Profesor Sadurski, który zwykle swoich tez dowodzi z wirtuozerią i subtelnością, stworzył wpis, by użyć łagodnego słowa, mocno sztampowy i mało subtelny. Jego główna teza jest taka (mam nadzieję, że dobrze streszczam), iż McCain przegrał wybory w dużej mierze dlatego, że na wiceprezydenta wybrał sobie głupią i prymitywną Sarę Palin, idolkę Ameryki głupiej, prymitywnej, zapyziałej i ksenofobicznej, wszystkich tych red necków ze środkowego zachodu. Panią Palin profesor przeciwstawia otwartemu, wykształconemu, gładkiemu Barackowi Obamie.
Tym wpisem Wojciech Sadurski mocno mnie rozczarował. Powielił w nim bowiem opatrzone i nudne stereotypy, które przed tymi wyborami powtarzała liberalna elita Ameryki, czyli mieszkańcy Nowego Jorku i kilku innych dużych miast. Tak się składa, że miasta te znajdują się akurat w najludniejszych stanach, dysponujących największą liczbą elektorów. Gdy jednak spojrzeć na wynik procentowy (czyli popular vote), widać wyraźnie, że nie było żadnego druzgocącego zwycięstwa demokraty.
Wróćmy jednak do pani Palin. Doskonale mogę sobie wyobrazić, jak profesor Sadurski w innym czasie pisze identyczny tekst, pokpiwając sobie z innego kandydata - nie na wice-, ale na prezydenta: z Ronalda Reagana. Lewicowe elity używały wobec niego dokładnie takich samych argumentów, chwytów i nieuczciwych zagrań, takiego samego języka głębokiej pogardy jak teraz wobec Sary Palin. Że prymityw, że aktorzyna, że kowboj, że co on wie o świecie. Dziś chyba mało kto - poza nowojorskimi pięknoduchami - ma wątpliwości, że Reagan był jednym z największych prezydentów w historii USA.
Nie chcę przez to powiedzieć, że pani Palin byłaby drugim Reaganem. Tego nie wiemy. Ale należał jej się pewien kredyt zaufania, choćby dlatego, że jako jedyna wśród czworga startujących w wyborach miała doświadczenie w sprawowaniu realnej władzy wykonawczej. I było to doświadczenie nieskończenie większe od doświadczenia Obamy, ten bowiem nie ma w tej dziedzinie żadnego. Jego rzekome kompetencje również stoją pod znakiem zapytania. Pan profesor Sadurski nie był np. uprzejmy do swego porównania Obamy z ignorantką Palin dodać faktu, iż ten pierwszy zapowiedział w trakcie kampanii wyborczej, że jako prezydent spotka się rychło z prezydentem Kanady. Jest to co najmniej równie efektowne, jak stwierdzenia pani Palin, że Alaska sąsiaduje z Rosją i stąd jej wiedza o sprawach zagranicznych.
Oczywiście każdy, kto orientuje się jako tako w systemie politycznym USA i ich historii, wie doskonale, że prezydent nie musi mieć na starcie olbrzymiej wiedzy. Ważne są trzy cechy: umiejętność doboru doradców, umiejętność słuchania tychże i uczenia się oraz twardy i zdecydowany charakter, tak aby w razie potrzeby umieć błyskawicznie oceniać i podejmować choćby najtrudniejsze decyzje. Po tej kampanii o Sarze Palin wiemy tyle, że potrafi się uczyć: jej wstąpienia z czasem stawały się coraz bardziej zdecydowane, a podczas starcia z Joe Bidenem, który podobno miał ją wgadać w podłogę, wypadła całkiem nieźle.
Kpiny z Sary Palin były równie tanie, jak wśród polskich elit spod znaku Wojewódzkiego czy Majewskiego kpiny z Kaczyńskich. Profesor Sadurski na swój użytek podzielił Amerykę na tę światłą i postępową, spod znaku Obamy, i tę prymitywną i głupią, spod znaku Palin. Trudno o - przepraszam, profesorze - głupsze i bardziej krzywdzące uproszczenie, jak żywcem wyjęte z filmów hollywoodzkich postępowych idoli, demaskujących wstrętny i niezrozumiały dla nich amerykański interior. Oczywiście dla Sadurskiego wstrętne musi być wszystko to, co Palin sobą reprezentuje. Została gubernatorem jednego z najbogatszych stanów, a nie jest czarna, nie jest lesbijką ani nawet nie jest samotna matką. W dodatku ma piątkę dzieci, a najmłodsze, z zespołem Downa, urodziła, zamiast zrobić aborcję. Nie brzydzi się bronią - ba, jeszcze się chwali, że umie strzelać. I nie ma kompleksów wobec absolwentów szkół z Ivy League. Wszystko to musi u profesora Sadurskiego wywoływać odruch wstrętu, a nawet przerażenie.
Profesor wytyka najbardziej radykalnym wyborcom republikańskim, że czepiali się Obamy za niektóre elementy jego życiorysu, pisząc: „Ten właśnie dyskurs, ta kultura, ta argumentacja - to istota palinizmu". Niestety, ten argument bardzo łatwo daje się odwrócić. Kpiny z Sary Palin były na ogół na skrajnie chamskim poziomie - wystarczy przeszukać You Tube, gdzie zwolennicy „światłego i otwartego" Obamy, reprezentujący, jak rozumiem, autentyczną kulturę i posiadający zdolność rzeczowej argumentacji, umieszczali antypalinowskie filmiki. Powstał nawet pornos z aktorką, udającą Sarę Palin. Co, jak mniemam, pan profesor uznaje za w pełni zasadne, otwarte, eleganckie i europejskie.
I jeszcze sprawa taktyki politycznej McCaina, którą profesor krytykuje. McCain nigdy nie budził zaufania konserwatywnej części wyborców republikańskich. Wbrew temu, co pisze Wojciech Sadurski, trzeba było o nich walczyć, bo mogli po prostu zostać w domu. Wzięcie na pokład Sary Palin było oczywiście ryzykowne, ale też był precedens: Karl Rove, organizując dwie kampanie George'a Busha, postawił właśnie bardziej na skrajnych wyborców niż na centrum i przyniosło to dobry skutek. Znacznie ładniej w oczach establishmentu prezentowałby się np. Joe Lieberman, ale z nim McCain nie zdobyłby nawet 35 proc. głosów.
Wbrew tezie Sadurskiego, to nie Sarah Palin utopiła McCaina. Utopił go kryzys finansowy, prezydentura Busha i, w najmniejszym chyba stopniu, wojna w Iraku i Afganistanie.
Sam mam wobec Palin uczucia ambiwalentne, ale staram się być w jej ocenie uczciwy. Bliższa mi jest, mimo mnóstwa zastrzeżeń, Ameryka pani Palin niż Ameryka Oliviera Stone'a, Bruce'a Springsteena, Hillary Clinton i Wojciecha Sadurskiego. I - nie ukrywam - z czystej przekory z upodobaniem wyobrażam sobie, jak po mocno przeciętnej i budzącej zawód jednej kadencji Obamy w wyścigu startuje pani gubernator Alaski i wygrywa. A Wojciech Sadurski w proteście popełnia sepuku przed Białym Domem.
Oto naści twoje wiosło:
błądzący w odmętów powodzi,
masz tu kaduceus polski,
mąć nim wodę, mąć.
Do nieznajomych zwracamy się "pan", "pani".
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka