Łukasz Warzecha Łukasz Warzecha
146
BLOG

Kongres bez wpadki, Palikot bez konceptu, Azrael bezczelny

Łukasz Warzecha Łukasz Warzecha Polityka Obserwuj notkę 89

Spotkany kilka dni temu poseł Platformy powiedział mi, nawiązując do coraz gorszej sytuacji gospodarczej: „Dobrze, że wreszcie kończy się udawanie, a zaczyna realne rządzenie”. Innymi słowy – w dobie kryzysu nie da się już zalepiać programowych dziur występami Sławka Nowaka. Mam poczucie, że taki właśnie wniosek wyciągnął PiS, podczas gdy Platforma pozostaje w tyle. Dzisiaj to PiS jest partią, która ma program i chce o nim dyskutować. Platforma nie może na razie pokazać nic w odpowiedzi. Ma jedynie mniej lub bardziej udolny polityczny teatr w postaci rządowych oszczędności, uderzających zresztą w dziedziny dla funkcjonowania państwa kluczowe.
Wokół kongresu PiS działy się rzeczy arcyzabawne, wszystkie świadczące o tym, że polityczni przeciwnicy tej partii traktują jej zjazd jako wydarzenie dla siebie potencjalnie groźne. Pierwszym chwytem było zaproszenie ministrów na spotkanie z szefem rządu w sprawie oszczędności w resortach akurat na ten weekend. Drugim – deklaracja premiera, że jest gotów przyjechać i przemówić (o tym pisałem w poprzednim wpisie). Trzecim – coraz bardziej żenujący spektakl w wykonaniu Janusza Palikota. Były też inne smaczki. Na przykład w TVN24 ważne wydarzenie polityczne, jakim niewątpliwie kongres największej partii opozycyjnej był, komentowali tacy obiektywni spece od polityki jak Olga Lipińska czy Krzysztof Skiba. W TVP Info z kolei, zamiast transmisji z części kongresu, mieliśmy transmisję ze spotkania Declana Ganleya z przedstawicielami LPR.
Przedstawienie przygotowane przez Palikota było na poziomie sztubackiego żartu. Ulubiony pisarz lubelskiego posła, Witold Gombrowicz, wstydziłby się pewnie przyznawać do znajomości z nim. Nie ten poziom. Tym dziwniejsze, ile miejsca różne media poświęcały głupawym blogowym wynurzeniom Palikota i jak wiele uwagi zdołał na sobie skoncentrować. Rzecz w tym, że zabrakło mu punktu zaczepienia, ponieważ Jarosław Kaczyński i politycy PiS bardzo się pilnowali, aby nie popełnić błędu i to im się udało. Palikot nie był więc w stanie przekazać innych rewelacji niż to, że w kuluarach zabrakło parówek. Inne jego kpiny – na przykład z tego, że kongres był wyreżyserowany – są bez sensu. Czy widział kto kiedy nie reżyserowany kongres jakiejkolwiek partii?
Z pijarowskiego punktu widzenia PiS zrobiło wreszcie to, co powinno zrobić dawno temu: przejęło od Platformy retorykę miłości. Nawet tam, gdzie prezes mówił o sprawach, które ukształtowały tożsamość polityczną PiS, pohamowywał się przed używaniem dawnego języka. Stać go było na gesty, które jeszcze pół roku temu z pewnością by się nie pojawiły.
To oczywiście część teatru, ale zawsze byłem zdania, że PiS tracił dlatego właśnie, że w tym teatrze przegrywał z Platformą. Owszem, PO i PiS mają różne wizje rządzenia, Polski, państwa (choć wizja PiS jest w tym momencie znacznie konkretniejsza), ale nigdy tak naprawdę nie doszło do ich rzeczowej konfrontacji, bo gra toczyła się jedynie na płaszczyźnie chwytów wizerunkowych. Kongresem PiS wyrównał szanse (o ile będzie w stanie konsekwentnie trzymać się nowego wizerunku), więc jest szansa, że gdzieniegdzie zacznie się pojawiać rozmowa o konkretach.
Wiele idei PiS nie budzi mojego entuzjazmu, zwłaszcza tych z dziedziny gospodarki i polityki społecznej, ale cieszyłbym się, gdyby wreszcie rozpoczęła się na ich temat rzeczowa dyskusja. Szczególnie zaś byłbym szczęśliwy, gdyby możliwa była taka debata o zgłaszanych przez obie strony pomysłach ustrojowych. A przeglądając program PiS – jest o czym dyskutować.
Zawsze chciałem, żeby PiS zrezygnowało ze swojej agresywnej postawy na rzecz łagodniejszej formy. Tak żeby można było wreszcie usłyszeć, co ma do powiedzenia, a nie odnotowywać głównie tembr głosu. Teraz przed politykami tej partii stoi wielce trudne zadanie: przekonać wahających się, zniechęconych trochę do PO, bardziej centrowych wyborców, że warto posłuchać polityków PiS. Jarosław Kaczyński zrobił wiele, żeby skłonić takich wyborców, aby nabrali chęci na posłuchanie go choć przez moment. Jednym z najbardziej znaczących momentów były przeprosiny, skierowane do inteligencji.
Zabawne, jak zareagowali na nie od razu ci, którzy za przedstawicieli inteligencji bardzo chcieliby uchodzić. W Salonie24 i w Redakcja.pl głos w imieniu inteligencji (a może raczej yntelygiencji?) zabrał Azrael, oznajmiając, że przeprosin nie przyjmuje. Nie wiem, kto upoważnił Azraela do występowania w imieniu inteligencji. Może ktoś wie? (Jeśli tak, to proszę przesłać informację na azrael-yntelygient@alejaja.pl.) Ja w każdym razie takiego upoważnienia nie wystawiałem, a niezmiernie mnie irytuje, gdy jakiś bubek, w dodatku w tonie arcynadętym, składa jakieś deklaracje w moim imieniu, używając w dodatku tytułu, który przyznaje sobie prawem kaduka. Jestem w stanie zrozumieć, że jako przedstawiciel inteligencji wystąpił z pianą na ustach Władysław Bartoszewski. (Uważam zresztą nadal, że ogromnym błędem Kaczyńskich było zrażenie do siebie starszego, zasłużonego pana. Wystarczyło tylko nieco połechtać jego miłość własną, a mógłby dziś być przynajmniej neutralny w trwającym politycznym sporze.) Bartoszewski ma mandat do mówienia przynajmniej we własnym imieniu – tego nie powinni kwestionować nawet jego przeciwnicy. Ale jakiś tam Azrael? Śmiechu warte.
Plan gry na czas najbliższy prezentuje się dość klarownie. PO ma puste szuflady, a na karku kryzys i odpowiedzialność za stan państwa, będzie więc robić wszystko, aby zorganizować teatr, którego jedynym zadaniem będzie przyćmienie ewentualnych merytorycznych propozycji konkurencji i przypominanie dawnego Jarosława Kaczyńskiego.
PiS z kolei będzie testować nowy wizerunek, przeprowadzając badania jego wpływu na elektorat. Nie martwiłbym się na miejscu Jarosława Kaczyńskiego o ten twardy. Na kongresie nie padło nic, co mogłoby go zrazić. Twardy elektorat zaakceptuje każdą decyzję lidera. Jeśli mówi łagodniej, to widocznie tak trzeba. Natomiast autentycznym problemem będzie zrzucenie z siebie wizerunkowego odium, na które PiS zapracował sobie przez ostatnich kilka lat. To nie jest niemożliwe – do wyborów, nawet lekko przyspieszonych, jest jeszcze wiele czasu. Problemem będzie konsekwencja w utrzymaniu przyjętej linii. Pomóc może zużycie obecnej władzy, przyspieszone pogarszającą się sytuacją gospodarczą. A kto się jej przygląda, nie może mieć wątpliwości, że ten rok będzie wyjątkowo ciężki, znacznie bardziej niż chcą przyznawać politycy koalicji.
Udostępnij Udostępnij Lubię to! Skomentuj89 Obserwuj notkę

Oto naści twoje wiosło: błądzący w odmętów powodzi, masz tu kaduceus polski, mąć nim wodę, mąć. Do nieznajomych zwracamy się "pan", "pani".

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (89)

Inne tematy w dziale Polityka