Łukasz Warzecha Łukasz Warzecha
67
BLOG

Gra o tarczę

Łukasz Warzecha Łukasz Warzecha Polityka Obserwuj notkę 43

Najnowsza kontrowersja dotycząca tarczy antyrakietowej wygląda kuriozalnie. Najpierw z Pałacu Prezydenckiego idzie sygnał, że Barack Obama w telefonicznej rozmowie z p[rezydentem potwierdził wolę instalacji wyrzutni w Polsce. Andrzej Stankiewicz z „Newsweeka" opowiadał, że Michał Kamiński przyszedł do niego z tym newsem od razu po rozmowie Lecha Kaczyńskiego z Obamą, w Belwederze, gdzie Andrzej był tego piątkowego wieczora, żeby spotkać się z Kamińskim.

Potem komunikat Kamińskiego powtarza Piotr Kownacki. Następnie ze strony amerykańskiej pojawiają się zaprzeczenia, do których podłącza się oczywiście rząd, atakując prezydenta i jego ludzi jako niekompetentnych i manipulujących treścią rozmowy. Rząd twierdzi, że Amerykanie niczego nie potwierdzili. Przestraszony Kamiński wycofuje się z własnych pierwszych słów i korzysta z okazji, żeby uderzyć w Kownackiego.

Następnie pojawia się Witold Waszczykowski, który twierdzi, że jednak Amerykanie zapewnili o woli kontynuacji projektu, ale potem okazuje się, że to jedynie wnioski, wyciągane pośrednio z wypowiedzi obecnej i następnej administracji.

Jakby tego wszystkiego było mało, Nicolas Sarkozy, prezydent Francji, sprawującej dość nieszczęśliwe kierownictwo w UE w tym półroczu, wygłasza przed ostatnim weekendem kolejną wiernopoddańczą wobec Rosji frazę, potwierdzając, że tarcza w Europie nie jest dobrym pomysłem. Następnie niby się z tego stwierdzenia wycofuje, ale to tak, jak gdy podczas procesu przed ławą przysięgłych sędzia nakazuje im nie brać jakiejś wypowiedzi świadka pod uwagę: efekt został wywarty.

Można sobie zadać pytanie, w co grają obie strony i dlaczego muszą grać akurat kwestią tak strategiczną jak tarcza. Ale zanim to pytanie padnie, warto pokazać, że w samym Waszyngtonie działania administracji są oceniane wcale nie jednoznacznie. W tym kontekście zwalanie winy za niejasność sytuacji na prezydenta i jego ludzi wygląda na dużą nadgorliwość.

Proszę zerknąć do tekstu Johna Boltona, byłego przedstawiciela USA przy ONZ. Pisze on w „Wall Street Journal" m.in. tak (podkreślenia moje):

 

From the press reports and statements regarding their brief exchange it seems Messrs. Obama and Kaczynski drew radically different conclusions on a critical issue -- missile defense. Mr. Kaczynski raised the subject, given the recent U.S.-Polish agreement to base missile defense assets in Poland. In the words of the Polish press statement about the call, Mr. Kaczynski heard Mr. Obama say "that the missile defense project would continue."

 

The Obama transition promptly issued a rebuttal: "President-elect Obama made no commitment on it. His position is as it was throughout the campaign -- that he supports deploying a missile defense system when the technology is proved to be workable."

 

This was a remarkable statement. Mr. Obama contradicted a head of state, clinging to a campaign position that could most kindly be described as weak and ambiguous. The statement also reflected a naiveté in the structuring of such transition conversations -- and future dealings with truly unfriendly foreign leaders -- that could have been avoided.

 

Importantly, the Obama-Kaczynski telephone call must be seen in the context of Russian President Dmitri Medvedev's speech just two days before, where he threatened to base Russian missiles in the Kaliningrad enclave, targeting our proposed missile defense deployments in Poland. Mr. Medvedev's words were more than just a direct challenge to President-elect Obama on missile defense. They were also a direct challenge to the Polish government, which reached an agreement with the Bush administration just days after the Russian invasion of Georgia. The Poles were out on a limb, and Mr. Medvedev was testing the strength of that limb and the strength of the incoming U.S. president. Both now look disturbingly weak.

 

To be sure, one could argue that the Poles should not so quickly have issued an unequivocal statement without checking with Mr. Obama's handlers. But so too the Obama team should have understood that foreign leaders, both friends and adversaries, are in a state of high tension, hoping to get the president-elect to give his stamp of approval for their agendas before the inertia of the permanent government gets in the way.

 

Jak zatem widać, jeśli tylko nie wykazuje się złej woli, niekompetencję można spokojnie przypisać obu stronom, a może bardziej nawet stronie amerykańskiej.

Niepojęta natomiast wydaje się gra rządu, który zdaje się sabotować porozumienie, jakie sam osiągnął (czy nie to samo Platforma zarzuca Lechowi Kaczyńskiemu w kwestii Traktatu Lizbońskiego?). Prawdopodobnie jest to próba uchronienia się przed konsekwencjami politycznymi ratyfikacji układu, który przez administrację Obamy nigdy nie zostałby zrealizowany. To jedna z możliwych dróg - asekurancka. Dodatkowym motywem jest tu zapewne chęć dogadania się w sprawie nieszczęsnego pakietu klimatycznego, który wisi nad przyszłymi notowaniami Platformy jak miecz Damoklesa. Tyle że to są zagadnienia nieporównywalne. Pakiet (w swojej istocie skandaliczny, bo oparty na zaledwie teoriach grupy naukowców, a mający potężne konsekwencje gospodarcze i finansowe) to sprawa bardziej taktyczna. Mamy tu zresztą prawo weta, z którego w tej akurat sytuacji powinniśmy bez skrępowania skorzystać. Zwłaszcza w obliczu bezczelności Francji, która chce po prostu zbić interes na limitach CO2. Tarcza natomiast to sprawa o wymiarze geopolitycznym, konsekwencjach liczonych w dziesiątkach lat. Wiązanie tych dwóch spraw - podobnie jak wiązanie pakietu z porozumieniem z Rosją - to nie tylko nieporozumienie, ale też świadectwo, że rządowi Tuska mieszają się kwestie taktyczne ze strategicznymi.

Druga droga, którą próbuje podążać Pałac Prezydencki, to tworzenie swego rodzaju faktów dokonanych i przepchnięcie piłki na stronę przeciwnika: nie zrealizowane, ale podpisane i ratyfikowane porozumienie w sprawie tarczy stawiałoby wiarygodność Stanów Zjednoczonych pod znakiem zapytania. To ryzykowna gra, ale być może akurat w tej kwestii się opłaca.

 

A co z podsumowaniem roku rządu? Podsumowań mam dość, zwłaszcza że stały się kolejny raz okazją do wygłaszania sztampowych, doskonale znanych fraz. Zła opozycja, bo ośmiela się krytykować i nie wspierać rządu; zła koalicja, bo rozwala Polskę i nie podaje się do dymisji. Szkoda czasu i atłasu.

Udostępnij Udostępnij Lubię to! Skomentuj43 Obserwuj notkę

Oto naści twoje wiosło: błądzący w odmętów powodzi, masz tu kaduceus polski, mąć nim wodę, mąć. Do nieznajomych zwracamy się "pan", "pani".

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (43)

Inne tematy w dziale Polityka