Rozbawiła mnie uchwała w sprawie stanu wojennego i gen. Jaruzelskiego, którą uchwalił sobie SLD. Dodaję zaimek „sobie”, gdyż towarzysze z SLD równie dobrze mogliby sobie uchwalić na ten przykład, że ziemia jest płaska albo że towarzysz Napieralski jest profesorem Uniwersytetu Harvarda. W swojej uchwale Sojusz stwierdza, że stan wojenny był „mniejszym złem”. Być może członkowie tej partii są zafascynowani postacią O’Briena z „Roku 1984” i wydaje im się, że ich uchwała może zmienić przeszłość. Fakty jednak pozostają faktami i Sojusz lepiej by zrobił, nie zaprzeczając im w sposób tak żenujący.
Od dobrych kilku lat wszyscy mainstreamowi historycy posiadają wystarczającą wiedzę, aby stwierdzać kategorycznie, że w grudniu 1981 roku niebezpieczeństwo sowieckiej inwazji na Polskę nie istniało. Cegiełkę dołożyły dokumenty, ujawnione kilka dni temu przez CIA. W tej sytuacji powtarzanie tezy o „mniejszym złu” to żałosne wishful thinking, zaś obrana lata temu linia obrony gen. Jaruzelskiego posypała się całkowicie. Brak możliwości sowieckiej interwencji należy uznać za stwierdzony ostatecznie fakt historyczny, podobnie jak faktem jest, iż Wojciech Jaruzelski posiadał wystarczającą wiedzę, aby tego faktu być świadomym.
Ale SLD poszedł jeszcze dalej, zawierając w swojej śmiesznej uchwale potępienie procesu grupy, która wprowadzała stan wojenny. Potępienie to jest o tyle zabawne, że toczący się proces nie ma na celu zamiany osądu moralnego stanu wojennego na określony wyrok na pezetpeerowskich bonzów z tamtego czasu. Proces ten zajmuje się sprawą bardzo konkretną: legalnością wprowadzenia stanu wojennego. Koniec, kropka. Mamy do czynienia z rozważaniami ze sfery czysto prawniczej, których wynik może być zresztą tylko jeden. Nie jest bowiem żadnym odkryciem – pisano i mówiono o tym jeszcze w latach 80. i przyznawała się do tego właściwie sama władza – że stan wojenny wprowadzono nielegalnie, z pogwałceniem konstytucji Peerel. Ponad wszelką wątpliwość wykazuje to zresztą w swoim wniosku do Trybunału Konstytucyjnego rzecznik praw obywatelskich dr Janusz Kochanowski. Kompromitujące jest nie to, że proces się toczy, ale to, że toczy się dopiero teraz, bo sprawa powinna być załatwiona już na początku lat 90. No, ale wtedy mieliśmy czas „ludzi honoru”, których bronili ci, co „tyle czasu siedzieli w więzieniu”.
Jeśli więc szefostwo SLD ogłasza, że „skrajnie prawicowi politycy próbują fałszować historię”, to należałoby spytać, z jakiej planety liderzy Sojuszu przylecieli. Myślę, że gdzieś spoza Układu Słonecznego, bo na to wskazuje poziom ich kontaktu z rzeczywistością.
Można oczywiście grać na swój elektorat, wykorzystywać sentymenty, niewiedzę ludzi i manipulować – to część politycznego teatrum. Jednak można to robić w sposób inteligentny i subtelny albo głupi i prymitywny. Przeczytawszy uchwałę SLD i obejrzawszy fragmenty konferencji prasowej, upewniłem się ostatecznie (nie żebym wcześniej miał potężne wątpliwości) co do tego, że towarzysz Napieralski nie należy, by ująć to możliwie delikatnie, do osób najbystrzejszych.
Oto naści twoje wiosło:
błądzący w odmętów powodzi,
masz tu kaduceus polski,
mąć nim wodę, mąć.
Do nieznajomych zwracamy się "pan", "pani".
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka