W ostatnich dniach pojawiła się
informacja, że Elżbieta Radziszewska (tajemnicą pozostaje, czemu tym tematem zajmuje się akurat tzw. minister ds. równouprawnienia, a nie minister sprawiedliwości) chce, aby przepis kk, zakazujący propagowania ustroju faszystowskiego lub innych ustrojów totalitarnych, objął także produkcję i rozpowszechnianie gadżetów z symbolami tych ustrojów. W informacji podawanej przez Dziennik.pl znalazły się ciekawe stwierdzenia (wyróżnienia moje):
„Wprowadzenie takich rozwiązań postulowały organizacje zajmujące się walką z rasizmem” – uzasadnia minister Radziszewska.
Zdaniem Radziszewskiej nowy przepis ma m.in. ukrócić produkcję i handel tzw. pamiątkami nazistowskimi. […]
Zdaniem części prawników przepis może jednak wywołać nieoczekiwane skutki. „Istnieje ryzyko, że sądy będą skazywać za produkcję żartobliwych koszulek z Leninem albo Ernestem Che Guevarą” – komentuje Sławomir Steinborn, prawnik z Uniwersytetu Gdańskiego. Z istnienia tego problemu zdaje sobie sprawę minister Radziszewska. „Mam nadzieję, że jeśli te przepisy wejdą w życie, sądy będą orzekać w przemyślany sposób” – komentuje Radziszewska.
„Organizacje zajmujące się walką z rasizmem” to przeważnie struktury skrajnie lewicowe, a więc bynajmniej nie mające zrównoważonego poglądu na ideologie narodowosocjalistyczną i komunistyczną. Ich postulaty są oczywiście wymierzone w ideologicznych przeciwników, czyli organizacje nawiązujące do faszyzmu lub narodowego socjalizmu. Minister Radziszewska najwyraźniej doskonale tę intencję rozumie, skoro wyraża nadzieję, że „sądy będą orzekać w przemyślany sposób”. Przemyślany sposób to, jak można się domyślić także na podstawie wypowiedzi pana Steinborna, ściganie producentów swastyk, ale odpuszczanie producentom sierpów i młotów. Zdaniem cytowanego przez Dziennik.pl prawnika koszulka z Leninem lub Guevarą jest „żartobliwa”, natomiast – jak można się domyślić – koszulka z wizerunkiem Rudolfa Hessa lub Adolfa Hitlera żartobliwa nie jest.
Nie jest żadnym odkryciem, że nawet w świetle obowiązującego prawa dokładnie tak samo powinni być ścigani neonaziści, jak komuniści. Jest jednak inaczej: dryfującym w stronę nazizmu skinom i podobnym grupom przygląda się uważnie ABW czy policja, natomiast 1 maja w lewackich pochodach, nie niepokojeni przez nikogo, kroczą młodzi ludzie, niosący wizerunki Lenina, Guevary, czasem i Dzierżyńskiego.
Można zrozumieć, że w niektórych krajach Zachodu, których elity przeżywały swego czasu romans z ideologią powszechnej szczęśliwości, takich jak Francja czy Włochy, do dziś ludzie nie mogą uwierzyć, że komunizm ma na koncie znacznie więcej ofiar niż narodowy socjalizm (uparcie zresztą nazywany nazizmem, bo przecież socjalizm w żadnej formie nie może być zły) oraz że był systemem w wielu sytuacjach o wiele perfidniejszym. Choć jakakolwiek gradacja jest tu bardzo trudna. Jak to jednak możliwe, że w Polsce, mimo prawa, dającego spore możliwości działania, toleruje się ugrupowania – choćby i marginalne – nie tylko odwołujące się do komunizmu, ale wręcz go głoszące?
Jak to możliwe, że jakiś prawniczyna bez mrugnięcia okiem oznajmia, iż koszulka z Guevarą – współtwórcą zamordystycznego, totalitarnego ustroju na Kubie i współsprawcą zbrodni tego reżimu – jest „żartobliwa”? Czy za równie żartobliwą uznałby koszulkę z wizerunkiem Heinricha Himmlera albo Josepha Goebbelsa? Ciekaw jestem, czy ktokolwiek wylądowałby na policji za noszenie koszulki z obrazkiem Pol Pota albo nawet Stalina. Idę o zakład, że nie. Tak samo jak idę o zakład, że natychmiast znaleźliby się gorliwi obywatele, którzy doprowadziliby do zatrzymania posiadacza koszulki z konterfektem Mussoliniego, a może i Franco.
Brak akceptacji dla wielbicieli totalitaryzmów jest u nas tak samo wybiórczy jak w wielu krajach Zachodu. Ale akurat Polska ma mnóstwo powodów, żeby tępić tak samo wielbicieli narodowego socjalizmu, jak i komunizmu. Jeśli pomysł minister Radziszewskiej, powstały z inspiracji grup, straszących nas zawodowo rychłą faszystowską dyktaturą, takich jak Nigdy Więcej, ma być ślepy na jedno oko, to lepiej, aby nie powstał.
Oto naści twoje wiosło:
błądzący w odmętów powodzi,
masz tu kaduceus polski,
mąć nim wodę, mąć.
Do nieznajomych zwracamy się "pan", "pani".
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka