Marek Mądrzak Marek Mądrzak
1502
BLOG

Waldemar Łysiak - do kina, na 'Drogówkę', marsz

Marek Mądrzak Marek Mądrzak Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 8

Tematykę pożegnania Waldemara Łysiaka z Czytelnikami tygodnika „UważamRze” odkładałem stanowczo za długo, pod choinkę byłaby w sam raz. Niestety, w przeciwieństwie do autora sprawę Józefa Szaniawskiego poznawałem w archiwum, a nie w książce-tabloidzie, a to wymaga czasu. W jednym z ostatnich zamieszczonych w "URz" felietonów odniósł się do swoich byłych-obecnych kolegów z redakcji jako specjalizujących się w pisaniu laurek i miodzio-nekrologów. Takie teksty przypadają mi do gustu, szkoda że tak późno i zupełnie od rzeczy (!). Przecież tradycja przepisywania z Wikipedii trwała w „URz” dużo dłużej niż kilka ostatnich numerów, można było zabrać głos choćby w sprawie laurki o Budrewiczu lub o Tomaszewskim. Za nich pisarz wybrał sobie Józefa Szaniawskiego, bo ten go „tykał”. Pół biedy, gdyby chodziło o to, że Łysiak to już zramolały sztywniak, bez krztyny humoru. On, w słusznej sprawie pisania w „URz” prawdy – nie laurek, przeprowadził dziką lustrację Szaniawskiego. Udowadniał, że Szaniawski to agent służb PRL-u na podstawie książki z początku lat 90-tych. Nawet dokonał krytyki źródła: Szaniawski nie pozwał ani autorów, ani wydawnictwa (argument godny Sarumana z Czerskiej – copyright by Ziemkiewicz). Nie przypominam sobie, aby Waldemar Łysiak pozywał swoich paszkwilantów, czy ma to oznaczać u niego ciemnogród, antysemityzm, czarną sotnię (właściwe skreślić)? Dotarłem do zeznań świadków w sprawie Szaniawskiego, które stały się podstawą książkowych twierdzeń o agenturalności Szaniawskiego. Świadkowie, zwykle podwożone znajome, zeznawały, że sprawiał wrażenie zaprzyjaźnionego z ważnymi ludźmi. Według tych Pań ważni ludzie w latach 80-tych to Tadeusz Walichnowski na korytarzu KC PZPR, a przede wszystkim milicjanci z drogówki. Według zeznań Szaniawski miał unikać odpowiedzialności za wykroczenia drogowe podchodząc do milicjanta z legitymacją.

Gdybym nie czytał „Asfaltowego saloonu” stwierdziłbym, że Łysiak nigdy nie miał prawa jazdy (i konta w banku). Chociaż przed 1990 r. w PRL na drogach jeździło dużo mniej pojazdów, to skorumpowanie drogówki stało się publiczną tajemnicą. Skąd Łysiak wie, że Szaniawski nie podawał z „legitymacją tajnego współpracownika” (pewnie prawo jazdy i dowód rejestracyjny) gotówki? Wie, bo go nie lubił, a on nie pozwał autorów książki.

Miłośnicy gotówki z PRL znaleźli jeszcze inny sposób na nieodpowiedzialność na drodze. Takim sposobem było wstąpienie do specjalnej jednostki ORMO – kolegów się nie karze:

Oświadczenie

Oświadczam, że na pracę w innej specjalizacji aniżeli ruch drogowy nie reflektuję. Ponieważ Batalion Ruchu Drogowego zrezygnował z moich usług, jestem zmuszony zrezygnować z pracy w ORMO. Zwracam legitymację ORMO.

W-wa, 11.1.74

                                                                                  S. Z[…]

                                                                                  W-wa, Górnośląska […]

 

 

„Oświadczenie” wysmażył pracownik Elektrimu (zarobki w walucie!), z adresu wynika, że już nie na dorobku. Mimo przynależności do kasty nomenklatury gospodarczej, Stanisław Z. wolał zabezpieczyć się przed pazernością mundurowych i skutkami swoich błędów w VW Golfie. Tym sposobem stała się dla niego legitymacja ORMO-wskiej drogówki. Innych potrzeb w zakresie członkostwa w ORMO Stanisław Z. nie miał i rozstanie było krótkie.   

Udostępnione mi w IPN dokumenty nie pozostawiają wątpliwości – Szaniawski był tym dziennikarzem, którego należało pilnować jako podejrzanego o przekazywanie wiadomości na Zachód. W Wydz. I Dep. II MSW dwukrotnie zakładano na niego sprawy ewidencji operacyjnej, ale dopiero żołnierze WSW go przygwoździli. Protokół zakwestionowanych podczas rewizji mieszkania rzeczy jest naprawdę imponujący. Szaniawski gromadził cenne i unikalne, nawet dzisiaj, wiadomości o Armii Czerwonej. Tematów do rozmów z Suworowem-Rezunem mieli aż nadto. Skoro przy wojsku jesteśmy, na zakończenie dokument o wizji lokalnej punktu kontaktowego Szaniawskiego w Berlinie – pismo płk. Bronisława Wilczaka, Zastępcy Szefa Zarządu II Sztabu Generalnego WP z 11.11.1985 r. w odpowiedzi na zapytanie WSW:

            W odpowiedzi na pismo Towarzysza Pułkownika nr DB-02097/15 z dnia 29 października 1985 r. uprzejmie informuję, że pod adresem 1000 Berlin 33, Clayallee 146 jest usytuowany duży, wolnostojący budynek na rogu ulic Clayalleei Meisenstrasse. Po tej samej stronie Clayallee – w kierunku południowym  - znajduje się konsulat USA /nr 170/, a także inne budynki należące do Dowództwa Wojsk Okupacyjnych Stanów Zjednoczonych AP w Berlinie Zachodnim. W budynku przy Clayallee 146 znajduje się włoska restauracja o nazwie „Gastäte Ristorante – Pizzeria Fra Diavolo Eno Club”, telefon 8326870 oraz hotelik „Pensione Italia – Fra Diavolo” z wyjściem również od strony ulicy Meisenstrasse.

            Z posiadanych przez nas materiałów wynika, że podany wyżej numer telefonu pensjonatu nie ma żadnego związku z numerami telefonów wojsk USA w Berlinie Zachodnim. Wojska te dysponują telefonami zaczynającymi się od cyfr 819... i 309...

            Z naszego operacyjnego rozpoznania wynika, że w latach 1975- 79 niektóre pokoje pensjonatu „Fra Diavolo” były wykorzystywane przez służby specjalne USA – do spotkań i rozmów z osobowymi źródłami informacji /współpracownikami/. Innymi danymi o wymienionym obiekcie nie dysponujemy.

Podsumowując: Waldemar Łysiak przyłączył się do frontu, który ma za zadanie skompromitowanie badań prowadzonych w IPN nad zachowaną dokumentacją służb specjalnych PRL. Tak kończą się legendy.

 

Osoby zadowolone i niezadowolone z lektury proszę o klikanie na poniższe reklamy.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (8)

Inne tematy w dziale Kultura