Dziś o 20.30 pożyteczni idioci (polieznyje idioty – termin leninowski) na całym świecie wyłączą światło w „proteście przeciwko globalnemu ociepleniu”. Już samo to sformułowanie jest zabawne. Równie dobrze można by zrobić w Warszawie demonstrację przeciwko przeciągającej się zimie (nawiasem mówiąc, gdzie to globalne ocieplenie, bo ja już mam trochę dość tych chłodów).
Można by uznać, że owo globalne wyłączenie światła to po prostu nieszkodliwa zabawa ekooszołomstwa spod znaku Green Peace’u, lewactwa, krążącego w poszukiwaniu jednoczącej idei i polityków, którym średnio idzie w innych dziedzinach, więc muszą sobie znaleźć jakiś bezpieczny obszar (vide Gordon Brown). Można by, gdyby nie to, że mimo coraz silniejszych głosów sceptycznych, płynących z różnych kręgów naukowych, świat polityki – a więc ludzi, którzy faktycznie decydują o wydawaniu pieniędzy i wyciąganiu ich z naszych kieszeni – zafiksował się na punkcie kompletnie już dziś niewiarygodnych przepowiedni klimatycznego Armagedonu, czego najbardziej charakterystycznym, a zarazem najgroźniejszym gospodarczo i społecznie przykładem jest pakiet energetyczno-klimatyczny, przyjęty przez Unię Europejską.
Kilka dni temu Onet.pl w niepozornej
notce, powołując się na
Worldnetdaily, ale i poszerzając nieco opublikowany tam
tekst, przytoczył kolejne głosy sceptyczne wobec różnych aspektów propagandy globalnego ocieplenia, tym razem pochodzące nie od publicystów, ale naukowców z uznanych ośrodków. Niektórzy kwestionują w ogóle sam fakt ocieplania się klimatu, inni – poziom wpływu człowieka na owo ocieplenie lub przekonanie o jego szkodliwości, jeszcze inni – metody walki z nim, jakie proponują rządy, wskazując na ich olbrzymie koszty społeczne i ekonomiczne przy minimalnej efektywności. W sumie wątpliwości jest tak wiele, że pod ich naporem nie utrzymałaby się nawet teoria udokumentowana znacznie lepiej niż ta o globalnym ociepleniu w jej kształcie, propagowanym przez Gore’a. Mimo to środowisko ekooszołomów i polityków, budujących na micie globalnego ocieplenia swój wizerunek (jak Al Gore właśnie) stwierdza, że nie ma o czym dyskutować, a ich poglądy to nie jedynie jedna z równoprawnych teorii (w dodatku coraz słabiej się trzymająca), ale niezaprzeczalne fakty. Naukowców, którzy otwarcie przeciwstawiają się terrorowi opinii, głoszonych przez ekooszołomów – jak choćby ostatnio słynny amerykański fizyk Freeman Dyson (jego historię
opisuje NYT) – są oskarżani o umysłową ociężałość, starczą demencję, głupotę i zasypywani podobnie merytorycznymi argumentami (to samo spotkało swego czasu Björna Lomborga za jego książkę „Sceptical Environmentalist”). Przypadek Dysona, z którym niektórzy z powodu jego poglądów na kwestię globalnego ocieplenia zerwali znajomość, pokazuje, że nie mamy już do czynienia z żadną naukową dyskusją, ale po prostu z odgałęzieniem politycznej poprawności.
Ogłupienie ludzi nigdy nie było specjalnie trudne, zwłaszcza jeśli w jakiś trend wpisują się rozmaite „autorytety”. Nic dziwnego, że akcja globalnej ściemy może się cieszyć powodzeniem. Ale podskórny ferment jest coraz silniejszy. Kilka miesięcy temu, w okolicach szczytu UE, który miał zdecydować o kształcie pakietu klimatycznego, rozmawiałem z jednym z ministrów rządu Tuska. Minister ów oficjalnie nie wypowiadał się na temat istoty pakietu – czyli kwestii samego ocieplenia – a jedynie na temat skutków przyjętych rozwiązań. W nieoficjalnej rozmowie przyznał się jednak do bardzo daleko posuniętego sceptycyzmu. Tak daleko, że w zasadzie mógłby stanąć obok Vaclava Klausa. Zakładam, że nie jest jedyny.
Globalna ściema, która ma się dziś odbyć, przysłuży się oczywiście wszystkim tym, którzy żyją wygodnie dzięki propagandzie globalnego ocieplenia: ekoterrorystom z Green Peace’u, politykom w rodzaju Gore’a czy naukowcom, którzy zbudowali swoje kariery na dowodzeniu, że nasza planeta za moment pogrąży się w wodzie ze stopionych lodowców. Wszyscy oni będą także, póki się da, ignorować niewygodne dla siebie dane – choćby te dotyczące właśnie pokrywy lodowej i lodowców.
Hucpa, jaką odstawiają te środowiska, dobierając się przy okazji do naszych portfeli, budzi we mnie wyjątkowo silny odruch sprzeciwu. Dlatego dziś o 20.30 zamierzam powłączać na kilka minut wszystkie światła w mieszkaniu. I namawiam do tego protestu przeciwko wciskanemu nam kitowi wszystkich rozsądnych sceptyków, którzy nie chcą się znaleźć w gronie pożytecznych idiotów.
Oto naści twoje wiosło:
błądzący w odmętów powodzi,
masz tu kaduceus polski,
mąć nim wodę, mąć.
Do nieznajomych zwracamy się "pan", "pani".
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka