Pęknięcie nie jest hitchcockowską bombą , po której napięcie rośnie.Nie jest zerwaniem struny.Raczej porównałabym do dotknięcia punktu w ciele, którego nie powinno się dotykać.
Takiego, którego z różnych powodów nie udało się ochronić. Bo nie czuło się potrzeby chronienia. Ofiarowanego komuś.
Było coś i nie ma.Skruszenie szkła. Rozlanie wody z naczynia, chwilę temu trzymanego w ręku.
Pęknięcie, nie jest to: Żałuję , wstydzę się, przepraszam, nienawidzę. To jest:To już jest bez znaczenia, i nie ma znaczenia dla mnie. Cokolwiek. Nie ma we mnie myśli i nie ma pamięci. Noc, noc i nie dbam o noc.Hymn do miłości w krzywym zwierciadle.Ptak nocy przylatujący gdy chce.Dziecię czerni.
Po pęknięciu nie ma powrotu. Jest poza wolą. Zabija i radość i smutek. To same metafory bez konieczności wielokropka .Piękne w poezji, źle czujące się w prozie. Dojście do kresu-do którego się nie szło.
Jeśli naruszenie granic to nieświadome.Nie można bowiem pęknięcia zaplanować chociaż- można go uniknąć. Po pęknięciu nie umierasz, ani nie umiera sprawca pęknięcia. Umiera natomiast pewna historia. Pęknięcie nie ma płci.
Co jest w tym wszystkim pocieszające-wszak jesteśmy optymistami? O pęknięciu można napisać tekst (chociaż właściwie można pisać o wszystkim)* jest efemeryczne , życie-wraca i
Pęknięcie nie zdarza się codziennie.
Na lewym oku noszę gwiazdkę z labiryntu/ a na ciele/Pieprz
************************************************************************************************************************************************************ Na Salonie od 29.I.2011 *************************************** >
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura