Siedzę właśnie na konferencji Instytutu Spraw Publicznych „Główne kierunki polskiej polityki zagranicznej 2007-2008. Zmiana czy kontynuacja". Nie mogę sobie odmówić przyjemności podzielenia się na gorąco z Publicznością Salonu24 moimi wrażeniami.
Na konferencji był oczekiwany minister Sikorski. Niestety, z powodów nieznanych nawet organizatorom, nie dotarł. Wydelegował swojego zastępcę, niejakiego wiceministra Jana Borkowskiego, z tzw. Peezelu. Rok temu na podobnej konferencji pojawiła się osobiście minister Fotyga, mówiła konkretnie, dość ciekawie i została na całym spotkaniu, co było, jak na ministra, dość niezwykle. Kto chce, może odnaleźć mój wpis o tamtym spotkaniu. Pani minister, o której generalnie zachowuję zdanie bardzo krytyczne, wypadła wtedy, moim zdaniem, nieźle.
Tym ciekawszy jest kontrast z peezelowskim wiceministrem, którego był uprzejmy wysłać na konferencję Radek Sikorski. Od niemal pół godziny słucham absolutnie wyjątkowego, nieogarnionego, porażającego, beztreściowego bełkotu. Pan Borkowski jąka się, zacina, myli, a w dodatku najwyraźniej nie ma pojęcia, o czym mówi. W jego przemowie uchwyciłem stwierdzenia tak epokowe, jak: „Naszym celem jest umocnienie pozycji Polski w świecie"; „orzeczenie Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości w sprawie roszczeń rozwiązuje nasz problem w relacjach z Niemcami"; „jak każde państwo, chcemy mieć dobre stosunki ze Stanami Zjednoczonymi", „politykę zagraniczną realizuje się przez kontakt". Usłyszeliśmy też, że „umocnienie pozycji Polski w świecie" zostało zapisane w umowie koalicyjnej PO z PSL, którą pan wiceminister był uprzejmy odnaleźć. Wow! To doprawdy epokowe stwierdzenie.
Przemówienie wiceministra wywołało u publiczności ledwo tłumione wybuchy śmiechu, tudzież dość powszechną senność.
Rozumiem, że minister może nagle zmienić plany i zrezygnować z udziału w konferencji. Dobre wychowanie wymagałoby przekazania jakiegoś, choćby kurtuazyjnego wytłumaczenia. Jeśli jednak takiego wytłumaczenia nie ma, a na spotkanie przysyła się człowieka, który może i jest kompetentny, żeby mówić o zbożach ozimych lub cieleniu się krów, ale niekoniecznie o polityce zagranicznej - ja odbieram to jako jawne lekceważenie uczestników.
Oto naści twoje wiosło:
błądzący w odmętów powodzi,
masz tu kaduceus polski,
mąć nim wodę, mąć.
Do nieznajomych zwracamy się "pan", "pani".
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka