Łukasz Warzecha Łukasz Warzecha
91
BLOG

Czuma - umiarkowana nadzieja

Łukasz Warzecha Łukasz Warzecha Polityka Obserwuj notkę 26

Moment, gdy premier ogłaszał nominację Andrzeja Czumy na ministra sprawiedliwości, obserwowałem na monitorze w studio Polsat News. Wkrótce miałem okazję usłyszeć, co na temat nowego ministra sądzą Wacław Martyniuk, Piotr Kruszyński, Zbigniew Hołda i Zbigniew Ziobro.

Poseł Martyniuk niezmiernie mnie ubawił, ogłaszając, że ta nominacja oddala nas od ideału ministerstwa apolitycznego, za którym SLD zawsze się opowiadał. Komentując tę wypowiedź, przypomniałem, że od lewicy otrzymaliśmy jednego z najbardziej apolitycznych ministrów sprawiedliwości w historii III RP – Jerzego Jaskiernię. Jaskiernia zaiste odpolitycznił MS do szczętu.

Prof. Kruszyński wyrażał się o Czumie z szacunkiem, ale wspominał o jego braku profesjonalnego przygotowania.

Zbigniew Hołda był wyraźnie niezadowolony, że ministrem zostaje ktoś spoza środowiska. Przy okazji stwierdził, że udział osób trzecich w samobójstwie Roberta Pazika został całkowicie wykluczony, a fakt, że było to już trzecie samobójstwo w tej sprawie, to czysty zbieg okoliczności. Komentując tę wypowiedź, stwierdziłem, że należy podziękować Najwyższemu, iż to nie Zbigniew Hołda dostaje nominację. Nikt przecież nie twierdzi, że Pazikowi ktoś inny zaciągnął pętlę na szyi. Hipotezy dotyczą tego, czy Pazik nie został do tego kroku skłoniony szantażem albo w jakiś inny sposób. Jeśli Hołda twierdzi, że brak śladów fizycznego udziału osób trzecich dowodzi, iż sprawa jest czysta i zamknięta, to albo – jak to niegdyś powiedział Korwin-Mikke – rżnie głupa, albo nim naprawdę jest.

Zbigniew Ziobro także podnosił argument braku dokonań i profesjonalnego przygotowania, ale jego wypowiedź była w gruncie rzeczy łagodniejsza niż wypowiedź Hołdy.

Ja oceniam nominację Czumy jako dającą ostrożną i warunkową nadzieję na zmiany w dobrą stronę. Warto zauważyć, z jaką rezerwą i poczuciem zawodu komentują ją przedstawiciele prawniczych elit. Elity te są dzisiaj do tego stopnia zepsute własnym monopolem, niezdolne do samooczyszczenia i skupione na obronie własnych interesów, że można nawet zaryzykować opinię, iż im bardziej krytykowany przez nie minister, tym lepszy. I na odwrót: podziwiany przez prawnicze elity Zbigniew Ćwiąkalski był ministrem z punktu widzenia interesu państwa i jego obywateli fatalnym.

Andrzej Czuma ma jedną, podstawową zaletę: jest spoza towarzystwa. I sądzę, że Donald Tusk świadomie szukał kogoś takiego, a rzekome kandydatury Hołdy, Zolla czy Safjana były całkowicie bezpodstawną spekulacją. Tusk potrzebował pistoleta, a nie kolejnego mędzącego prawnika, chroniącego interes środowiska. Pierwsze wypowiedzi Czumy świadczą, że jest gotów podjąć się takiej roli.

Czuma jest oczywiście politykiem, ale czy to źle? Wiele razy mówiłem i pisałem, że mitem jest, jakoby na czele MS musiał stać „fachowiec”. Powołanie „fachowca” oznacza niemal bez wyjątku powołanie delegata którejś z korporacji. A przecież polityka karna i szerzej wymiaru sprawiedliwości to właśnie polityka, a więc zadanie dla polityka. Każdy rząd wybiera jakiś paradygmat, według którego będzie tę politykę kształtował. „Fachowiec” wynajdzie natychmiast tysiąc powodów, dla których założeń tego paradygmatu nie da się zrealizować, bo jego głównym zadaniem będzie zachowanie status quo, wygodnego dla jego korporacji. Niefachowiec polityk jest od tych ograniczeń wolny.

Oczywiście PiS wyciąga Czumie przewodniczenie komisji ds. nacisków. Przewodniczenie – to prawda – często nieobiektywne, jednak ja – ale podkreślam, że to kwestia czysto ocenna – nie odnosiłem nigdy wrażenia, że Czuma na czele komisji pozostaje w pełni dyspozycyjny wobec swoich partyjnych mocodawców. Tu także mam więc umiarkowaną nadzieję, że podobnie ograniczenie dyspozycyjny będzie, stojąc na czele ministerstwa, a przede wszystkim prokuratury.

Trzeba wreszcie przyznać, że ze strony premiera to bardzo dobre posunięcie wizerunkowe. Kogoś z życiorysem Czumy trudno atakować za background – tak jak spokojnie można było atakować Ćwiąkalskiego. Czuma – który moją sympatię zyskał m.in. za propozycję poszerzenia dostępu obywateli do broni – ma szansę zostać „cywilizowanym Ziobrą”. I do takiej roli Donald Tusk go powołał.

To jednocześnie sygnał – dobry z punktu widzenia państwa – postępującego rozbratu między środowiskiem prawniczych elit a rządzącą koalicją. Ten sojusz stawał się dla Tuska obciążeniem.

Wbrew komentarzom Lewicy czy PSL-u, rozżalonego za odwołanie swojego wiceministra, muszę przyznać, że premier rozegrał tę partię bardzo dobrze. Jednym cięciem pozbył się obciążającego rząd Ćwiąkalskiego i wytrącił PiS-owi jeden z głównych argumentów i punktów zaczepienia przy krytyce swojego gabinetu. Ustawił się w roli oberszeryfa, wrażliwego na problemy zwykłych ludzi i przypinającego gwiazdę do piersi człowieka, którego kwalifikacji moralnych nikt nie kwestionuje i który zapowiada, że będzie twardy. A przy okazji – to trzeba, jak sądzę, sprawiedliwie przyznać – dokonał Tusk zmiany, która może się okazać korzystna z punktu widzenia państwa.

Udostępnij Udostępnij Lubię to! Skomentuj26 Obserwuj notkę

Oto naści twoje wiosło: błądzący w odmętów powodzi, masz tu kaduceus polski, mąć nim wodę, mąć. Do nieznajomych zwracamy się "pan", "pani".

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (26)

Inne tematy w dziale Polityka