Zamierzałem zająć się dzisiaj “gorącym” tematem wojny domowej w Teatrze Dramatycznym w Warszawie. Jednak ze względu na wiek bohatera notki nie mogę już dłużej zwlekać:
Źródło: ko “JH” W-wa, dn. 12.04.77
przyjął: kpt. Tadeusz Stępkowski
Informacja operacyjna
Zarówno publiczne, jak i prywatne oceny filmu A. Wajdy „Człowiek z marmuru” mają swoją specyficzną cechę, która na ogół nie towarzyszy działom innych twórców. Oceny te maja swoje dwie warstwy, wzajemnie rzecz jasna przenikające [się] i mylące do tego stopnia, że w ich przemieszaniu ginie zobiektywizowany, sprawiedliwy osąd filmu Wajdy. Pierwsza warstwa: składa się na nią legenda Wajdy budowana zarówno przez środowiska opiniotwórcze, jak i odbiorcze, legenda budowana przez Wajdę świadomie i nieświadomie – pracą i sposobem bycia, poglądami i gestami, wypowiedziami i manifestacją nastrojów. Obecny klimat kraju, a szczególnie warstw i środowisk twórczych, a także zbliżonych do twórczych, sprzyjał niemal angelizacji wajdowskiego dzieła, pomnażał i podbijał nastrój oczekiwania na to dzieło. Czyniono zresztą wiele wśród ludzi otaczających twórcę, a także czynił on sam, aby temperatura, w jakiej przyrządzano film, z każdym dniem była wyższa. Nastroje te pogłębione zostały przez decyzje towarzyszące wprowadzeniu filmu na ekrany. Wyprodukowanie zaledwie kilku kopii, wprowadzenie filmu do jednego kina w Warszawie – wszystko to, gdyby przyjąć, że zostało zaplanowane i czynione świadomie, a nie wynikało albo z głupoty, albo z typowego niezdecydowania, asekuranctwa ludzi odpowiedzialnych za film – można by przyjąć za znakomity trick reklamowy.
Mając w pamięci te fakty oraz ich wpływ na kształtowanie się opinii możemy przystąpić do zastanowienia się nad walorami filmu, który zapewne nie wywołałby tyle gwaru, gdyby nie czas, w jakim powstał i gdyby nie osoba autora. Rzecz może być o tyle pouczająca, iż pozwala naocznie przekonać się, jak niewiele trzeba, aby wywołać zbiorową histerię, a przy tym, jak niewiele trzeba, aby do rangi mitu urastało zjawisko, które winno być w naszej produkcji kulturalnej po prostu jednym z wielu zjawisk. Wszystko, co wokół tego filmu się zdarzyło poucza zarazem, jak wielką siłę przedstawiać może twórczość, jak wielka jest jej siła organizująca i stymulująca nastroje. W ocenach filmu nie wzięto – w dotychczas ogłoszonych publikacjach – pod uwagę refleksji, która nieuchronnie nasuwa się uważnemu obserwatorowi: nastrój swoistego rozczarowania widowni, która w miarę ulokowania filmu w większej ilości kin, może bez trudu dostać się na salę kinową.
Co charakteryzuje film Wajdy z punktu widzenia konstrukcji, wizji artystycznej i znaczeń politycznych.
- Jest to film dobrych fragmentów i epizodów – one jednak nigdy nie mogą stanowić o całości. Na widzu robi on wrażenie, jak gdyby jechał on po okropnej drodze, na której tylko kilka odcinków dobrych pozwalało podziwiać krajobraz. Nie była to jednakże tylko cecha formalna – zaciążyła ona również na stronie merytorycznej. Film jest zlepkiem prawd cząstkowych. Czy cząstkowe prawdy zlepione razem mogą być prawdą? Stąd u widza uczucie otarcia się o coś znaczącego w naszej przeszłości, z dotknięcia tylko tego co gorące i chłodne, ułamkowego posmakowania tego co dobre i co gorzkie.
- W filmie zwraca uwagę metoda, przy pomocy której o czasach lat pięćdziesiątych, ich klimacie i nastrojach dowiadujemy się przez cały czas z przekazów pośrednich. Są to ciągle cytaty – raz z kroniki filmowej, raz z filmu dokumentalnego, raz opowiada o zdarzeniach jedna z postaci filmu – reżyser Burski. A gdzie jest Wajda, jego sąd, przekonanie, zdanie osobiste? Rzecz jasna można powiedzieć, że reżyser przez samo nagromadzenie cudzych opowieści i spotkanie ich ze sobą wyraża w podtekście swój pogląd, ale czy przy tak ważkim temacie to wystarczy?
- Film w swoim założeniu miał być syntezą 30-letnich dziejów Polski powojennej. Heroicznej pracy i dramatycznych ofiar, krzywd niepotrzebnych i śmiesznych naiwności ludzi uczciwych, lecz prymitywnych. Wszystko to fragmentami jest, kawałkami tych prawd błąkają się po ekranie. Nie ma jednego – istniejącego ponad tym wszystkim ducha ideałów i dążeń ludzkich, nie ma wreszcie przekonywująco zaznaczonej kwestii, dla której w ogóle człowiek żyje: nie ma rezultatu pracy! Wizerunek dzisiejszej Huty Katowice, Nowej Huty czy Portu Północnego jest dolepiony niedbale i sprawia wrażenie bardziej taktycznego gestu autora, nie jego osobistej racji.
- Zgadzam się z poglądem, że film Wajdy jest właściwie testem słabości nurtu politycznego w dotychczasowej twórczości naszej kinematografii. Inaczej odbierano by ten film i być może on musiałby być inny, gdyby istniały już dzieła penetrujące obszar lat pięćdziesiątych, odważyły się na wyciągnięcie wniosków z historii, spojrzały na historię optyką człowieka współczesnego. Szkoda, że film Wajdy jest tym, który będzie pierwszym, naruszającym temat dotychczas otaczany zakłamanym, tchórzliwym milczeniem.
Wyjaśniam, że bohaterem notki jest donosiciel – wspomniany na początku dokumentu kontakt operacyjny „JH”, a Wajda jest tylko bohaterem jego donosu. Również „JH” poświęcę następną.
Osoby zadowolone i niezadowolone z lektury proszę o klikanie na poniższe reklamy.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura