Po przeczytaniu teczki wywiadu Służby Bezpieczeństwa (fragmenty zaprezentowałem w piątek) długo czekałem na nowe wiadomości o Ww. Udostępnione - okazały się nadzwyczaj ciekawe. Udało mi się zapoznać z Notatką służbową z 15.03.1975 r. z ustną relacją tw „Szejka” – z Gdańska – z rozmowy z ks. Paetzem. Rozmawiali jak dobrzy znajomi, najpierw o sprawach polskiej kolonii w Rzymie, potem o walce stronnictw w gdańskiej kurii w mało przyjaznym tonie dwóch „pracowników” korporacji. Stronnictwo im przeciwne rozsypało się, bo dwóch księży rzuciło stan duchowny, jeden to alkoholik, jeden poszedł do psychiatryka, a pozostali podlegają zaufanym proboszczom. Wg dokumentu ks. Paetz pocieszał „Szejka”: Kup sobie kalosze na to bagienko. Musisz się trzymać. Prędzej czy później „nasi” /tzn. księża rzymscy – uwaga własna G.R./ muszą dojść do głosu.”
W dalszej części „Szejk” odwdzięczał się, ale nie Paetzowi, lecz oficerowi prowadzącemu: Ks. Juliusz Paetz należy do archidiecezji poznańskiej. Po ukończeniu studiów pozostał w Rzymie, gdzie został zatrudniony w Sekretariacie SYNODU. Otrzymał tytuł prałata. W swoich planach ks. Paetz nie zakłada powrotu do kraju, czując się obecnie w większym stopniu obywatelem Watykanu jak Polakiem. Nie zaangażowany uczuciowo w sprawy polskie, które mało go interesują.
Inteligentny, spostrzegawczy, zadufany w swoje intelektualne możliwości. Typ człowieka, który za każdą cenę pragnie zrobić karierę. Nie ma własnego zdania wynikającego z przekonań – zawsze głosi to, co jest najlepsze w aktualnej sytuacji i co mu się najbardziej opłaca w sensie osobistym. Typ mało męski. Krążą pogłoski, że ma skłonności /.../. Przymilny i naskakujący wobec przełożonych.
W podróży z arcybiskupem Poggi usiłuje wykazać się oryginalnością spojrzenia na szereg zjawisk, jak również wykazać się znajomością spraw polskich od tzw. „kuchni”, aby w ten sposób wyrobić o sobie jak najlepsze wrażenie.
G.R. to przyjmujący meldunek oficer prowadzący G. Romanowski kierownik Grupy II Wydz. IV KWMO w Gdańsku. Tak więc, akta Służby Bezpieczeństwa zawierały poszukiwaną przeze mnie informację, a dot. stawianych Ww. stosunkowo niedawno zarzutów. Niestety, okazało się, że należy ich szukać na własną rękę, w bardzo odległym od Watykanu miejscu, a na teczkę wywiadu w ogóle nie ma co liczyć. Niezależnie, jaki zawód wykonywał „Szejk” (nie mam pewności, czy był księdzem), z powyższego wynika, że w Kościele przez dwadzieścia parę lat nikt na tę sprawę nie zwrócił uwagi. Co więcej, prawaccy akolici wymyślili sobie, że za sprawą stoi WSI, jak za wszystkim zresztą.
Jutro o wynikach podobnych poszukiwań dokumentów o Bogdanie Michalskim.
Osoby zadowolone i niezadowolone z lektury proszę o klikanie na poniższe reklamy.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura