Notki z tego tygodnia będą poświęcone sprawom redakcyjnym mojego „ulubionego” tygodnika „UważamRze”. Jak to bywa w wakacje, dyżurni redaktorzy starają się uprzyjemnić urlop swoim Czytelnikom, więc czyta się lekko i przyjemnie. Niestety po niektórych tekstach widać, że i dziennikarze wolą pisać je na leżaku.
W numerze datowanym 30 lipca- 5 sierpnia 2012 r. Piotr Gociek dzieli się swoimi uwagami do jednej z pozycji literatury gejowskiej, mającej na celu przewartościowanie poglądu na historię i kulturę pod względem, kto jest gejem, a kto nie – artykuł „Komu było różowo w Gejerelu” – numeru wydania i strony nie podaję, bo w redakcji mają problem z cyferkami. Choć krytyce Goćka trudno odmówić racji – w konsekwencji literatury gejowskiej powstaną studia gay na wzór gender, to nie silił się on na zaznajomienie z różowymi teczkami. Jako przykład błędów rzeczowych autora (gayautora?) Gociek podaje potraktowanie akcji „Hiacynt” jako operacji SB na środowisko homoseksualistów jako zagrażającego systemowi, a według niego było to szukanie haków na opozycję. Po wiadomości o „Hiacyncie” można sięgnąć nawet do Wikipedii, aby dowiedzieć się, że była to operacja zlecona przez Kiszczaka Milicji Obywatelskiej, a nie SB. Gociek chętnie powołuje się na pamięć i edukację w PRL, ale o MO i jej obyczajówce zapomniał. Powołuje się na pamięć o beznadziejnym roku 1985, kiedy Kiszczak nie myślał o homoseksualistach, tylko o opozycji. Należy tu stwierdzić, że „S” zasłoniła Goćkowi cały świat, bo pamiętałby zmasowaną akcję propagandową przeciwko rozprzestrzenianiu AIDS, na czele z pogadankami o używaniu prezerwatyw przez uczniów. Operacja „Hiacynt” wpisuje się w te działania i najprawdopodobniej – bo akta MO nie są gromadzone w IPN, nad czym ubolewam - prowadzona była na wzór obowiązkowej rejestracji prostytutek jako środowiska kryminogennego. Na pewno nie można mówić o hakach na opozycję i opozycji do systemu, bo Milicja takimi sprawami się nie zajmowała.
Cóż zatem przeszkadzało Goćkowi w przeczytaniu hasła w Wikipedii, zapoznaniu się w różowymi teczkami w IPN, przypomnieniu roli MO w PRL? Ciśnie mi się na usta, że prawicowa lemingoza, zwłaszcza, że artykuł Goćka poprzedzony jest świetną definicją leminga w artykule Łukasza Warzechy. Tak, to norma w tym tygodniku, że redakcja nie panuje na sprzecznościami między tezami artykułów. Sam Warzecha odżegnuje się od prawicowego leminga, twierdząc, że w opozycji przebiega to inaczej. Jednak główne punkty- myślenie schematami, aspiracje, instynkt stadny spotyka się non stop po tej stronie smoleńskiego sporu.
Gociek nie mógł wybrać gorszego przykładu w krytyce książki – decydenci SB naprawdę zlecili przeprowadzenie inwigilacji tego środowiska z powodów systemowych. Sęk w tym, że było ćwierć wieku wcześniej, więc i Gociek, i krytykowany autor się nie popisali. Operacji tej poświęcono obszerną teczkę i wiadomości o niej publikowano już w Internecie.
Osoby zadowolone i niezadowolone z lektury proszę o klikanie na poniższe reklamy.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura