Jedyny dokument mówiący o charakterze pracy „Zoltana” w Jugosławii brzmi:
Notatka dot. przebiegu okresu aklimatyzacji po przyjeździe do Belgradu
1. Do Belgradu przyjechałem pociągiem w dniu 05.12.85 r. i w tym samym dniu przejąłem obowiązki służbowe od czasowo delegowanego pracownika /W. /…/ [funkcjonariusz wywiadu „N” MSW]. W aktach zastałem ogromny bałagan, który sukcesywnie jest likwidowany wspólnie z ww.
2. Po dwóch tygodniach zamieszkiwania z żoną w pokoju kurierskim Ambasady zamieszkałem przy ulicy Zahumskiej 71 IV p. m. 10. tel. 426-927. Blok pięciopiętrowy, na każdym piętrze po dwa mieszkania. Właściciel: Prvoslav Šćekić, lat 29, student prawa, ojciec w.wym. jest adwokatem. P. Š. posiada jeszcze dwie siostry, matka nie pracuje. Właściciel afirmuje się wyraźnie z prawosławiem. Opowiada, że lata całe zamieszkiwał z rodziną na [sic] Kosowie i przepowiada w związku z tym nie kończące się kłopoty z tym okręgiem stwierdzając, że trwać będą ona nadal, bowiem wynikają głównie z islamskiego zacietrzewienia, a dopiero w drugiej kolejności z albańskiego nacjonalizmu i szowinizmu.
4. [sic] W Ambasadzie przyjęty zostałem w kolektywie z pewną dozą wyczekiwania /jako że mój poprzednik miał kłopoty w zakresie zżycia się z kolektywem/. Trzy pracowniczki ryczałtowe Wydziału – z wyjątkiem żony radcy Kowalskiego – nie są zaangażowane politycznie w pracę i niestety zbyt często podkreślają, że wraz z mężami przybyły na placówkę tylko po to, aby zarobić. Bazuję więc głównie na zaangażowaniu w pracę ob. H. K. Obserwuję, głównie ze strony pracowników dyplomatycznych BRH brak zrozumienia dla wymiany bezdewizowej oraz obowiązku wymiany dewiz. Każdy z tych pracowników z radcą włącznie naciska na mnie, aby zwalniać z obowiązku wymiany dewiz Jugosłowian udających się służbowo do Polski. Z kompetencji moich w tym zakresie korzystam rzadko. Widzę w tym temacie kłopoty.
5. Co się tyczy kontaktów starych i nowych. Zaczynam je odbudowywać. Odwiedziłem kilka mieszanych małżeństw o wysokim standarcie [sic] życia. Odnowiłem kontakty służbowe z szeregiem wyższych urzędników jugosłowiańskich, adwokatem i in. Badam możliwości nawiązania kontaktów nowych, które mogą wyniknąć w związku z zaplanowanymi podróżami służbowymi do Sarajewa, Skopje, Nowego Sadu i Suboticy.
6. Odnotowałem ciekawe zjawisko w zakresie wizowym. Wiz wydajemy tu niewiele. W 1986 r. zaledwie 23 do dnia 14 lutego. Ciekawostką jest, że sporą grupkę aplikujących o wizy stanowią obywatele USA narodowości jugosłowiańskiej udających się głównie do Krakowa – jak podają – do znajomych. Być może znajomym jest amerykański konsul. Kieruje on /za mojej kadencji/ kilka razy pismo do tut. Wydziału, aby zwolnić z obowiązkowej wymiany dewiz jego z kolei jugosłowiańskich gości. Sprawę będę obserwował i meldował.
7. Zdobywanie informacji bezosobowe to środki masowego przekazu, w tym zakresie możliwości są ogromne i chodzi tylko o otrzymanie konkretnego zadania. Trudniejsza sprawa to uzyskiwanie informacji od konkretnych osób, a szczególnie Jugosłowian, który żyjąc od lat w policyjnym reżimie jugosłowiańskim są b. zamknięci w sobie i małomówni. Jeżeli rozmówców jest już dwóch – rozmowa staje się nieciekawa.
8. Zdobywanie dokumentów /w tym paszportów/ jest sprawą nie łatwą, a paszportów obywateli krajów NATO w szczególności, chociażby na b. niewielką ilość aplikujących o wizy w tut. Wydziale.
9. Opracowuję obecnie kilka wersji dot. możliwości wymiany błyskawicznej. Widzę ich kilka. Przygotowuję wersje wraz ze szkicami sytuacyjnymi. Najbardziej odpowiedni rejon już obecnie widzę w okolicach mojego miejsca zamieszkania /ogromny ruch, b. dużo sklepów, domów studenckich, prywatnych zakładów gastronomicznych i warsztatów, zaułków, cerkwi itp./. Pewną niedogodnością jest duża co jakiś czas obecność mundurowej policji, a chyba również cywilnej. Wiąże się to – zresztą nie tylko w rejonie mojego miejsca zamieszkania – z okresowymi nalotami na zakłady gastronomiczne, gdzie ostatnio nagminnie handluje się narkotykami. Jednym z niezłych miejsc wymiany może się okazać jedna z linii tramwajowych w moim rejonie. Tramwaje. którymi dojeżdżam do pracy są zatłoczone ponad wszelką miarę w godzinach porannych.
Zoltan /…/
15.02.86
„Zoltan” został bardzo życzliwie przyjęty w tut. polonijnym środowisku, zyskując sobie sympatię swoją pracowitością, skromnością i taktem. Rokuje dobre nadzieje na wykorzystanie w działalności nieoficjalnej – pracy typowniczo-werbunkowej, organizacji systemów łączności wywiadowczej oraz sieci informatorów. Po wstępnych rozmowach i zapoznaniu się z jego możliwościami, przydzieliłem mu zadania: wyszukanie 1 MS w B., 1 kanału łączności schowkowej w rej. B. i 1 MWB w B.; prześledzenie teczek pers. Polek i Polaków osiadłych w J. pod kątem ich wywiadowczego wykorzystania; opracowywania informacji o syt. wywiadowczej na podstawie aktów normatywnych i osobistych kontaktów z miejscowym środowiskiem; gromadzenie informacji nt. udziału SFRJ w programie „Eureka”.
KAROL /…/
Oficer rezydentury nie był zachwycony współpracą, po notatce MSW (tzw. sąsiedzi) o nadużywaniu przez „Zoltana” alkoholu – odwołano go.
Wrócę wreszcie do losów syna z dyplomem wystawionym w radzieckim Kijowie. „Udało się” go zatrudnić w tym samym Ministerstwie i pieczę nad nim sprawował ten sam oficer, którego „Zoltan” prosił o pomoc – Kastelik. Jednak jako początkującemu wyznaczono „Czesławowi” (pseudonim syna „Zoltana”) funkcję pomocniczą – adresówkę z ewentualnością rozszerzenia na Telefon Konspiracyjny tzn. punkt, który wywiad wskaże zagranicznemu agentowi jako bezpieczny do kontaktu listowego lub telefonicznego. Jedyny szkopuł polegał na tym, że „Czesław” nie miał jeszcze telefonu, a mieszkał w środku miasta (Marszałkowska 111a), takie to czasy. Podpisanie zobowiązania o dobrowolnym udostępnieniu adresu na potrzeby wywiadu wojskowego zaowocowało bardzo szybko, gdy reorganizowano MHZ w końcu 1987 r. Kastelik trzymał rękę na pulsie, czy na pewno będzie pracował tam dalej.
Jak nieobliczalna była końcówka władzy Jaruzelskiego, pisał już Antoni Dudek, a ja mogę dodać, że ten sam Kastelik rok później – zupełnie bez złej woli – przegapił kolejną reorganizację i „Czesława” z Ministerstwa zwolniono. Przyczyną był trywialny brak odpowiedzialności na urzędniczej posadzie: Ponieważ Oddział „C” już wykonał i przekazał do Ministerstwa listę osób przewidywanych do pozostawienia w resorcie HZ, natomiast Oddział „K” zapomniał umieścić na niej ob. T., celowym jest interwencyjne załatwienie tej sprawy i uplasowanie w/wym. w Departamencie Polityki Handlowej.
O braku przytomności wywiadowców w rutynowych działaniach końca lat 80-tych świadczy także, że adres „Czesława” miano przekazać do łączności agentowi ps. „Dan”, ale (znowu) o tym zapomniano. I pomyśleć, że tych ludzi oskarża się o planowe działania przejęcia władzy ekonomicznej przy zrzeczeniu politycznej. To może jutro o Spa zakładanym przez żołnierzy Oddziału „Y”.
Osoby zadowolone i niezadowolone z lektury proszę o klikanie na poniższe reklamy.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura