W konwencji 1 kwietnia zwracam uwagę Czytelników na pojawienie się nowej pary w „niepokornym” świecie mediów - wymienionych w tytule Bułhaka i Gmyza.
W tzw. niepokornych tygodnikach publikowali już przecież:
bracia Karnowscy
Zalewski i Mazurek
Gociek i Gursztyn,
a za pierwowzory uznaję inne dziennikarskie pary jak: Kurski i Semka, Łęski i Kasprów, Kittel i Marszałek, Figurski i Wojewódzki. Za uzupełnienie listy z góry dziękuję, ale proszę trzymać się branży, nie zaczynamy od Flipa i Flapa.
O ile praca zespołowa (w parach) nie budzi zdziwienia w koncernach prasowych, bo i tak za wszystko bierze odpowiedzialność naczelny, to inaczej ma się sprawa z naukowcami. Pod względem pracy w parach nie można IPN-u przecenić. Można nawet wyróżnić osoby specjalizujące się w takim sposobie publikowania, a są to dr Łukasz Kamiński i Grzegorz Majchrzak, to absolutni liderzy wśród publikujących w IPN, na mniejszą skalę pojawiają się nazwiska: Pleskot, Ligarski, Gontarczyk, Nawrocki, Gmitruk i Cenckiewicz.
Za patronów „pisania wspólnego w IPN” uznałem prof. Andrzeja Paczkowskiego i Antoniego Dudka, których publikacje oglądałem na półkach Czytelni IPN, a nie są to (już, w przypadku Dudka) pracownicy IPN. Szczegółowe wyliczanie, kto i z kim pisał i publikował w IPN, w dobie internetu uznałem za zbędne, odsyłam do właściwej zakładki IPN.
Na marginesie: ponieważ niedawno Dudek tak chętnie dzielił się na Salonie fragmentem swojej najnowszej twórczości, to w ramach (anty)promocji proszę o wiadomości, co on pisał o negocjacjach PiS-PO razem ze Śpiewakiem i kto kogo w tej parze porzucił.
Wracając do tytułu, Czytelnicy mogą stwierdzić, że w ostatnim „Do Rzeczy” Gmyz wcale nie publikował razem z pracownikiem IPN Władysławem Bułhakiem. Odpowiadam, że wersja spisu treści ze strony internetowej tygodnika nie wystarczy. Należy doczytać artykuł do końca, gdzie tłustym drukiem jest i wykorzystaniu opracowania Bułhaka, ale to nie wszystko. Należy także przeczytać dzieło sygnowane przez Bułhaka, w którym autor szczególne podziękowania za pomoc w jego przygotowaniu kieruje do … Gmyza. Wspólnictwo dziennikarza i historyka IPN nie ulega kwestii, można zanalizować, czy ta para (zamiast góry) urodziła mysz.
Specjalnie napisałem przy Bułhaku „dzieło”, a nie „opracowanie” jak Gmyz, bo te 70 i kilka stron na takie miano nie zasługuje. Stanowi fragment ogromnej całości tomu poświęconego polskiemu kontr- i wywiadowi w XX w. Nawet tytuł tej publikacji zbiorowej koresponduje z 1 kwietnia, bo nie wiem, w jakich to innych wiekach naukowcy zamierzają badać polski to kontr- i wywiad. Autorzy poszczególnych pozycji w większości nie pracują w IPN, co wskazuje, że jest życie (naukowe) poza tą instytucją. Jako miłośnik odniesień lokalnych obliczyłem, że w tomie przeważyli badacze pracujący w Częstochowie i Słupsku, tam IPN swoich placówek nie ma.
Odnośnie artykułu Gmyza informuję, że napisał on o dwóch przypadkach z „serialu watykańskiego”: „swoim” o Turowskim i „cudzym” o Madejczyku, postaci znanej z czasów linczu na Hejmo, czyli od 2005 r. Za nowość w artykule dziennikarza można uznać wiadomości wzięte od Bułhaka: o podstawieniu Madejczyka gaulleiterowi Kochowi w więzieniu i operację przerzucenia Jerzego Kaczmarka na cudzych papierach – kradzież tożsamości. Nie cytowałbym Gmyza, gdyby nie kolejna kompromitacja (to słowa Gmyz uwielbia). W jednym z akapitów podaje o braku identyfikacji agenta kryptonim „Sad”. Tylko prawaccy klakierzy mogli zapomnieć, jak redakcja „Rz” - klawiaturą Gmyza - poświadczała, że kardynał Dziwisz teczki nie miał, więc plotki o współpracy są oszczerstwem. Po roku okazuje się, że są jakieś kryptonim i teczka bez właściciela, może z napisem: agent, ale na pewno nie osobisty sekretarz papieża. Niezależnie od wyroku w procesie lustracyjnym kardynała Dziwisza, należy stwierdzić, że żadnej sprawy agentury watykańskiej i każdej innej, nawet krajowej, bez znajomości zbioru zastrzeżonego wyjaśnić nie można.
Co do studium Bułhaka to mogą go chwalić w koncernie „Do Rzeczy”. Pozornie podjął się on tytanicznego wysiłku opowiedzenia o pionie „nielegalnym” wywiadu w sytuacji, gdy wiadomo, że najważniejsze materiały, począwszy od teczek personalnych oficerów w kraju, nie trafiły do zbioru jawnego IPN. Czy chodzi o królika? Gonić, ale nie złapać? Ze swojej strony dodam, że zabrakło tam omówienia podstawowych pojęć w pracy wywiadu, czyli nudy, pieniądze są wspomniane na całkowitym marginesie, za to dla dodania sobie animuszu (w badaniach naukowych!) szermuje się naokrągło wyjątkowością wywiadu, a w wywiadzie wyjątkowością „nielegałów”. Kompletna Papkinada. Druga uwaga, objętościowo ogromne w skali publikacji studium Bułhaka w istocie jest pracą zbiorową, ale dostarczyciele uwag i materiałów zmieścili się tylko w ostatnim przypisie, w tym Gmyz. Nie tylko na przykładzie Bułhaka zauważyłem ujemną korelację między publikacjami a długością zatrudnienia w IPN.
Cykl o nudzie w materiałach Wydz. XIV, konkretnych pieniądzach na przykrywki i życiu agenta w celibacie od jutra.
Osoby zadowolone i niezadowolone z lektury proszę o klikanie na poniższe reklamy.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura