rip LunarBird CLH rip LunarBird CLH
4169
BLOG

Jak to jest z profesurą Bartoszewskiego

rip LunarBird CLH rip LunarBird CLH Polityka Obserwuj notkę 13

Wokół profesury Władysława Bartoszewskiego narosło już sporo legend. Warto by strząsnąć nieco mitów. Nie będę się zajmował sprawą zasług pana Bartoszewskiego. Nie obchodzi mnie zupełnie czy jest legendą czy nie jest. Do kwestii jego tytułu profesorskiego legenda ma się nijak. Są pewne fakty, a z faktami się nie dyskutuje.

Otóż zacznijmy od jasnej informacji: Władysław Bartoszewski posiada tylko średnie wykształcenie! Takie są fakty. Ukończył Liceum Humanistyczne Towarzystwa Wychowawczo-Oświatowego „Przyszłość” w Warszawie i na tym zakończyła się jego edukacja. Nigdy nie ukończył żadnej szkoły wyższej. Profesorem zaczął być tytułowany po tym, jak zaczął być zapraszany na wykłady uczelniach. Pomimo iż nie posiadał tytułu profesorskiego, nie zaprzeczał tym informacjom. Tak narósł wokół niego mit wyższego wykształcenia i profesury, który trwa do dziś. PO ten mit odpowiada, wygodniej zasłaniać się profesorem (doktorem habilitowanym) Bartoszewskim niż po prostu Bartoszewskim.

Pod koniec lipca 2008 w niemieckie Ministerstwo Spraw Zagranicznych usunęło sprzed nazwiska Bartoszewskiego tytuł profesorski. O tej, i innych sprawach związanych z fałszywymi tytułami pisze dziennik.pl

Na oficjalnym dokumencie informującym o przyznaniu Władysławowi Bartoszewskiemu nagrody im. Adama Mickiewicza przez Komitet Trójkąta Weimarskiego, jak informuje "Nasz Dziennik", przed nazwiskiem pełnomocnika rządu Donalda Tuska obok tytułu profesorskiego umieszczono także stopień doktorski i habilitację. Jest to - jak podkreśla juz nie po raz pierwszy gazeta - niezgodne z prawdą, gdyż Władysław Bartoszewski formalnie posiada średnie wykształcenie.

Na zapytanie pewnego Niemca, dlaczego te tytuły naukowe umieszczono, Komitet Trójkąta Weimarskiego miał odpisać złośliwą sentencją łacińską:  Si tacuisses philosophus mansisses (Gdybyś milczał, byłbyś filozofem). Zasugerowano, by tenże obywatel nie zawracał Komitetowi tym głowy. Bartoszewski ma co prawda  gościnne tytuły profesora na uniwersytetach w Monachium i Augsburgu. Ja jednak nadal się dziwię całej sytuacji. Bo powiedzieć, że gościnny tytuł profesora zrównuje z profesorem mianowanym, to tak jakby porównywać doktorat honoris causa z habilitacją.

W normalnych warunkach człowiek musi udowodnić, że posiada wiedzę odpowiednią do tytułu profesora. W normalnych warunkach nie przyznaje się takiego tytułu na zasadzie „naszym zdaniem mu się należy, a ty zamknij ryj i nie bulgocz”. Jeśli wiedza pana Bartoszewskiego (ani myślę go tytułować profesorem, bo w Polsce nim nie jest) jest faktycznie taka miażdżąca, niech pochyli swoją genialną głowę i obroni najpierw pracę magisterską a potem doktorską. Potem dopiero będzie można mówić o profesurze. Jak bardzo zasłużony by nie był, procedury obowiązują wszystkich. Bo jeśli jakiś tam politycznie poprawny autorytet dostaje tytuł profesorski bez magisterki i doktoratu, tak na zasadzie „bo nam się to wydaje słuszne”, to sorry - jaka jest obiektywna wartość tytułu profesora w każdym razie? A może udowadnianie czegokolwiek choćby pro forma jest poniżej godności pana Bartoszewskiego? Ciekaw jestem, jaki cyrk teraz wymyślą przedstawiciele „systemu”, by usprawiedliwić tytułowanie Bartoszewskiego w niektórych dokumentach doktorem habilitowanym bez habilitacji...

Ciekawe fakty odnośnie Bartoszewskiego przytacza też prof. dr hab. Jerzy Robert Nowak:

Kiedy ktoś nazwie cię koniem, nie zwracaj na niego uwagi. Gdy powtórzy to ktoś inny, poważnie się zastanów. A kiedy powie to ktoś trzeci, odwróć się i przywal mu zadnimi kopytami. Na drugi raz poważnie się zastanowi, zanim zaczepi konia.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (13)

Inne tematy w dziale Polityka