W latach 1972- 73 Hannę Krall objęto w stołecznej Służbie Bezpieczeństwa tzw. kontrolą operacyjną w kategorii Kwestionariusz ewidencyjny krypt. „Hanna”. Jednak poza dokumentami formalnymi, urzędniczymi – wniosek o wszczęcie, kwestionariusz osobowy, wniosek o zakończenie sprawy i złożenie do archiwum – nic w teczce z tych lat nie pochodzi. Zasadnicze dokumenty, w tym 1 (słownie: jeden) donos, pochodzą z lat 1964/65, czyli z okresu, gdy wyjechała służbowo w celu przeprowadzenia wywiadu z generałem Sosabowskim. Bezpiekę jeszcze bardziej zainteresowała znajomość z Anną Giszpenc z Paryża, której miałaby dostarczać polską prasę.
Ze sprawy nic nie wynika, chyba z ulgą ją zakończono, gdy Krall z redakcji „Życia Warszawy” odeszła. Wspomniany jedyny donos w teczce prezentuje się tak - Notatka służbowa H. Kalbarczyka oficera Wydz. III stołecznej SB z 25.08.1964 r.:
W dniu 25.08.64 r. odbyłem spotkanie z tw. „Janem Radzickim”. Spotkanie to było pierwszym spotkaniem po przyjęciu wym. na kontakt od tow. Szymańskiego z Wydziału II.
„Jan Radzicki” na wstępie poinformował mnie, że z zadań, które przekazałem jemu, wykonał częściowo jedno tj. w stosunku do red. [zamazane] i jej męża Szperkowicza. Ażeby nawiązać z nimi bliższy kontakt, udał się do ich mieszkania, gdzie zrobił zdjęcia w/w oraz ich dzieciom. [zamazane]
Tryb życia – jego zdaniem – prowadzą na przeciętnym poziomie. W czasie tej wizyty „Radzickiemu” nie udało się sprowadzić rozmowy na tematy polityczne, które pozwoliłyby ich jakoś scharakteryzować. Z przeprowadzonych rozmów na terenie redakcji „Życia Warszawy” tw. nie jest w stanie określić ich prawdziwych poglądów politycznych. Red. [zamazane] w redakcji posiadają opinię bardzo dobrych dziennikarzy i są oni w zasadzie doceniani. Do pisania artykułów wybierają tematy problemowe i kontrowersyjne w tym celu, żeby ich nazwiska stawały się sławne i przy czytaniu nie uchodziły uwadze.
Krystyna Wykowska – zatrudniona od wielu lat w redakcji „Życia Warszawy” – dział kulturalny. Mąż zatrudniony jest w PAP-ie jako dziennikarz. Wykowska jako dziennikarz reprezentuje przeciętny poziom, prawie się niczym nie wyróżnia, dlatego mało się mówi o niej w redakcji. Jest ona kulturalna, inteligentna, koleżeńska i uczynna. Na ogół w redakcji jest lubiana. Mąż w/w jest panicznie o nią zazdrosny i często robi jej awantury. Posiadają samochód. Jeśli chodzi o poglądy polityczne Wykowskiej to „Jan R.” nic istotnego nie powiedział. Jednakże w czasie rozmów nie słyszał, aby negatywnie się wypowiadała.
Unger Leopold – członek kolegium red. „Życia Warszawy”. Jest jednym z nielicznych, którzy mają bardzo mocną pozycję i ustaloną markę bardzo dobrych dziennikarzy. Doskonale zna się na dziennikarstwie – pełen inicjatywy i pomysłów. Wprowadził w „Życiu Warszawy” dział „Dziś telefon”. Pozostaje w dobrych stosunkach z Kierownictwem redakcji tj. Ireną Tarłowską, Jakubowiczem i Korotyńskim. Na tematy polityczne nie wypowiada się, przynajmniej „Jan Radzicki” nie słyszał [nic], co pozwoliłoby go scharakteryzować. Jest on niezwykle ostrożny w czasie rozmów na tematy polityczne.
Dalszą rozmowę sprowadziłem na temat naszych zainteresowań. Poleciłem tw. „Jan Radzicki”, ażeby w dalszym ciągu zwracał uwagę na fakty kontaktowania się z dziennikarzami cudzoziemcami, informował nas o wszelkich przejawach negatywnej działalności m.in. o kolportowaniu nielegalnej literatury, czasopism nie mających debitu w Polsce oraz o krytycznych wypowiedziach odnośnie prowadzonej polityki przez Partię i Rząd.
Poleciłem tw. przygotować na następne spotkanie pełną charakterystykę fotoreportera Kubiaka i red. Stypułkowskiego. Przekazałem również zadanie zmierzające do nawiązania znajomości z Anną Bratkowską i Mirosławem Pokorą.
Ponieważ w ostatnim okresie miałem duże trudności z uchwyceniem „Jana Radzickiego”, uzgodniłem z nim, że będzie mnie informował o swoich wyjazdach. Następne spotkanie wyznaczone zostało na dzień 29.08.64 r.
Jeśli zdziwieni są Państwo wtrąceniami [zamazane] to wyjaśniam, iż pierwsze akapity dotyczą Hanny Krall, a zamazania – anonimizacja to pokłosie jej wizyty w IPN. Generalnie chwalę osoby, mające odwagę podjęcia lektury swojej teczki, jednak skutki takich wizyt są niekiedy zdumiewające. Skutkiem wizyty Ww. jest wypreparowanie teczki ze wszystkich danych osobowych - swoich i rodziny, do anonimizacji innych jeszcze nie doszło. Robi to duże wrażenie na następnym Czytelniku: dostałem nie teczkę, ale zszyty plik kserokopii z fragmentami zamazanymi markerem. W efekcie trzeba się upewnić, czyja to teczka, bo nazwisko Krall w treści kopii teczki w ogóle nie występuje. Uważam to za świetny przykład fobii na teczki. Jeśli Krall myślała, że w ten sposób odetnie Czytelników od danych swojej rodziny i adresu, to naprawdę sporo pracy przed nią, może zacząć od teczki ks. Bonieckiego.
Osoby zadowolone i niezadowolone z lektury proszę o klikanie na poniższe reklamy.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura