Wiadomość o agenturalnej przeszłości biskupa Jerzego Dąbrowskiego pojawiła się w prasie już wiele lat temu. Jednak konsekwentnie prezentując postacie z pokolenia urodzonych w latach 1929/31, warto poświęcić czas na lekturę dokumentów z jego teczki.
Zatwierdzona ocena sprawy operacyjnego rozpracowania krypt. „Ignacy” z 21.08.1970 r.:
Pozyskany do współpracy ze Służbą Bezp. W dniu 9 września 1962 r. na zasadzie lojalności przez Wydz. IV KW MO w Warszawie.
W dniu 10 grudnia 1962 r. przejęty na kontakt Dep. I MSW. Współpracę na terenie Rzymu kontynuowano bez przerw tj. do chwili powrotu do kraju w lipcu 1970 r., po ukończeniu doktoratu z muzyki kościelnej na „Gregorianum”. Po powrocie do kraju objął wykłady z muzykologii na Akademii Teologii Katolickiej i został przydzielony – na osobiste życzenie Kard. Wyszyńskiego – do duszpasterstwa akademickiego.
W okresie współpracy – „Ignacy” przekazał wiele wartościowych informacji i dokumentów. Szczególnie wartościowe były dokumenty z posiedzeń episkopatu polskiego [sic], które odbywały się w Rzymie w okresie trwania II Vaticanum. Był również wykorzystywany do niektórych zadań o charakterze operacyjno-technicznym.
Ze względu na duże zaufanie, jakim cieszył się u kard. Wyszyńskiego i kierownictwa Instytutu Polskiego w Rzymie, posiadał dostęp do ważnych informacji, zwłaszcza z odcinka powiązań episkopatu polskiego z niektórymi kołami i osobami w Watykanie.
Przestrzegał zasad konspiracji i ustalonych zasad łączności osobistej. Za współpracę był systematycznie wynagradzany. Dekonspiracji nie stwierdzono.
„Ignacy” reprezentuje wysoki poziom intelektualny, zamknięty w sobie, przejawia duże poczucie godności własnej i znając swoją wartość i koneksje z niektórymi wpływowymi osobami, liczy na awans w hierarchii.
W układzie wzajemnych stosunków współpracy należy wymienić okoliczność, że „Ignacy” traktował współpracę po partnersku ograniczając się w zasadzie do wykonywania zleceń, w mniejszym natomiast stopniu przejawiał inicjatywę własną. Dlatego też prowadzenie go wymagało zwiększonego wysiłku operacyjnego.
„Ignacy” nadaje się do dalszego wykorzystania i wyraził zgodę na kontynuowanie współpracy w kraju.
W n i o s k i
1 Zaniechać dalszego prowadzenia sprawy i materiały złożyć w Archiwum Biura „C” MSW.
2 Uzgodnić przekazanie t.w. na kontakt Departamentu IV MSW w terminie do 10.II br. /termin spotkania zapasowego/.
ppłk J. Borowski insp. Wydz. VI Dep. I MSW;
odpis charakterystyki tw „Ignacy” z 21.07.1970 r.
„Ignacy” werbowany był w kraju niedługo przed wyjazdem do Rzymu na studia muzyczne. W Rzymie przebywał prawie 8 lat, przez cały czas mieszkając w Papieskim Instytucie Polskim. Ponieważ wywodzi się z archidiecezji Wyszyńskiego, był darzony zaufaniem rektora Mączyńskiego, respektem kolegów księży – studentów i wyróżniany pieniężnie przez Wyszyńskiego.
Podczas pobytu „Ignacego” w Rzymie był prowadzony kolejno przez „Ugo”, „Wilskiego”, „Cezarego” i ostatnio ponownie przez „Wilskiego”. „Ignacy” nigdy nie wnosił zastrzeżeń do współpracy. Był zdyscyplinowany, na spotkania przychodził punktualnie, zadania przyjmował do wykonania zarówno o treści ogólnej /problemowej/, jak i personalnej dot. poszczególnych osób. Oczywiście wiele z tych zadań nie wykonał, trudno jednak ocenić ile z przyczyn obiektywnych tzn. z braku możliwości, a ile z subiektywnych mających związek z jego przekonaniami. Był kierowany na problemy watykańskie oraz rozpracowanie środowiska tutejszego kleru polskiego. Był też wykorzystywany do technicznej penetracji Instytutu, która z różnych przyczyn nie dała rezultatów operacyjnych. Były podejrzenia, nie potwierdzone jednak, że przy zakładaniu mikrofonu do podsłuchu rozmów kard. Wyszyńskiego nie postąpił świadomie według otrzymanych poleceń. Ten fakt i inne spostrzeżenia dokonane przez prowadzących go w okresie długoletniej współpracy tu w Rzymie uzasadniają stwierdzenie, że całkowicie szczery wobec nas nie był, zwłaszcza w ostatnim czasie. Nie świadczy to jednak, że byłby „fałszywy” względnie dwulicowy. To, co przekazywał, polegało na prawdzie.
Pierwsze lata współpracy w Rzymie były bardziej wydajne. Wydaje się też, że w tym czasie jego stosunek do nas był pozytywniejszy [sic]. Wpływały na to jego młodszy wiek, niepewność co do przyszłej kariery kościelnej, rozczarowanie stosunkami w św. Stolicy [sic] oraz „grzechy” miłosne, o których my wiedzieliśmy. Byliśmy mile zaskoczeni, gdy podczas pobytu na Soborze polskich biskupów „Ignacy” z własnej woli przyniósł i zadeklarował dostarczenie kolejno następne protokóły z posiedzeń episkopatu polskiego odbywanych w Rzymie. Dostarczył prawie z wszystkich posiedzeń. Były to dokumenty o dużej wartości operacyjnej. W tym okresie „Ignacy” dostarczył też szereg informacji o tematyce watykańskiej. Był oceniany jako wartościowa jednostka.
W ostatnim jednak czasie /chodzi o ostatni ubiegły rok/ zaobserwowałem u „Ignacego” zmianę. Stał się mniej „produktywny”, narzekał na brak czasu, a nawet możliwości, chociaż wyraźnie nie demonstrował negatywnego stosunku do współpracy. Robił wrażenie, że nic się nie zmieniło. Wyraźnym unikiem był jednak fakt uniknięcia spenetrowania biura Mączyńskiego, gdy go „Ignacy” zastępował. Tłumaczył się brakiem dostępu do biura, że nic tam ciekawego nie ma itd.
Moim zdaniem zmianę stosunku „Ignacego” do współpracy polegającego na stopniowym obniżaniu jej efektywności należy tłumaczyć dwoma czynnikami:
- nadzieją zostania [sic] biskupem,
- planami ściągnięcia na Zachód narzeczonej i ulokowania się tam już jako osoba świecka.
Jeśli chodzi o pierwszy czynnik to „Ignacy” zdaje sobie sprawę, że po osiągnięciu tej pozycji w kościele współpraca z nami stanie się elementem wysoce niewygodnym, a przede wszystkim przybierze innego znaczenia. W drugim wypadku chciał mieć spokój, gdyby się znalazł w którymś z krajów zachodnich, chciał uniknąć kolizji z władzami.
„Ignacy” wraca z szansą awansu w kraju. Nie jest zdekonspirowany. Jest dojrzalszy i mający większe doświadczenie życiowe. To wszystko wymaga odpowiednich form postępowania z nim. Moim zdaniem należy w dalszej współpracy z nim w kraju jeszcze silnej zaakcentować płaszczyznę równego partnerstwa, dialogu. Zaniechać żądania spraw małostkowych, a skoncentrować się na sprawach zasadniczych.
Pracując z nim trzeba stale pamiętać o jego charakterze. Jest wyjątkowo małomówny, co robi z niego b. trudnego rozmówcę. Potrafi nieraz przez długi czas nic nie mówić. Na pytania odpowiada krótko i często w sposób, wydawałoby się, nieprzyjemny. Pytaniami wiele z niego nie wyciągnie się. Konieczny jest cierpliwy, długi, a zarazem męczący dialog. Mówi krótko, ale przemyślanie. Inteligentny i odważny. Lubi dobrze zjeść i przy tym wypić. Pieniądze brał chętnie, wystawiając pokwitowania. Jest wzorowym księdzem, nie pozbawionym jednak krytycznego spojrzenia na wiele spraw kościelnych, nie demonstruje tego jednak oficjalnie. Odpowiadają mu niektóre sposoby życia świeckiego, czego jednak … jeżeli zaś korzysta, to b. dyskretnie.
Ogólnie oceniając, współpraca z „Ignacym” w Rzymie była dla nas owocna. Są duże szanse na to, że i w kraju może stać się wartościową jednostką.
„Wilski”
Zgadzam się z oceną dot. wyników pracy.
„Łęcki” 21.7.70
Dokumenty zostały sporządzone niemal w tym samym czasie, pierwszy z pozycji oficera kierunkowego, czyli zza biurka w centrali, a drugi przez oficera rzymskiej (watykańskiej?) rezydentury. Autora pierwszego nie należy traktować tylko jak biurokratę, on po prostu czekał tam na tzw. rotację, czyli zwolnienie miejsca za granicą. Obydwa dokumenty podsumowują „pobyt” Dąbrowskiego w Rzymie, bynajmniej nie poświęconemu wyłącznie muzyce kościelnej. Niestety, teczkę Dąbrowskiego w wywiadzie SB znacznie okrojono na potrzeby mikrofilmowania i tylko jeden wątek współpracy można zaprezentować w całości - jutro. Działalność „Ignacego” jest także poświadczona w innych „watykańskich” teczkach np. w teczce Tadeusza Pieronka.
Skoro teczka Dąbrowskiego i wiele innych się zachowały, zwolennicy pisania i publikowania za wszelką cenę siadają i syntezują działalność Służby Bezpieczeństwa w Watykanie. Z przykrością ich i Czytelników informuję, że publikowanie w tej chwili na temat wywiadu ma raczej posmak wyciągania pieniędzy z kieszeni wydawców (lub podatnika). Ostatnio udało mi się udokumentować mój domysł sprzed lat, iż ujawnione teczki agentury tej jednostki SB mają wyłącznie charakter personalny, natomiast teczek pracy w ogóle nie ujawniono, nawet zapisów ewidencyjnych. Tak więc, orzekanie w sprawach lustracyjnych lub poszukiwanie teczki kardynała Dziwisza przez członka PO trudno traktować z powagą.
Jak wspomniałem - jutro o pracy dla technika w Rzymie – z tej samej teczki.
Osoby zadowolone i niezadowolone z lektury proszę o klikanie na poniższe reklamy.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura