Wypowiedź Karola Nawrockiego w Radiu Zet o tym, że powinniśmy zerwać realcje dyplomatyczne z Rosją wskazuje niestety na poważne ograniczenia intelektualne i poznawcze kandydata PiS. Niepokojące, że osoba chcąca zostać prezydentem Polski wygłasza lekko stwierdzenia tak skrajnie niemądre.
– Polska powinna zerwać stosunki dyplomatyczne z Rosją – tak czy nie? – zapytał pana Karola Nawrockiego w ramach serii krótkich pytań pan redaktor Rymanowski w Radiu Zet.
– Tak! – odpowiedział kandydat „obywatelski”.
– Tak? – jakby niedowierzająco zapytał pan redaktor Rymanowski. Zapadło krępujące pięć sekund ciszy. Można było odnieść wrażenie, że kandydat Nawrocki dopiero w tym momencie uświadomił sobie, co palnął. – Powinna zerwać stosunki dyplomatyczne z Rosją? – dopytywał pan Rymanowski.
– Panie redaktorze, jest wiele kwestii ekonomicznych, wiele kwestii, które odnoszą się do relacji polsko-rosyjskich, natomiast jeśli pyta pan o moje stanowisko w tej kwestii, to utrzymywanie stosunków dyplomatycznych z państwem, które jest barbarzyńskie, nie jest dla Polski dobre.
Przyznam, że równie niemądrej, a może należałoby wprost napisać: głupiej wypowiedzi dawno nie słyszałem. Przypominam, że jej autorem jest człowiek, który chciałby zostać głową polskiego państwa.
Zanim o tym, dlaczego była to wypowiedź głupia, najpierw próba przeanalizowania, skąd w ogóle taka odpowiedź ze strony kandydata „obywatelskiego”. Otóż w sprawach, wykraczających poza bardzo wąską dziedzinę dotychczasowej działalności zawodowej pana Nawrockiego, nie jest on specjalnie zorientowany. Jego szczegółowe wystąpienie podczas konwencji nie było przecież – w czym nie ma nic dziwnego ani oburzającego – prezentacją jego przemyślanych poglądów na różne sprawy. Zostało przygotowane przez zespoły problemowe w PiS. Na podobnej zasadzie jak ministerstwa przygotowują premierowi jego exposé. Jest jednak różnica pomiędzy osobą, która dostaje od specjalistów uszczegółowienie swoich ogólnych zapatrywań, a osobą, która żadnych zapatrywań, nawet bardzo ogólnych, w wielu dziedzinach po prostu nie ma. I to jest przypadek pana Nawrockiego.
Redaktor Rymanowski złapał kandydata PiS na temacie, w którym ten nie dostał wytycznych, więc odpowiedział tak, jak mu tam skojarzeniowo wychodziło z jego dotychczasowej działalności. Po paru sekundach wiedział już, że odpowiada głupio, ale było za późno, aby się wycofać.
Niektórzy bronią pana Nawrockiego twierdząc, że musiał tak właśnie odpowiedzieć, bo PiS oskarżany jest o prorosyjskość, więc musi te oskarżenia zbijać, idąc nawet w przesadę. Bardzo to jednakże słaba obrona, bo zakłada, że kandydatem opozycji może łatwo sterować obóz władzy. Wystarczy, że powiedzą, że jest prorosyjski, żeby stał się absurdalnie antyrosyjski. Gdyby zaczęli mówić, że jest patologicznie proukraiński, stałby się zatem obsesyjnie antyukraiński? A gdyby powiedzieli, że nienawidzi gejów, starałby się udowodnić, że ich uwielbia? Serio – tak to ma działać?
Poza tym sprawa relacji dyplomatycznych z jednym z najważniejszych krajów świata – obojętnie, jakie w danym momencie mamy z nim stosunki – jest dalece zbyt poważna, żeby osoba, która chciałaby być prezydentem Polski, formułowała swoją opinię na ten temat w zależności od tego, co mówi druga strona sporu politycznego. Stawiając zresztą zarzuty kompletnie absurdalne, zdarte i bezpodstawne.
Kolejny problem, na który zwraca uwagę rosnąca liczba osób – aczkolwiek nie spośród twardych kibiców PiS, co zrozumiałe – to widoczne limity intelektualne kandydata. Osoba błyskotliwa i świadoma własnych słów oraz wagi pytania umiałaby z problemu wybrnąć bez narażania się na śmieszność. Odpowiedziałaby choćby następująco: „Nie sposób udzielić prostej odpowiedzi, ponieważ zerwanie stosunków dyplomatycznych to bardzo daleko idąca decyzja, a zależy od konkretnych okoliczności”. Albo powtórzyłaby mniej więcej to, co sam pan Nawrocki mówił jeszcze kilka dni wcześniej, deklarując gotowość do rozmów nawet z Putinem: „Dla dobra polskiego państwa lepiej mieć relacje z przeciwnikiem, bo być może trzeba będzie z takich kanałów komunikacji korzystać”. Zamiast tego dostaliśmy deklarację jak z „Podręcznika młodego rusofoba”. Brak refleksu i umysłowej elastyczności to nie są cechy, jakich można by oczekiwać po kandydacie na prezydenta.
Dlaczego zaś odpowiedź była dziecinna i niemądra? Pisałem już o tym w ostatnich tygodniach wielokrotnie, ale widocznie trzeba to powtarzać niezliczoną liczbę razy: polityka międzynarodowa to nie jest konkurs na najbardziej etyczną postawę. W polityce międzynarodowej liczy się raison d’état, która wymaga zawieszenia ludzkiej moralności i etyki na kołku.
Kategoria „barbarzyńskiego państwa”, którą posłużył się pan Nawrocki, świadczy o całkowitym infantylizmie myślenia. Barbarzyństw na świecie dzieje się całe mnóstwo, a Polska utrzymuje relacje dyplomatyczne z wieloma krajami, które nie miały oporów, aby zachowywać się w taki sposób. W 2018 r. w Stambule w ambasadzie Arabii Saudyjskiej – z punktu widzenia zachodnich standardów, jednego z najbardziej zamordystycznych państw świata – zamordowano brutalnie dziennikarza Dżamala Chaszukdżiego. Polska ma relacje dyplomatyczne i z Arabią Saudyjską, i z Turcją, krajem też nie całkowicie demokratycznym, który dokonał ludobójstwa na Ormianach w latach 1915-1917. Mamy też relacje z Izraelem, państwem oskarżanym niebezpodstawnie o ordynarne łamanie praw człowieka, a nawet ludobójstwo. Z Tel Awiwem pan Nawrocki także chciałby zrywać relacje dyplomatyczne? Ba, Polska utrzymuje nawet relacje dyplomatyczne z Koreą Północną – państwem, które dla swoich obywateli jest jednym wielkim obozem koncentracyjnym. Śmiem twierdzić, że te relacje są dla nas bez porównania mniej istotne niż relacje z Rosją. A jednak są i trwają.
Tu muszę zresztą wyrazić nieśmiałe przypuszczenie, że pan Nawrocki prawdopodobnie nie do końca odróżniał wydalenie ambasadora – czyli uznanie go za persona non grata – od zerwania relacji dyplomatycznych, co jest krokiem znacznie poważniejszym i nierzadko nie następuje nawet pomiędzy państwami toczącymi z sobą wojnę.
Relacje dyplomatyczne z Rosją Polska absolutnie powinna zachować. Nie tylko dlatego, że to kwestia ochrony naszych obywateli w Rosji – a ci wciąż tam są – ale przede wszystkim dlatego, że zrywając je, pozbawilibyśmy się ogromnie ważnego instrumentu realizacji naszych interesów w momencie, gdy na świecie dzieją się wokół Rosji i w związku z nią sprawy kluczowe. Polska nie odgrywa w nich co prawda istotnej roli i niestety odgrywać nie będzie, ale to nie oznacza, że mielibyśmy zrywać z Rosją relacje.
W trakcie szybkiej serii pytań do pana Nawrockiego, pan redaktor Rymanowski nie miał już zapewne czasu, żeby pociągnąć temat. A przecież tak właśnie należało zrobić – gdy pan Nawrocki stwierdził, że „utrzymywanie stosunków dyplomatycznych z państwem, które jest barbarzyńskie, nie jest dla Polski dobre”, powinno paść pytanie o korzyści z zerwania tych relacji. Wtedy pan Nawrocki mógłby się zawiesić już na dobre.
Powie ktoś, że to epizod, uzasadniony kampanią wyborczą. A jednak będę się upierał, że jest to epizod o tyle znaczący, że pokazuje format intelektualny kandydata „obywatelskiego”. I jest to niestety format coraz bardziej rozczarowujący.
Oto naści twoje wiosło:
błądzący w odmętów powodzi,
masz tu kaduceus polski,
mąć nim wodę, mąć.
Do nieznajomych zwracamy się "pan", "pani".
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka