Łukasz Warzecha Łukasz Warzecha
7548
BLOG

Nareszcie ostre słowa Andrzeja Dudy!

Łukasz Warzecha Łukasz Warzecha Polityka zagraniczna Obserwuj temat Obserwuj notkę 110
Jeśli zastanowić się, na czym właściwie mają polegać świetne rzekomo relacje polsko-ukraińskie, to okaże się, że ze strony ukraińskiej nie polegają na niczym.

Bardzo ujęły mnie odważne słowa pana prezydenta Andrzeja Dudy, wygłoszone przy okazji wizyty polskiej głowy państwa na Ukrainie z okazji święta narodowego tego kraju. To odważne wystąpienie na długo pozostanie w pamięci i będzie jednym z najjaśniejszych punktów dobiegającej końca prezydentury.

Przypomnę najważniejszy fragment:

I choć relacje naszych krajów można uznać za dobre, a momentami nawet serdeczne, wciąż cieniem kładzie się na nich kwestia niezałatwionych spraw z przeszłości. Polacy pamiętają o bestialstwie ukraińskich nacjonalistów, a nierzadko też sąsiadów z tej samej wsi czy nawet członków rodziny, którzy w imię chorych idei dokonywali na Wołyniu, w Małopolsce Wschodniej oraz na Lubelszczyźnie przerażających zbrodni na Polakach – tylko za to, że byli Polakami. Dla polskiego państwa najważniejszą rzeczą, jeśli idzie o sprawy dotyczące historii, jest uzyskanie od strony ukraińskiej zezwolenia na prowadzenie prac poszukiwawczych, a następnie ekshumacji ofiar tej straszliwej zbrodni, tak aby ich szczątki mogły znaleźć w końcu godne i trwałe miejsce spoczynku. Niestety, mimo ogromnej pomocy, jakiej dotychczas udzieliliśmy Ukrainie, nasi partnerzy wciąż takiej zgody nie wydali. Przyznam, że trudno mi pojąć, skąd bierze się taki opór, który u coraz większej części polskich obywateli wywołuje jak najgorsze skojarzenia.

Liczę bardzo na to, że w najbliższym czasie się to zmieni. Jako prezydent Rzeczypospolitej uznaję za swój obowiązek przypominanie o tej sprawie za każdym razem, gdy pojawia się okazja, z nadzieją, że nasi ukraińscy partnerzy postanowią w końcu usunąć z drogi tę bolesną przeszkodę.

No dobrze, żartowałem. O ile w tej sprawie można w ogóle żartować.

Pan prezydent oczywiście niczego takiego nie powiedział nie tylko podczas tej swojej wizyty w Kijowie, ale w ogóle nigdy niczego takiego nie powiedział przy żadnej okazji. Za to zawsze już z nazwiskiem „Andrzej Duda” kojarzyć się będzie wysyczana przez zaciśnięte zęby fraza „Niech ksiądz waży słowa!”.

Pan prezydent w Kijowie po raz kolejny kłaniał się Ukraińcom, zapewniał ich o naszej dozgonnej przyjaźni i o tym, że stać przy nich zawsze będziemy (zaczyna to powoli przypominać niegdysiejsze deklaracje lojalności wobec suwerena: „Przy tobie, najjaśniejszy panie, stać zawsze będziemy”). Słowem – standard ze strony Andrzeja Dudy.

Oto fragmenty prawdziwego wystąpienia:

Wasz dzień niepodległości to w pewnym sensie także święto niepodległości całej Europy Środkowej. Bowiem bez niepodległej Ukrainy trudno myśleć o niepodległej i bezpiecznej Polsce, Litwie czy innych krajach naszego regionu. Dobrze o tym wiemy i dlatego tym bardziej cieszę się, że jesteśmy tu dziś razem!

Od przeszło dwóch lat bohatersko walczycie o swój kraj i bronicie niepodległości, płacąc za to najwyższą cenę – cenę życia, cenę krwi. Pamiętajcie proszę, że w tej najcięższej próbie nie jesteście sami. Polska wspierała, wspiera i będzie nadal wspierać Waszą słuszną walkę aż do zwycięskiego końca.

Walczycie dziś bowiem o wolność, a my Polacy, jak mało który naród na świecie wiemy, że niepodległość nie jest dana raz na zawsze. […]

I choć dzisiaj Ukraina zmaga się z rosyjskim agresorem, walcząc „na śmierć i życie” w obronie swojej niepodległości, to jestem przekonany, że już wkrótce wojna zakończy się zwycięstwem sił wolności nad światem tyranii!

Wówczas z „mroku wojny”, na zgliszczach i pogorzeliskach zacznie wykuwać się nowy świat. […]

Pamiętajcie, że Polska nie spocznie i nie zostawi Ukrainy samej sobie w drodze do Europejskiej Wspólnoty. Miejsce niepodległej Ukrainy jest w Europie! Swoją determinacją, wolą walki, a dziś niestety także krwią udowodniliście, że należycie już od dawna do europejskiej rodziny! Polska nie opuści Was w tej walce!

Reszta w ten sam deseń. Zieeeew.

Czytając te słowa, po raz kolejny zacząłem się zastanawiać: na czym właściwie polegać ma ta rzekoma wielka przyjaźń między dwoma krajami? Na czym polscy politycy, głoszący tezę, że mamy tutaj do czynienia z jakimś wielkim przymierzem, opierają to przekonanie?

Jeśli zastanowimy się nad tym pytaniem – nagle okaże się, że właściwie nie ma do takich twierdzeń żadnej podstawy. Ta relacja jest wybitnie jednostronna. Nie muszę chyba po raz kolejny pisać, co Polska zrobiła dla Ukrainy za bezdurno, co z punktu widzenia realnie pojmowanej polityki międzynarodowej jest po prostu zdradą interesów własnego państwa. Polityk nie ma prawa podejmować decyzji w oparciu o jakieś swoje sentymenty czy osobiste ambicje, skoro te decyzje obciążają całe państwo. Szlachetnością może się pan prezydent unosić jako pan Duda. Ba, może nawet całą swoją pensję przekazać na siły zbrojne Ukrainy, jeśli ma taki kaprys i żona mu pozwoli. Ale nie ma prawa wydać nawet grosza z polskiego budżetu, jeśli Polska czegoś w zamian nie zyska.

Znam oczywiście argumentację, że Polska zyskała bezpieczeństwo i do jakiegoś stopnia jestem gotów się z nią zgodzić, gdy weźmiemy pod uwagę pierwszą fazę wojny. Powiedzmy, że trwającą nawet do końca 2022 r. Nie dłużej.

Polska przyjęła miliony uchodźców z Ukrainy i obdarowała ich wszelkimi przysługującymi Polakom uprawnieniami socjalnymi. Przekazała pomoc wojskową i inną, wartą wieledziesiąt miliardów złotych. Przepuszczała przez swoje terytorium ukraińskie zboże i inne produkty rolne. Wspomaga Ukrainę własnym systemem energetycznym. Wysyłała na Ukrainę tysiące hektolitrów paliwa. Lotnisko w Jasionce stało się właściwie eksterytorialnym portem lotniczym pod zarządem ukraińsko-amerykańskim. Długo można by wymieniać.

Co Polska uzyskała w zamian – słucham?

Odpowiadam: okrągłe nic. Zero. Ukraina w sferze polityki realnej nie zrobiła absolutnie niczego, co w jakimkolwiek stopniu mogłoby być uznane za adekwatną odpowiedź na nasze poczynania. Mówiąc „adekwatną” mam na myśli taką, która bez problemu jest wykonalna również w warunkach, w jakich Ukraina się obecnie znajduje.

Jeśli ktoś twierdzi, że Polska nie ma prawa domagać się czegokolwiek od Ukrainy toczącej wojnę, to odpowiadam: jest szkodliwym idealistą, a nie realistą. Jest dokładnie odwrotnie: dla Polski to właśnie była sposobność do załatwienia problematycznych kwestii, takich jak sprawa uprawnień ukraińskich transportowców, napływu zboża czy właśnie poszukiwań i ekshumacji ofiar ludobójstwa.

Kto tego nie rozumie, niech przestudiuje uważnie historię relacji pomiędzy polskim emigracyjnym rządem w Londynie – gdy Polska znajdowała się w sytuacji o wiele rzędów wielkości gorszej niż obecnie Ukraina – a zachodnimi aliantami. Tym, którym nie chce się szukać, podpowiadam: polski rząd, najpierw pod kierownictwem premiera Sikorskiego, a następnie Mikołajczyka, był traktowany z całą absolutną i cyniczną bezwzględnością, bez śladu jakiegokolwiek sentymentu. Dla Waszyngtonu i Londynu ważny był interes USA i Wielkiej Brytanii – i nie jest to powód do zgłaszania jakichkolwiek pretensji. Najwyżej do nas samych za naszą koszmarną polityczną naiwność, która kazała sądzić, że Churchill i Roosevelt wzruszą się szalenie niedolą milionów Polaków, trwających pod okupacją niemiecką i sowiecką.

W przypadku relacji wyjątkowo dobrych, bliskich, które czasem w języku dyplomacji określa się mianem serdecznych, możliwa jest sytuacja, w której jedno państwo robi coś na poczet drugiego nie dlatego, że zostało do tego zobligowane albo że zostało to na nim wymuszone (czyli nie na zasadzie typowego dla stosunków międzynarodowych quid pro quo, nazywanego przez naszych romantyków pogardliwie „polityką transakcyjną”), ale dlatego, że tak wynika z całokształtu stosunków, a swoisty „dobry uczynek” jest traktowany jako inwestycja w ten właśnie całokształt. Jako gest, który w nieokreślonej przyszłości ma przynieść wzajemność i jeszcze więcej korzyści.

Żadnego takiego gestu Ukraina nie wykonała w polskim kierunku. Z kolei to, co zrobiła Polska, wielokrotnie przekroczyło miarę „dobrego gestu”.

Proszę teraz zastanowić się, jak postrzegana jest Polska i nasza „elita” polityczna wśród poważnych krajów po dwóch i pół roku takiego zachowania. Użyłbym tutaj wulgarnego określenia, pochodzącego z gwary więziennej, ale, jak państwo wiedzą, z zasady powstrzymuję się od wulgaryzmów.


Udostępnij Udostępnij Lubię to! Skomentuj110 Obserwuj notkę

Oto naści twoje wiosło: błądzący w odmętów powodzi, masz tu kaduceus polski, mąć nim wodę, mąć. Do nieznajomych zwracamy się "pan", "pani".

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (110)

Inne tematy w dziale Polityka