Marzeniem każdego wywiadu jest posiadanie dużego koncernu światowego, którego rzesza pracowników pozwoli uplasować wszędzie nielegałów. W latach 60-tych przemyśliwano na ten temat w wywiadzie wojskowym. Punktem wyjścia stała się sprzedaż polskich słodyczy za granicę, ale sprzedaż detaliczna generująca stałe miejsca pracy za granicą i wymyślono sieć sklepów „Rolimpexu” w Europie Zachodniej jako swoją przykrywkę. Nad realizacją czuwał w „Rolimpexie” oficer pod przykryciem, którego służbowe osiągnięcia starczą na całą książkę. Niestety książki o księgowym, który jechał do Francji ciułać diety i nie znał języka, nikt nie chciałby czytać. Ograniczę się zatem do uwagi, że największe jego osiągnięcie miało miejsce w latach Bieruta - Wniosek odznaczeniowy z 15.06.1951 r.:
/.../ Na skutek energicznie i sprężyście przez niego wykonanej akcji mającej na celu ściągnięcia kwot zamrożonych u tzw. niewypłacalnych dłużników przyczynił się w przeważającej mierze do odzyskania dla Skarbu Państwa przeszło 50% sum zamrożonych, które były uważane za zadłużenia nieściągalne i nierealne.
Wniosek podpisał Szef Wydz. Finansowego Oddz. II Sztabu Generalnego, co świadczy, jak daleką drogę przebył wywiad wojskowy przez PRL – od nie radzenia sobie z dłużnikami do przekręcenia budżetu państwa.
Realizacja prostego i genialnego pomysłu na przykrywkę zderzyła się z socjalizmem realnym - Sprawozdanie z pracy w „Rolimpexie” z 25.02.1959 (?) r.:
/…/ Perspektywy realizacji naszych zamierzeń
W chwili obecnej perspektywy te nie są najlepsze. Na drodze do realizacji myśli o zakładaniu sklepów piętrzą się trudności różnego charakteru. Wspomnę tu tylko o niektórych z nich.
Przede wszystkim jest wielu przeciwników realizacji idei zakładania sklepów. W samej Centrali, wśród dyrekcji brak jednolitego zdania w tej kwestii. Prawdopodobnie sam Dyr. Zawadzki nie jest zbyt przekonany o konieczności zakładania sklepów. W Ministerstwie Handlu Zagranicznego jest również wielu przeciwników tej koncepcji. Na przykład sprawa założenia sklepu w Brukseli była dość zaawansowana. Jednakże Viceminister Burakiewicz nie wyraził na to zgody. Wg słów Dyr. Korala, że znowuż sprawę naprawił Viceminister Kutin. W każdym bądź razie sprawa nie posunęła się jeszcze naprzód ani o krok.
Drugi przykład. Przeciwko założeniu sklepu w Niemczech Zachodnich stanowczo upiera się tamtejszy Radca Handlowy, niejaki Dylewski. W pismach do Min. Handlu Zagr. Uzasadnia bezcelowość tego przedsięwzięcia, argumentując to tym, że założony tam sklep CPiL chyli się ku upadkowi, bo artykuły sprzedawane nie znajdują tam zainteresowania. Argument łatwy do obalenia, jednak faktem pozostaje jego negatywne stanowisko do tej sprawy.
Mnie się wydaje, że główną przyczyną, że istnieje wielu przeciwników odnośnie idei zakładania sklepów jest to, że całej tej sprawy uprzednio nie przygotowano należycie. Bo poza samą koncepcją nic nie istnieje. Nie ma ona żadnej konkretnej podbudowy, ani politycznej, ani ekonomicznej.
Pierwszą i podstawową rzeczą należałoby zrobić rachunek ekonomiczny i wykazać, że całe te przedsięwzięcie jest opłacalne. W dzisiejszej naszej sytuacji ekonomicznej nikt nie chce podjąć decyzji, jeśli nie widzi, że dane posunięcie jest gospodarczo uzasadnione, tym bardziej, że wchodzą tu w grę dewizy.
Jeśli motywy ekonomiczne pozostają problematyczne, należałoby wówczas znaleźć inne argumenty np.: polityczne.
Na ile mi wiadomo, nie zrobiono ani jednego, ani drugiego.
Drugim problemem dotychczas nie rozstrzygniętym jest brak rozeznania, jakie będzie stanowisko władz poszczególnych krajów odnośnie założenia sklepu w ich kraju. W tym względzie nie wystarcza bowiem tylko nasza dobra chęć, ale władze danego kraju muszą wyrazić zgodę na założenie takiego sklepu.
Osobiście mam poważne obawy, czy np. władze francuskie tak chętnie dadzą na to zezwolenie. Władzom tym należałoby wykazać, że nasza propozycja będzie korzystna dla obu stron, a szczególnie dla nich. Trudno mi coś powiedzieć, czy taki materiał został opracowany. Wydaje się, że nie.
Wiadomo, że każdy kraj ochrania własny przemysł, a w związku z tym prowadzi protekcjonistyczną politykę gospodarczą. Narzędziem tej polityki są więc różne ograniczenia, wysokie cła ochronne, kontyngentowanie itp.
Ponieważ przyszłe sklepy mają prowadzić sprzedaż artykułów, które nie stanowią priorytetu, a są raczej o bardzo drugorzędnym znaczeniu ekonomicznym, siłą rzeczy muszą wiec podlegać wyjątkowo silnym restrykcjom ze strony poszczególnych państw. W związku z tym powstaje pytanie, jaką mamy gwarancję, że będziemy mieli możliwość swobodnego dostarczania do tych sklepów niezbędnej ilości artykułów? Ten problem nie może być rozstrzygnięty jednostronnie, musi on być uregulowany z władzami zainteresowanych państw. Można się spodziewać, że władze tychże krajów zażądają wzajemności tzn. pewnych ustępstw i z naszej strony. A to już wykracza poza możliwości Dyrekcji Centrali Rolimpex.
Z rozmowy z Dyr. Koralem zorientowałem się, że w tej dziedzinie nie poczynił on prawie żadnych kroków, a co gorsza wykazał pewną ignorancję i niezupełną znajomość rzeczy. Problemy te kształtują się różnie w różnych krajach, a to niestety nie jest znane Dyr. Koralowi. Moim zdaniem, bez rozwiązania tych spraw trudno będzie podejmować decyzję o założeniu sklepu.
Omawiane sklepy mają mieć charakter spółek jako drugi wspólnik wystąpić ma firma z danego kraju. Na tym odcinku poczyniono pewne kroki, jednakże nie w odniesieniu do wszystkich krajów.
Z niektórymi firmami nawiązano jedynie wstępne rozmowy. Uzgodnienie wszystkich szczegółów musi zabrać jeszcze sporo czasu.
Np. w Szwajcarii nawiązano kontakt z firmą Bel Trading, po sprawdzeniu której okazało się, że nie przedstawia żadnej wartości. Reprezentowana jest ona przez jedną osobę, w dodatku przez uciekiniera z Polski, który nie posiada ani pieniędzy, ani dobrej opinii, ani żadnego majątku, słowem nic. Nie ma nawet własnego lokalu.
Powstała więc konieczność znalezienia innej poważnej firmy. Nie wiadomo też, czy i w Niemczech Zachodnich ma się na uwadze jakąś firmę.
W dniu 8.2.59 Dyr. Koral wyjechał do Niemiec Zachodnich, a później ma udać się do Paryża, właśnie z zadaniem organizacji wspomnianych sklepów.
Być może, że załatwi niektóre z przedstawionych powyżej problemów. Głównym jednak zadaniem jego wyjazdu jest omówienie spraw związanych z organizacją sklepów z firmami, które mają być naszymi wspólnikami. Wydaje się, że wszelkie formalności i poruszone przeze mnie problemy załatwiane mają być z władzami wspomnianych krajów w późniejszym czasie, co w najlepszym wypadku może trwać kilka miesięcy czasu.
Przy tej okazji, na marginesie warto wspomnieć, że przed swym wyjazdem Dyr. Koral wysunął propozycję, abym ja pojechał razem z nim do Francji z uwagi na znajomość przeze mnie języka francuskiego i tamtejszej sytuacji rynkowej. Równocześnie miałem załatwić szereg innych spraw handlowych.
Dr. Borgman dowiedziawszy się o tym udał się do Dyr. Korala i wprost postawił przed nim pytanie: „a dlaczego nie ja mam jechać z Panem, przecież jestem Kierownikiem Sekcji?” Swój akces i kandydaturę bardzo szeroko i wszechstronnie uzasadnił. Jest to moment charakterystyczny, tym bardziej, że Dr. Borgman poza językiem niemieckim nie zna żadnego innego tzn. nie zna i francuskiego, a mimo to dążył do wyjazdu do Paryża.
Ostatecznie więc do mojego wyjazdu nie doszło. Dyr. Zawadzki nie wyraził na to zgody. Oświadczył, że nie ma teraz potrzeby, abym wyjeżdżał za granicę w delegację służbową.
Podobnie było i z kpt. Owczarkiem. Dyr. Zawadzki nie godził się na jego wyjazd do Moskwy. Wprawdzie tego wyjazdu nie popierał i sam Koral uważając, że wyjazd ten od strony naszych potrzeb nie jest interesujący.
Natomiast Dr. Borgman wyjątkowo nalegał, aby wyjazd kpt. Owczarka doszedł do skutku. Pewnego dnia podczas dyskusji na ten temat Dr. Borgman podniosłym głosem oświadczył wobec pracowników Sekcji: „ja chcę, aby Pan Owczarek pojechał do Moskwy, ponieważ przy tej okazji chcę sprawdzić, czy on nadaje się do pracy w handlu, a może okaże się, że nie nadaje się itp.?” Mnie się wydaje, że istota leży gdzie indziej. Wyjazd ten popierał on tylko dlatego, że chodzi tu o wyjazd, który go osobiście mało interesuje. Po drugie w ten sposób zabezpieczył sobie z góry przyszły wyjazd do Niemiec Zachodnich. Bo, jeśli w przyszłości zajdzie potrzeba wyjazdu do NRF, powie: „Pan Owczarek był w Moskwie, to ja pojadę do NRF.”
Dzięki więc ubieganiu się Dr. Borgmana Dyr. Zawadzki zaakceptował wyjazd kpt. Owczarka do Moskwy, który ma nastąpić w miesiącu marcu.
Warto tu zwrócić uwagę, że w obu wypadkach decyzje Dyr. Zawadzkiego były przeciwstawne do propozycji Dyr. Korala, co między innymi potwierdza nasze wywody przytoczone w innym miejscu niniejszego sprawozdania.
Wracając do zasadniczego problemu omawianego w tym punkcie, trzeba wspomnieć, że, o ile wyjazd Dyr. Korala doprowadziłby do ewentualnego powstania sklepu w jakimś kraju, to mogą ponadto powstać jeszcze trudności w jego obsadzie. Trudności te mogą wynikać z następujących przyczyn.
Od kilku już lat przemysł uparcie dąży do tego, aby eksport swoich artykułów przejąć we własne ręce. Argumentują to tym, że oni potrafią lepiej sprzedawać. W związku z tym bezustannie piszą w tej sprawie do swoich Ministerstw. Dla wzmocnienia swoich argumentów wykorzystują wszelkie błędy popełniane czasami przez Centralę Rolimpex. Na skutek tego właśnie nacisku skierowano do naszej Sekcji Dr. Borgmana, który popiera przemysł i dąży równocześnie do ściągnięcia do Rolimpexu pracowników z przemysłu. Sedno sprawy leży w tym, że dyrektorzy poszczególnych fabryk chcą wyjeżdżać za granicę. Bowiem przy dotychczasowej organizacji eksportu oni praktycznie nie mają takich możliwości. Sprawę organizacji sklepów popierają jak najbardziej, gdyż sądzą, że przy tej okazji będą mogli wyjeżdżać za granicę. Z drugiej strony liczą też na to, że sklepy te obsadzą swoimi ludźmi. Jeden z Dyrektorów fabryki „22 Lipca” (dawniej Wedel) wprost oświadczył, że on osobiście chciałby przyjechać do Paryża, aby tam kierować tym sklepem. Niektórzy są nawet zdania, że on zgodziłby się być nawet i ekspedientem w takim sklepie.
Z tego więc wynika, że z obsadą omawianych sklepów mogą być poważne trudności (oczywiście, o ile dojdzie do ich zorganizowania).
Ponadto należy mieć na uwadze, że i Dyr. Zawadzki wolałby wysłać swoich ludzi niż nas.
O ile wiem, ten pomysł na przykrywkę nie wypalił. Jako przeciwnika oficer wymienia „przemysłowców”. Przypuszczalnie chodziło mu o tzw. partyjnych technokratów z pokolenia ZMP, którzy wynieśli do władzy Gierka, a wywiad z Partią nie mógł się mierzyć. Jak wynika z powyższej relacji wywiad wojskowy wszechmocny nie był i nikt nie biegał po „Rolimpexie” z okrzykiem – jestem długą ręką Moskwy, więc wykonujcie moje rozkazy. Samo sprawozdanie jest o wiele obszerniejsze, autor cierpiał na wodolejstwo, to wynika z całej jego teczki. Dlatego pominąłem wątki o niegospodarności w firmie, kontroli NIK, atmosferze pracy. Innym wątkiem, zasługującym na uwagę, jest konspiracja oficera pod przykryciem. Jemu zmienili nie tylko prawdziwe miejsce pracy, ale i adres domowy. Podając w firmie fałszywy, nie przewidzieli, że na pewnym szczeblu w sprawach służbowych będą poszukiwać go w domu. Na szczęście dla konspiracji pracy wywiadu, autor sprawozdania pracował z innym oficerem i w sytuacji podbramkowej ten zaofiarował się, że pobiegnie po niego do „domu”. Innym kwiatkiem z teczki oficera pod przykryciem jest zaświadczenie o zatrudnieniu w Związku Spółdzielni Spożywców – Oddział Okręgowy w Łodzi – 1947- 1953. Sprawdzałem kilka razy, ale z akt MON jasno wynika, że pełnił wtedy służbę wojskową. Ciekawe co na to ZUS i OFE?
Osoby zadowolone i niezadowolone z lektury proszę o klikanie na poniższe reklamy.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura