Marek Mądrzak Marek Mądrzak
918
BLOG

Minister Fotyga w tłustą środę

Marek Mądrzak Marek Mądrzak Polityka Obserwuj notkę 8

 Z serii pokoleniowej zaplanowałem teksty o Andrzeju Jareckim, jednak muszę zasygnalizować, że w IPN narodziła się nowa, świecka tradycja. Wczoraj późnym popołudniem wybrałem się w okolice Czytelni Instytutu, ale nie dotarłem od razu na miejsce. Okazało się, że trafiłem na wykład i trudno będzie dobrnąć do jakiegoś spokojnego stolika. Wykład w Czytelni prowadził jeden z decydentów IPN, jak pisałem kilka tygodni temu – oczywiście mężczyzna. Za to słuchaczka, tu moje zaskoczenie, to jedna kobieta, w której rozpoznałem minister Fotygę. Najpierw wykład zamienił się w seminarium, a po kilku wypowiedziach zrozumiałem, że dyrektor ten naprędce zorganizował w Czytelni punkt przyjęć interesantów, interesantek, a właściwie jednej interesantki. Domyślam się zatem, że trwa już przeprowadzka dyrektora do nowego-starego budynku IPN, a na dotychczasowym stanowisku pracy po prostu nie było warunków na przyjęcie takiego (takiego!) wniosku. To ta Platforma doprowadziła do tego, że Minister Fotyga musiała dzielić się danymi osobowymi (swoich krewnych?) z czytelnianym motłochem. Zresztą motłochowi należy się pochwała, bo jakiś Sarmata wziąłby towarzystwo za łeb, ale obecni - wytresowani w czytelnianych szrankach - milczeli. O wszystkim można by szybko zapomnieć, gdyby motłoch nie brnął do końca dnia po kostki w wazelinie. Mam nadzieję, że wkrótce zdjęcia z tej IPN-owskiej imprezy zamieści na Salonie Jan Bodakowski.

 

Przy okazji tłustej środy w IPN pozbędę się tekstu, który chodzi za mną dłuższy czas i jest związany z tematem nowych-starych budynków. Czytelników „Rz”, a jednocześnie wiernych wyznawców IPN, uspokajam, że po odejściu Gmyza wymowa tekstów o Instytucie się nie zmieni. Jako jego „tematyczną” następczynię zauważyłem Izabelę Kraj, która gładko łyknęła gadkę Rzecznika IPN o szalonych trudnościach w transporcie akt z Towarowej na Kłobucką. Trasę tę miejska komunikacja pokonuje aż w 40 minut, ale z przesiadką. Wyobrażają sobie Państwo? Rzecznik IPN też chyba będzie jeździł na Wołoską z przesiadką, ten Służewiec to takie straszne miejsce. Ubolewam, że dziennikarka nie dopytała Rzecznika, w jakim celu przez lata przewożono akta z magazynów na ul. Kłobuckiej (własnych) do magazynów na Towarowej (cudzych). Chyba znacznie uzupełnię jej wiedzę, gdy napiszę, że najważniejsze akta – operacyjne – z zasobu z UOP przewieziono właśnie na Kłobucką, ale to działo się za „złego” Kieresa. Spośród kilku pytań na temat tego „zjawiska”, kto, kiedy i dlaczego zdecydował o tym przelewaniu z pustego w próżne, tak naprawdę dowiedziałem się tylko dwóch rzeczy. Po pierwsze przekwaterowanych akt było raptem 5 km, co rzeczywiście w skali zasobu 90 km nie robi wrażenia, ale proszę sobie wyobrazić własne książki ustawione jedna za drugą na sztorc na długość 5 km i potem się z nimi przeprowadzić. To chyba zrobi wrażenie nawet na Kraj. Na mnie zrobiła wrażenie druga rzecz, o jakiej się dowiedziałem, a właściwie rzecz, o jakiej się nie dowiedziałem: prosiłem także o publiczną informację, ile ta cała „pięciokilometrowa” sprawa kosztowała - podatnika. W odpowiedzi powołano się na dyrektora Archiwum IPN – Leśkiewicza, który zadeklarował, iż jest to informacja przetworzona, i dlatego muszę wykazać interes publiczny w wyliczeniu tych kosztów. Tym samym dostałem informację lepszą niż się spodziewałem: po prostu decydenci IPN podejmując decyzję o przewożeniu akt z magazynu własnego do magazynu cudzego nie znali kosztów tej operacji, a nawet nie chcieli ich poznać. Wygodnie pracuje się w IPN, o dyr. Leśkiewiczu już tu pisałem – przyznawał się publicznie do umiejętności zagospodarowania setek milionów złotych - z pieniędzy podatnika. Gdy dodać do tego przepłacanie czynszów w prywatnych biurowcach, włos i Kraj się jeży.

 

Osoby zadowolone i niezadowolone z lektury proszę o klikanie na poniższe reklamy.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (8)

Inne tematy w dziale Polityka