Tytułowy bohater ma niezwykłą cechę kompromitowania środowisk, w których pracuje. Tu na Salonie szeroko omawiano sposób prowadzenia redakcji „Gazety Wyborczej” na podstawie faktów podanych w wywiadzie z Graczykiem. Natomiast w jednej książce „Cena przetrwania? SB wobec „Tygodnika Powszechnego” skompromitował on dwa środowiska: tygodnika i na samym wstępie IPN. Sprawa jego „rekrutacji” do IPN była już omawiana na tym portalu lata temu przez Zagłobę. Przypomnę tylko, że został zatrudniony w pionie edukacji publicznej Oddziału IPN w Krakowie z inicjatywy ks. Bonieckiego, formalnie niemającego nic wspólnego z tą instytucją finansów publicznych. A nieformalnie? Znany na Salonie (i nie tylko) Andrzej Zybertowicz pisał kiedyś o układzie, potem o układach, a teraz o systemie klientelistyczno-wasalnym. To jak określić sytuację w IPN w świetle powyższego i w świetle publikacji na Salonie o roli prof. Adama Dobrońskiego w białostockim IPN?
Zagłoba już się nad tym nie pochylał, ale nawet sposób napisania książki był konsultowany z ks. Bonieckim. To nic, że w krakowskim Oddziale IPN są pracownicy zatrudnieni do nadzorowania pracy naukowej. To nic, że formalnie książka powstawała w ramach projektu badawczego „Aparat represji wobec środowiska dziennikarskiego 1945-1990” nadzorowanego przez członka Rady IPN prof. Wolszę, ks. Boniecki ma zdanie rozstrzygające.
Pochylam głowę nad przenikliwością Graczyka w opisywaniu wydarzeń i sposobów oddziaływania krakowskiej Służby Bezpieczeństwa na „Tygodnik”. Jednak taki temat szkoda ograniczać do rozliczania osób współpracujących z SB. Figuranci rozpracowywani przez SB są w tej książce całkowicie zmarginalizowani. Czytelnik nie dowie się z książki, jak długo prowadzono teczkę np. Krzysztofa Kozłowskiego, co w niej było i do jak opłakanego stanu ją doprowadzono w chwili realizacji postanowień Okrągłego Stołu. Osobiście mam niedosyt treści poświęconych duchownym.
Autor dokonał całkowicie autorytarnego cięcia w przeszłości „Tygodnika”, postanowił nie zajmować się okresem przed 1956 r. Przyznaję, że materiały Urzędów Bezpieczeństwa czyta się dużo trudniej niż SB, ale to badacza takiego formatu nie powinno zrażać w tak poważnym przedsięwzięciu. Zastanawiam się, czy każdy pracownik IPN może sobie wyznaczyć ramy czasowe pracy: ten okres mnie nie interesuje, zwłaszcza że projekt badawczy nosi tytuł jak wyżej, a nie od 1956 r.
Niezręcznie wyszło też z księdzem Bonieckim. Teraz wygląda, że autor chroni niewygodne fakty z przeszłości promotora. Podstawowe zapisy na temat powstania pierwszej teczki ks. Bonieckiego są przechowywane w białostockim IPN. Z sygnatur i z rozróżnienia na personalną i roboczą wynika, że była to teczka agenturalna. Sprawę wyjaśniają pośrednio analizy i streszczenia niezachowanej olsztyńskiej teczki z teczki prowadzonej w wywiadzie SB:
W roku 1956 wymieniony jest pozyskiwany do współpracy przez SB w Olsztynie jako tw. ps. Adam nr. rej. 3190 jednak po kilku miesiącach współpraca z nim zostaje zaniechana ze względu na jego nieprzydatność i nieprzekazywanie informacji.
Pierwsze próby pozyskania w dn. 25.01.1956 r. przez WUBP w Olsztynie. Wyraził zgodę na współpracę lecz nie przekazał żadnych informacji. Wyeliminowany na skutek odmowy współpracy i nieprzydatności w dn. 17.02.1956 r. Jego zobowiązanie o zachowaniu w tajemnicy treści przeprowadzonych z nim rozmów znajduje się w materiałach nr 9720/I /.../
Trudno tutaj mieć do autora zarzuty do merytorycznej strony pracy, bo według przyjętej przez ks. Isakowicza-Zaleskiego zasady, zgodę na współpracę, a potem jej bojkot nazywa się współpracą pozorowaną. Jednak wypadało poinformować Czytelników o przypadkach ks. Bonieckiego w Olsztynie. W książce powinien znajdować się inny fragment z zachowanej teczki ks. Bonieckiego o jego wzorowym postępowaniu w odpowiedzi na kolejną próbę werbunku: W dn. 27.01.1968 r. podczas przeprowadzonej z nim rozmowy przez /.../ w Krakowie /.../ Na propozycję współpracy oświadczył, że rozumie on sens takich propozycji /.../ Godząc się na współpracę z SB, siłą rzeczy musiałby mówić o swojej działalności i swoich najbliższych, a to nie leży w jego naturze”. O propozycji współpracy z SB A. Boniecki poinformował swych przełożonych kościelnych jak również i redakcję „T.P.”
Zapewniam, że w teczce księdza są również inne warte cytowania fragmenty.
Zamiast przyjętej przez autora (czy ks. Bonieckiego) formuły rozliczeń, widziałbym rodzaj „Encyklopedii Znaku i Tygodnika (Więzi i innych?)” na wzór Encyklopedii „Solidarności”. Jednak w odróżnieniu od tego wydawnictwa z jasnymi kryteriami doboru materiału.
O ile powyższe sprawy to niuanse, to strona edytorska książki to prawdziwa klęska. Nie dość, że wyrzucenie przypisów na jej koniec to pomysł najpóźniej z lat 80-tych, to jeszcze nie ma tam Indeksu! Tu wyjątkowo muszę pochwalić IPN – pod względem edytorskim to wzór do naśladowania. Szkoda, że w pierwszym wydaniu książki – poza IPN - tak zmarnowano wysiłek autora. Wyszukać tam informację o konkretnej osobie to koszmar.
W dowód mojej życzliwości do poczynań autora na niwie popularyzacji wiedzy o tajnikach służb i analizie ich dokumentacji przedstawiam propozycję do internetowego wydania Indeksu osobowego „Ceny przetrwania?”:
Myślik Tadeusz 36, 37, 63, 68, 131, 217, 218, 223, 295, 296, 297, 303, 470, 472, 473, 480, 481
Cdn
Osoby zadowolone i niezadowolone z lektury proszę o klikanie na poniższe reklamy.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura