Łukasz Warzecha Łukasz Warzecha
82
BLOG

O Teatrzyku ds. Nacisków, pośle Karpiniuku i ogólnym ubawie

Łukasz Warzecha Łukasz Warzecha Polityka Obserwuj notkę 48

Wiedziałem, że Komisja ds. nacisków będzie dostarczać wiele radochy. Już wtedy to wiedziałem, kiedy Tadeusz Cymański wygłosił swoje słynne: „Naciski, naciski, a przecieki?!".

Po dzisiejszym dniu nabieram pewności, że chleba z tej mąki na pewno nie będzie, ale za to jaja będą nieliche.

Oto na przykład w Komisji objawia się nam Przemysław Gosiewski Platformy Obywatelskiej, godny następca co bardziej tęgich głów z przeszłości. Przesadą może byłoby porównywać go do Reni Beger, ale w pewnym sensie on jednak taką Beger obecnej komisji jest. Któż to? Oczywiście, nie kto inny, ale Sebastian Karpiniuk.

Pan poseł Karpiniuk jest przykładem osoby, która nie umie lub nie czuje potrzeby, aby swoje kompetencje ocenić realistycznie i grać zgodnie z nimi. Być może takie ma partyjne zadanie. Być może nawet po cichu myśli sobie od czasu do czasu, że jakoś tak mu to wszystko nie za bardzo wychodzi, ale skoro dziennikarze ciągle go pytają o różne ważne sprawy i gładko łykają jego farmazony, skoro kierownictwo partyjne wyznacza mu odpowiedzialne zadania w komisji, to przecież on, Karpiniuk, nie będzie tego kwestionował. Trzeba tu dodać, że poseł Karpiniuk ma wielkie szczęście, iż nie sąsiaduje za stołem z takimi wybitnymi, ale też wyjątkowo złośliwymi umysłami, jak Jan Rokita albo Ludwik Dorn. Gdyby tak było, obawiam się, że szybko odczułby swoje niedostatki.

To jednak mogłoby skutkować niejakim skryciem się w sobie. A tak - możemy mieć wszyscy radochę, słysząc, jak pan poseł profesjonalnie wypytuje świadka Leppera: „Czy uważa pan, że był pan obiektem tak zwanego [„tak zwanego" ma podkreślać, że poseł Karpiniuk posługuje się wysoce specjalistycznym językiem, że on wie, o czym mówi] podsłuchu prewencyjnego?". Sebastian Karpiniuk jest podobno radcą prawnym. Nie wiem, w czym się jako radca specjalizuje. Ale nawet ja, jako laik w dziedzinie prawa, zdaję sobie sprawę, że pytanie świadka o to, czy coś mu się wydaje lub czy coś uważa, ma niewielką wartość. Równie dobrze mógłby poseł Karpiniuk spytać Andrzeja Leppera, czy uważa, że Jarosław Kaczyński nocami ukręca łebki bezpańskim kotom na swojej ulicy albo czy istnieje życie na Marsie. A świadek Lepper mógłby odrzec, że owszem, uważa tak, w obu przypadkach. Tylko dla postępowania przed komisją niewiele z tego uważania wynika. Żeby coś wynikło, pan poseł musiałby spytać świadka Leppera, czy istnieją konkretne przesłanki, że był ofiarą takiego podsłuchu, a jeśli tak, to jakie. No, ale wtedy robota nie zostałaby wykonana. A tak świadek Lepper mógł oznajmić, że „miał podsłuchy wszędzie". Aż boję się pomyśleć, do jakich poświęceń musieli się posunąć oficerowie służb, żeby mu te podsłuchy wszędzie pozakładać.

Jest w PO grupa posłów, stosunkowo często niestety wypytywana o różne sprawy przez dziennikarzy, której członkowie mają pewną zasadniczą wadę: wiedzą, że nie są w stanie powiedzieć nic konkretnego, ale nie potrafią tej beztreściowości ubrać w żadną atrakcyjniejszą formę, przez co każda ich wypowiedź jest jak wywołująca mdłości, ciągnąca się papka. Jedną z takich osób jest właśnie Sebastian Karpiniuk, inną np. Zbigniew Chlebowski. Gdy w wyobraźni stawiam sobie obu tych panów obok Przemysława Edgara Gosiewskiego, z niejakim zaskoczeniem stwierdzam, że chętniej jednak słucham tego ostatniego: on także niemiłosiernie bełkocze i gada bzdury zgodne z partyjnymi nakazami, ale przynajmniej ma w sobie jakiś perwersyjny urok, kluczem do którego jest być może nieodmiennie i bezwiednie uśmiechnięta fizjonomia, a może niezachwiana pewność siebie, tym uśmiechem podparta. Posłowie Karpiniuk czy Chlebowski są bezbarwni jak folia do żywności.

Ale zostawmy nieszczęsnego posła Karpiniuka, bo przecież nie tylko on nadaje komisji taki koloryt. Obok niego jest jeszcze w podobnym stopniu nieskładny poseł Mularczyk (choć jednak składniejszy mimo wszystko) czy pełen wdzięku przewodniczący Czuma, zawsze sprawiający wrażenie, jakby poprzedniego dnia trochę się zapomniał, mający przebłyski obiektywizmu, zanim przypomni sobie, jakiego interesu ma w komisji pilnować.

Inny epizod, jaki ubawił mnie w ostatnich dniach, to przemowa - ba, może nawet PRZEMOWA, albo i Exposé (koniecznie dużą literą) Janusza Kaczmarka. Ów polityk, którego dotychczasowe losy stawiają za wzór postawy propaństwowej, bezinteresowności, przejrzystości i uczciwości oraz wiarygodności, wystąpił w roli współczesnego Zoli, ze śmiertelnie poważną miną deklamując: „Oskarżam Prawo i Sprawiedliwość...". Czekałem, aż PiS zostanie oskarżone o wywołanie światowego kryzysu finansowego, tudzież globalne ocieplenie, ale na to jakoś Janusz Kaczmarek nie wpadł. Może jeszcze będzie miał okazję.

Owo Exposé nastąpiło w fazie swobodnej wypowiedzi świadka. Zasadę, aby tej wypowiedzi nie przerywać, przewodniczący komisji traktuje nadzwyczaj poważnie, skutkiem czego każdy ze świadków, którzy stają przed jego obliczem, traktuje ją jako okazję do poinformowania narodu o swoich dotychczasowych wiekopomnych dokonaniach, zasługach, swojej czystości i niewinności oraz niecnych działaniach politycznych przeciwników, choćby związek tych wywodów z istotą sprawy był zgoła zerowy. I tak Janusz Kaczmarek rozwodził się o zbrodniczych rządach PiS w ogóle i w szczególe, Andrzej Lepper - o tym, jak to uczciwa i prawa Samoobrona była gnębiona przez złego Jarosława Kaczyńskiego, a Zbigniew Ziobro zaczął o tym, jak dzielnie walczył z rakiem korupcji. Jedynie zaczął, ale nie skończył, gdyż zdarzyła się sprawa posła Mularczyka. Sprawa z punktu widzenia kpk, na którym opiera się komisja, niby ważna, bo dotycząca bezstronności jednego z jej członków. W istocie przez kilka godzin oglądaliśmy teatr, a może raczej Teatrzyk Gry Pozorów. W komisji, obsadzonej z partyjnego klucza, powołanej w kontekście politycznej walki i mającej dla każdej z zasiadających w niej stron znaczenie wizerunkowego oręża i trybuny dla wygłaszania oskarżeń wobec przeciwników, oczekiwanie bezstronności i obiektywizmu od któregokolwiek z członków może wywołać jedynie uśmiech politowania. Wiadomo przecież doskonale, że nie o to tu chodzi. Arkadiusz Mularczyk nie będzie „bezstronny" wobec Zbigniewa Ziobry, choćby nigdy go nie reprezentował i widział go pierwszy raz w życiu w roli świadka; podobnie jak Sebastian Karpiniuk nie będzie „bezstronny", bo nie takie jest jego zadanie.

I tylko łza się może w oku zakręcić za komisją badającą aferę Rywina...

Udostępnij Udostępnij Lubię to! Skomentuj48 Obserwuj notkę

Oto naści twoje wiosło: błądzący w odmętów powodzi, masz tu kaduceus polski, mąć nim wodę, mąć. Do nieznajomych zwracamy się "pan", "pani".

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (48)

Inne tematy w dziale Polityka