Jak wspomniano w dwóch ostatnich notkach początki służby Severskiego było to wdrażanie go do dyscypliny i, zgodnie z psychologiczną oceną z Wydz. XVI, nie obyło się bez wpadek. Najpoważniejszą było zgubienie legitymacji służbowej w 1982 r., co ukarano upomnieniem. Upomnienie może śmieszyć, ale osoby znające realia pracy budżetówki wiedzą, że to właściwie wstęp do wymówienia z pracy. Każdy przełożony robi wszystko, nawet w sytuacji ewidentnej winy pracownika, aby w papierach nie pozostało nic niekorzystnego o podległej mu komórce, bo bije to w niego. Jeśli doszło do formalnego ukarania Severskiego, domyślam się, że naprawdę nadepnął komuś na odcisk. W dodatku Severskiego nie mianowano jeszcze wtedy funkcjonariuszem stałym, więc pożegnanie z Firmą trwałoby szybciej. W 1983 r. karę upomnienia zatarto. Zatarcie chyba ośmieliło Severskiego do dalszych ekscesów - Raport z 07.1984 r. do dyr. Dep. I MSW gen. bryg. Z. Sarewicza dot. zajścia na terenie hotelu „Victoria” w dn. 7 lipca br.
W dn. 6 lipca br. do godz. 24 przebywał u mnie w domu kolega. Po spotkaniu odprowadzając go do autobusu nocnego spotkałem na ulicy Świętokrzyskiej kobietę, o której wiedziałem, że jest prostytutką. W latach 1976- 78 pracowałem jako kurator sądowy w Doświadczalnym Ośrodku Kurateli Caseworkerów i zajmowałem się wówczas problematyką kobiet trudniących się nierządem. Z tego też okresu znałem wymienioną pod imieniem „Alina”.
Na ulicy wywiązała się rozmowa. „Alina” wracała wówczas do domu. Znając problematykę środowiska starałem się dowiedzieć czegoś bliżej o wymienionej. Przez cały okres rozmowy nie ujawniałem swoich zainteresowań, ani też nie ujawniłem swojego prawdziwego miejsca pracy. W większości przez cały czas był to w zasadzie monolog „A”. Pierwsza część dotyczyła jej spraw rodzinnych, trudności „zawodowych”, awansu, jaki osiągnęła od czasu naszego ostatniego kontaktu. W zasadzie pracuje teraz jako tzw. „call girl”, z czego ma znacznie większe dochody. Ma trzech stałych „klientów” obcokrajowców. Mężczyźni w starszym wieku, którzy przyjeżdżają specjalnie do niej /Francuz, Szwajcar, ob. USA/. „Alina” włada biegle językiem angielskim.
Rozmowa toczyła się na ulicy, szedłem z wymienioną z kierunku ul. Żelaznej. Następnie, w trakcie rozmowy „A” powiedziała, że właśnie przyjechał jeden z jej klientów ob. USA mieszkający w hotelu „Victoria” i poprosiła mnie, bym sprawdził to w recepcji. Telefonowała do hotelu, lecz nie podnosił słuchawki, nie mogła też tam wejść, ponieważ była znana. Bardzo nalegała, bym jej pomógł. Zdecydowałem się zrobić jej grzeczność i sprawdzić to w recepcji, lecz tylko pozornie, by dać jej złudzenie. Nie miałem zamiaru pośredniczyć w podejmowaniu kontaktu, ani też sam nie chciałem być widziany przez wskazanego obcokrajowca. W związku z tym, po wejściu do hotelu zapytałem w recepcji o wymyślonego ob. Kuwejtu. „A” weszła ze mną i czekała w hallu. Recepcjonista domyślając się zapewne, że „A” przyszła ze mną, zapytał, kim jestem i o co właściwie chodzi. Wówczas pod wpływem chwili pokazałem legitymację służbową, z której dokonał wypisu. Nadmieniam, iż „A” nie widziała powyższego faktu, gdyż znajdowała się w znacznej odległości. Po powyższym recepcjonista odparł, iż teraz może mi pomóc. Przeprosił mnie także, że musiał dokonać wypisu, by nie zwracać uwagi pozostałych pracowników. Pokój, w którym miał rzekomo przebywać wskazany Kuwejtczyk, a który wskazałem recepcjoniście okazał się pusty. Po powyższym zajściu wyszedłem z hotelu i rozstałem się z „A”. Była godz. 2-230.
Nadmieniam, że nie byłem pijany, a moje zachowanie na terenie hotelu było naturalne i nie zwracało niczyjej uwagi. Powyższe może poświadczyć recepcjonista, z którym rozmawiałem. Nie utrzymywałem ani nie miałem zamiaru utrzymywania z wymienioną kontaktu intymnego.
O wydarzeniu powyższym poinformowałem kolegów w Wydziale, gdyż kierownictwo było w tych dniach nieobecne. Po ich powrocie, lekceważąc przedstawione wydarzenie, nie złożyłem oficjalnego meldunku.
Po rozmowie z kierownictwem Wydziału i przestudiowaniu sprawy oceniam, że postąpiłem lekkomyślnie chcąc wyświadczyć powyższą grzeczność i posługując się w tym przypadku legitymacją służbową.
Powyższą relację z „clubbingu” sporządził Severski jako element kolejnego postępowania dyscyplinarnego, które wszczęto po zawiadomieniu wywiadu przez funkcjonariuszy „hotelowych”, czyli Wydz. IX Biura „B” MSW. Severski wszedł na ich teren służbowo (posłużył się legitymacją) i bez uzgodnienia, a to było niezgodne z regułami prowadzenia tam operacji. Pion „B” to wyłączny gospodarz na terenie warszawskich hoteli i nawet jego główny zleceniodawca – kontrwywiad SB – musiał każde wejście uzgadniać. Według Raportu przełożonego Severskiego – Naczelnika Wydz. XI Dep. I MSW Henryka Bosaka postępek oceniono jako lekkomyślny. Na przeciwnej szali Bosak położył 1 udany werbunek i 2 przerzuty oraz samodzielne prowadzenie spraw 2 rezydentur SB – w Bernie i w Genewie. Zawnioskował o zakończenie sprawy rozmową ostrzegawczą. Sprawa ma swój smak, jeśli się wie, że niemal dokładnie w tym samym czasie ze służby w Dep. I zwolniono Macieja W. - zięcia Bosaka. O tej sprawie w poniedziałek.
Wracając do Severskiego, w wywiadach (prasowych) prezentuje on chętnie postawę profesjonała narażonego na kalający kontakt z kapłanami IV RP. Jak wynika z teczki, Severski zawsze miał problemy z dyscypliną pracy i nieszablonowe podejście do obowiązków pracowniczych. Zaprezentowanie się jako męczennik IV RP (podobnie jak „stalinowskie metody” i „tuleyizm”) to świetny marketing wydawniczy. Celebryci witajcie!
Jutro postny piątek z Prezesem IPN – obecność obowiązkowa.
Osoby zadowolone i niezadowolone z lektury proszę o klikanie na poniższe reklamy.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura