Przy okazji odwołania Krzysztofa Skowrońskiego, kampanii przeciwko niemu na łamach „GW” oraz demonstracji w jego obronie (na której nie byłem, zgodnie z
zapowiedzią), w Salonie24 uaktywnili się kibole drużyny antypisowskiej. Jej cechą charakterystyczną jest, że spoiwem nie jest miłość np. do Donalda Tuska czy jakiejś innej postaci polskiej polityki, ale całkowicie irracjonalna niechęć lub może nawet nienawiść do braci Kaczyńskich oraz wszystkiego, co w jakikolwiek sposób da się z nimi powiązać. Sojusznikiem znienawidzonych Kaczorów staje się zaś każdy, kto nie dość ostro ich atakuje.
W tej wataże działa taki sam automatyzm, jak w drużynie przeciwnej. Modelowym jej przedstawicielem jest Maryla à rebours, czyli Azrael. Oboje są wprost swoimi lustrzanymi odbiciami. Tak samo wtórni, tak samo nieoryginalni, tak samo przewidywalni, tak samo wytrenowani. „Poglądy” (nie da się tego pisać bez cudzysłowu) Azraela da się bez pudła odtworzyć i przewidzieć na podstawie dwóch czynników: a) deklaracji, przemówień i oświadczeń Jarosława i Lecha Kaczyńskich; b) komentarzy i analiz politycznych, zwłaszcza z „Gazety Wyborczej” i „Polityki”, w szczególności autorstwa Janiny Paradowskiej, Jacka Żakowskiego, Wojciecha Czuchnowskiego, Piotra Pacewicza i kilkorga innych.
Azrael i azraelidzi działają na opisywanej przeze mnie już dawno zasadzie odruchu psa Pawłowa. Kaczyńscy są sceptyczni wobec Niemiec? Znaczy: trzeba kochać Niemców. Kaczyńscy wyrażają sceptycyzm wobec rychłego przyjęcia euro? Znaczy: trzeba żądać euro w ciągu tygodnia. Kaczyński uważa, że prawo karne jest zbyt łagodne? Znaczy: trzeba ogłosić, że jest za surowe. Kaczyński mówi, że Unia nie jest solidarna? Znaczy: trzeba mówić, że Unia jest solidarna jak nigdy, a Kaczyński stara się wsadzać kij w szprychy. Kaczyński krytykuje Angelę Merkel? Znaczy: trzeba oznajmić, że Merkel jest największym przyjacielem Polski od 1000 lat. Kaczyński chce tarczy antyrakietowej? Znaczy: należy zwalczać tarczę wszelkimi dostępnymi środkami. Skowroński ośmielił się osobiście pojechać na wywiad do Kaczyńskiego? Znaczy: trzeba się domagać odwołania Skowrońskiego, bo sługus. Skowrońskiego powołał prezes PR, nominowany z rekomendacji PiS? Znaczy: tym bardziej trzeba go usunąć (zresztą mówi to sam Jacek Żakowski, więc w ogóle nie ma dyskusji).
Kiepsko jest być Azraelem, bo trzeba śledzić uważnie wiele kanałów przepływu informacji, żeby zawsze obrać słuszną linię. Z drugiej strony – nie jest może jednak tak trudno, bo można zawsze polecieć tymi kilkunastoma dobrze przyswojonymi kliszami z „GW” i „Polityki”, które można sobie ustawiać w różnej kolejności w kolejnych wpisach (gdy zdarzy mi się nieopatrznie przeczytać kawałek któregoś z wpisów pana A., mam zwykle wrażenie, że gdzieś już to czytałem i podejrzewam nawet autora o posiadanie jakiegoś zgrabnego programiku do automatycznego zestawiania zdań). Taką frazę à la Czuchnowski łatwo się z siebie wylewa.
Coś np. w ten deseń:
Oto pisowskie towarzystwo zebrało się wczoraj pod siedzibą Trójki, żeby w ramach kolesiowskiej przysługi bronić odwołanego Krzysztofa Skowrońskiego. Nieliczna grupka (bo co to jest 100 osób w kilkumilionowym mieście?) sprawiała żałosne wrażenie. Roiło się od pisowskich nominatów, którzy sami potracili ostatnio robotę, więc mieli nadzieję, że załapią się na felietonik przynajmniej u swojego kumpla Skowrońskiego.
Szczęśliwie kończy się czas pseudodziennikarzy, którzy usłużnie wisieli u klamki braci Kaczyńskich, niektórzy nawet dosłownie. Kończy się radio Ziemkiewiczów i Sakiewiczów, kończy się czas Skowrońskich. Koniec z pisowskim przechyłem. Grupka prawicowych politruków, zwących się dla niepoznaki „dziennikarzami”, a w rzeczywistości wypełniających karnie płynące z Nowogrodzkiej polecenia, zawłaszczyła sobie jakiś czas temu nieproporcjonalnie dużą przestrzeń w mediach, zabierając czas takim autorytetom jak Jacek Żakowski, które nie noszą na sercu partyjnej legitymacji, ale mają własne, całkowicie niezależne poglądy.
Bla, bla, bla, bla, bla, bla, bla… Itd., itp., w ten sam sposób.
Pozostaje pytanie, co robią azraelidzi, gdy np. minister Sikorski serio chwali jakieś działania prezydenta. Albo co by zrobili, gdyby Jarosław Kaczyński się zastrzelił? No bo z jednej strony – niby dobrze, wreszcie Polska odetchnęłaby z ulgą, pozbywając się potencjalnego dyktatora, zagrożenia dla demokracji, satrapy, kompromitującego nas złośliwego gnoma. Ale z drugiej – skoro Kaczyński sam by się zastrzelił, to trudno by go za to nie skrytykować, ba – zmieszać z błotem! Może wtedy Azrael by się powiesił (nie w sensie dosłownym, ale cybernetycznym, tak jak komputer, który dostanie za wiele danych albo dane sprzeczne ze sobą)?
Tak sobie myślę, o ileż przyjemniejsze byłoby funkcjonowanie w Salonie24, pozbawionym Azraelów, Maryl i innych doktrynerów, piszących i myślących kliszami. Ale cóż, jest jak jest.
A tymczasem bohater tego wpisu (bohater jest w sumie zbiorowy, ale ową zbiorowość symbolizuje konkretna postać) nadal nie wyjawił, dzięki jakim to koleżeńskim układom dostałem do prowadzenia swój program w TV Puls. Czekam, panie Azrael, czekam…
P.S. Sprawdziłem u źródła. Dla pana A. nadrzędną wykładnią jest jednak to, co mówią Kaczyńscy, a nie to, co mówią lub robią przeciwnicy Kaczyńskich. Czyli: skoro Kaczyńscy krytykują Erikę Steinbach, ale jednocześnie krytykuje ją Władysław Bartoszewski i Donald Tusk, to mimo to należy Eriki Steinbach bronić, chwalić ją i hołubić.
Czyli, jak się okazuje, Azrael chodzi na pasku Kaczyńskiego. Czy to dla niego nie kompromitacja?
Oto naści twoje wiosło:
błądzący w odmętów powodzi,
masz tu kaduceus polski,
mąć nim wodę, mąć.
Do nieznajomych zwracamy się "pan", "pani".
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka