z tragicznie zmarłego prezydenta jest wg. mnie po prostu najlepszym możliwym reprezentantem obecnego rządu i w ogóle klimatu w naszym kraju. Chyba tylko Dominik Taras – którego gwiazda, ku memu ubolewaniu, czegoś ostatnio przygasła – byłby lepszym kandydatem. Ciesząc się z tego trafnego wyboru postanowiłem spisać garść moich własnych wspomnień o tym wspaniałym pionierze polskiej celebrycji. Człowieku, który niezmordowanie, w trudzie i znoju, pędź po pędzi wyrywa Polską ziemię z rąk homofobów, ksenofobów i moherów.
„Idol” - od Bałtyku do Tatr slychać cięte riposty a la Wojewódzki
Moje pierwsze wspomnienie to program „Idol”. Rok 2002, przy władzy SLD, Polska przedrywinowa – cisza, spokój. Nie wybrzmiały jeszcze echa Big Brothera, kiedy na scenę wkracza on. Człowiek, o którym mało kto wtedy słyszał. Niemniej jednak szybko zdobywa nasze serca jako Mistrz Ciętej Riposty. Odcinki Idola lecą. Flinta, Janosz, Wydra i tak dalej. Ktośtam śpiewa, ktoś pali głupa, śmichom nie ma końca. Ale co tam uczestnicy, co tam występy. To wszystko li tylko tło do tego by jaśniej lśniła jego gwiazda. „Ale mu pojechał” „A jak Zapendowską zgasił” „buhahaha” śmiejemy się wszyscy wesoło - „Wojewódzki jest konkret”.
Wygrywa Alicja, sporo słychać o Flincie ale to nieistotne bo największą popularność zdobywa Kuba.
Po jakimś czasie ma miejsce miedzynarodowe wydanie Idola. Zjechali sie laureaci i jurorzy z różnych krajów. Jest i Kuba. Wszyscy czekamy z czym wypali. No tam jakieś butelki poprzynosił, jakieś tam brewerie wyczynia. Śmiejemy się niby bo to Kuba przecież, więc śmiać się trzeba. Są może i jakieś zgrzyty że np. jako jedyny z jurorów nie potrafi wybąkać nic po angielsku (co szczególnie powinno boleć w kraju, w którym wszyscy się nieustannie zamartwiają, co się o nich myśli za granicą) ale to nie ważne. Kuba jest gość. Obejrzyjmy, powspominajmy:
Kuba Wojewódzki Show
Moje drugie wspomnienie, to "Kuba Wojewódzki Show". Mam przed oczami jakieś bliżej niesprecyzowane obrazy, kiedy myślę o tym programie. Jakieś luźne urywki, bardzo śmieszne i zabawne:
Kuba rzuca żart i sam się z niego śmieje. Gostek wali w perkusję.
Gawiedź wybucha śmiechem
Gość-Celebryta próbuje rzucić żarcik równie śmieszny jak Kuba ale jest on li tylko marną „kserokopią skanu” * dowcipu Kuby. Nikt się nie śmieje.
Kuba wskakuje na kanapę gościa.
Gość siedzi w modnym outficie i jest pełen luźnego chilloutu.
Premier u Kuby. Też rzuca żarcik.
Kuba rozpływa się nad fajnością premiera. Miło się przekomarzają.
Uczucie dumy z powodu tak fajnego premiera.
I wreszcie...
Jakże cholernie śmiesznie. Żyłka pierdząca mi pękła z brechtu (he he he). Jak to dobrze, że to Kuba właśnie będzie twarzą naszej prezydencji. Niech skrzyknie paru swoich koleżków z innych krajów i niech wszyscy powsadzają flagi swoich krajów w gówna. Albo jeszcze lepiej sobie na wzajem w dupy – aaaa haha ale czad!
A swoją drogą mam taką wizję :
Sarko albo Merkel pytają swoich współpracowników
- Ej a kogo te Polaczki wzięły na twarz prezydencji?
- A to taki tam niby komediant jakiś. Tam coś błaznuje w telewizji
-Tak? A to weź mi tu, raz dwa, coś pokaż...
Wchodzą na youtuba i oglądają naszego Kubę jak wtyka Polską flagę w gówno. No i co grubo jest? Dziwiliście się, że krążą po świecie polish jokes to się dziwić przestańcie.
HA zresztą co też ja plotę za banialuki jak, nie przymierzając, Borubar, he he he. Polish jokes to są właśnie przez ciemnogród, co wsadza Rozalki do pieców i głosuje na PiS. A Kuba tą flagą w gównie właśnie z tym wszawym wizerunkiem walczy.
I nie ma miejsca na niczym nieuzasadniony sceptycyzm, że czynić kogoś takiego reprezentantem Polski może być nie zrozumiałe. To jest właśnie geniusz, który wyprzedza swoją epokę. On jest dwa kroki przed zachodnimi trendami. Bo na zachodzie kogoś, kto poniewiera swoją flagę by pewnie nikt nie uczynił twarzą prezydencji a u nas – proszę, jak najbardziej. Jesteśmy w czymś wreszcie pierwsi.
Ale dobra lecimy dalej bo jeszcze przed nami niezła beka. Prezydent ( Tfu co też ja mówię. Prezydent to jest Komorowski czy Kwaśniewski a to, to jaki tam przydent , he he he. Mały kurdupelek, brat prezesa co ma kota, takie zamachy jaki prezydent he he) ginie w katastrofie.
Kuba ze swoim kumplem, którego imienia nie pomnę (bo powiedzmy sobie szczerze jest przy Kubie tylko statystą) po paru dniach nagrywają czaderski kawałek. Że wiadomo jak jest. Po bracholu ogólnie ta cała katastrofa to spłynęła jak woda po... kaczce (aaaaaa ha ha, kaczce czaicie? Kaczce nomen omen. Ja pierdykam ale zbyty, nie wyrobię) i od początku miał to gdzieś i tylko ręce zacierał, jak to teraz się ubierze w szatę męczennika (vide redaktor Wołek "Rzeczpospolita 21-06-2011" - "To nie może przyschnąć") i przez Wawel po trupach do celu i tak dalej. I jeszcze się okazało niedawno, że ładował prochy z tej uciechy. Sami wiecie jak było śmiesznie.
I znowu np. Sarko ogląda youtuba dalej, żeby jeszcze więcej zobaczyć, kto to taki ten Wojewódzki co reprezentuje Polskę i natrafia na utwór Kuby i ktoś mu tłumaczy: „A tutaj drze łacha ze zmarłego prezydenta i jego brata parę dni po katastrofie”. Fajnie jest? Jasne, że fajnie. Obejrzyjmy sobie ku ogólnej wesołości:
Śmieszny jest nasz Kuba. Bystry i zabawny. To bardzo krzepiące że w Polsce, żeby być światowcem nie trzeba nawet mówić po angielsku, wystarczy wsadzić flagę w gówno i rzucić kawal o Kaczyńskim. A my sobie rżymy wesoło i oglądamy Xfactor. Bo przecież jest cholernie wesoło nie!? No to trzymajcie się ramy to się nie posramy buahaha!
* "kserokopia skanu" to termin ukuty przez Dorotę Masłowską w książce "Paw Królowej"
Inne tematy w dziale Rozmaitości