Według "The Wall Street Journal" gazociąg wysadzili Ukraińcy mimo sprzeciwu Waszyngtonu. Gdy jednak tekst dotyczący takiej sprawy pojawia się w dużych mediach głównego nurtu, trudno przyjmować go bezkrytycznie. Jakie więc mogą być wyjaśnienia?
Kto wysadził Nord Stream 2 i jedną nitkę Nord Stream 1? Tego być może nigdy się nie dowiemy. Jednak The Wall Street Journal dołożył właśnie cegiełkę do tej układanki. Jeśli czytali państwo, że są to „sensacyjne doniesienia”, to jest to tylko czcza retoryka polskich pracowników medialnych, nieogarniających pamięcią więcej niż tygodnia. Owszem, WSJ dodał kilka nowych elementów, ale opowieść o ukraińskiej akcji nie jest nowa. Jeszcze w pierwszej połowie ubiegłego roku, już częściowo na podstawie ustaleń niemieckiego śledztwa, opisywały ją niezależnie od siebie New York Times i Die Zeit we współpracy z ARD SWR (Südwestrundfunk).
Całkiem inne ustalenia w lutym 2023 r. przedstawił natomiast niezależny dziennikarz Seymour Hersh. Jego długi tekst opisywał akcję CIA, przeprowadzoną we współpracy z Norwegami.
Oczywiście w Polsce w głównym nurcie akceptowana była tylko jedna wersja: o rosyjskim sprawstwie. Wersja najbardziej bezsensowna i nietrzymająca się kupy. W jakim bowiem celu Rosjanie mieliby niszczyć, być może trwale, własną inwestycję za grube miliardy euro, która była dla nich skutecznym narzędziem szantażu energetycznego? To właśnie zniszczenie NS 2 w dużej mierze przyczyniło się do zwrotu w niemieckiej polityce wobec Rosji i opowiedzenia się, nawet jeśli niechętnego, po stronie Waszyngtonu.
Mając oba gazociągi, Rosjanie mogli wywierać presję, manipulować przepływem surowca, odcinać go dowolnie i przede wszystkim nie byli skazani, w przypadku eksportu do Europy, na finansowe wspieranie swojego przeciwnika, czyli Ukrainy. Po wysadzeniu NS muszą to robić – jak wiadomo Ukraina wciąż pobiera rosyjskie pieniądze za transfer gazu przez własne terytorium (umowa kończy się 31 grudnia tego roku).
Niektórzy próbują porównywać wysadzenie gazociągu do akcji terrorystycznych na terytorium Rosji, w których prawdopodobnie maczało palce KGB, to jednak porównanie całkowicie nietrafione. W tamtych przypadkach chodziło o wzbudzenie określonego sentymentu u samych Rosjan, względnie o pretekst do podjęcia określonych działańnp. W Czeczenii. Tutaj nie miałoby to sensu. Gazociąg wysadzono we wrześniu 2022 r. – wojna trwała już w najlepsze, a Rosja od początku obwinia o zamach nie Ukrainę, ale USA. Korzyści piarowe z tej akcji byłyby mizerne w porównaniu ze stratami finansowymi i politycznymi.
Wracając do enuncjacji WSJ – wiele wątków powtarza informacje sprzed ponad roku, umieszczone w NYT. Między innymi tę o jachcie wynajętym za pośrednictwem działającej w Polsce przykrywkowej firmy, o sześcioosobowej załodze (w tym jedna kobieta), o tym, że jacht zawinął po drodze do Kołobrzegu.
W skrócie historia opublikowana w amerykańskiej gazecie, oparta – jak pisze autor tekstu, Bojan Pancevski – na relacjach czterech Ukraińców zaangażowanych w operację oraz ustaleniach niemieckiego BKA (Bundeskriminalamt), przedstawia się następująco.
Pomysł wysadzenia gazociągu miał się narodzić spontanicznie w małym gronie ukraińskich wojskowych w maju 2022 r., podczas świętowania odparcia rosyjskiego uderzenia. Ze strony wojskowej operację miał nadzorować generał Walerij Załużny, kilka miesięcy temu odwołany przez prezydenta Zełenskiego z funkcji głównodowodzącego ukraińską armią. Prezydent miał operację początkowo zatwierdzić.
Informację o niej miał powziąć za sprawą swoich kontaktów holenderski wywiad wojskowy MIVD (Militaire inlichtingen en veiligheid) i przekazać ją CIA, która z kolei poprzez kanały polityczne zażądała od Kijowa, aby z niej zrezygnować. Zełenski miał tę decyzję zakomunikować Załużnemu, który jednak oznajmił, że jest za późno, grupa sabotażowa została już wysłana i dla bezpieczeństwa nie ma z nią kontaktu.
Ten wątek spina się z tekstem New York Timesa sprzed kilku miesięcy, zatytułowanym „The Spy War: How the C.I.A. Secretly Helps Ukraine Fight Putin”. Dziennik opisywał, jak wielokrotnie ukraińskie służby naciągały zasady współpracy z Amerykanami bądź wprost przekraczały wyznaczane im czerowne linie. Jedną z nich było nieprzeprowadzanie ataków mających skutki śmiertelne poza terytorium Ukrainy.
Grupa złożona z doświadczonych żołnierzy i cywilów – w tym z ukraińskiego instruktora nurkowania, mieszkającego w Polsce – przemieściła się do Rostocku, gdzie wynajęła 15-metrowy jacht „Andromeda”. Rejs po Bałtyku trwał od 7 do 23 września, w jego trakcie, 19 września, zawinięto do Kołobrzegu, gdzie załoga wzbudziła podejrzenia. Została sprawdzona przez Straż Graniczną, wylegitymowała się unijnymi paszportami i została puszczona dalej. Polska miała następnie odmówić współpracy z niemiecką policją, prowadzącą śledztwo w sprawie zabotażu, nie przekazując jej nagrań z portowych kamer, a potem twierdząc, że zostały skasowane.
Na gazociąg założono materiał wybuchowy HMX (oktogen) z zapalnikami czasowymi. Wybuchy nastąpiły 26 września, już po powrocie jachtu do Rostocku. Załoga śpieszyła się i nie wyczyściła „Andromedy”, co miało następnie pomóc niemieckim śledczym, którzy znaleźli ślady materiału wybuchowego oraz DNA członków załogi.
Strona polska nie współpracowała z Niemcami również wtedy, gdy wystawili oni niejawny nakaz zatrzymania wspomnianego Ukraińca, mieszkającego w Polsce. Nakaz został przez polskie służby zignorowany, Ukrainiec zniknął w swoim kraju.
Gdy w dużym, znaczącym dzienniku pojawia się taki tekst, warto zadać sobie pytanie, komu może służyć – bo przecież nie ma tu przypadków. Warto odnotować, że o ile Seymour Hersh opublikował swój artykuł na blogu, jako niezależny dziennikarz – obwiniając o sabotaż amerykańskie służby – to wersja o ukraińskim sprawstwie pojawiła się w dużych mediach głównego nurtu. To rodzi podejrzenie, że opiera się na kontrolowanych przeciekach i miała niejako przykryć wersję Hersha. I tu mamy pierwsze możliwe wytłumaczenie tekstów WSJ i NYT: to próba odsunięcia od siebie winy przez Amerykanów, być może wspierana na zasadzie wzajemnych uzgodnień przez Ukraińców.
Wyjaśnienie drugie: akcja była przeprowadzona przez Ukraińców, ale w pełnym porozumieniu i koordynacji z Waszyngtonem. Teraz całą winą obarczany jest Kijów – znów można założyć, że za własną zgodą – być może po to, aby zapobiec zadrażnieniom na linii Berlin-Waszyngton. Przy czym może tu bardziej chodzić o reakcję niemieckiej opinii publicznej niż o problemy pomiędzy elitami politycznymi.
Wyjaśnienie trzecie: faktycznie mówimy o projekcie wyłącznie ukraińskim, a pojawiające się w WSJ artykuły (ten ostatni jest kolejnym w serii; jeszcze w czerwcu gazeta opublikowała tekst o tym, że CIA próbowało zabiec zamachowi na NS 2) są skoordynowane z ukraińską ofensywą na terytorium Rosji i mają pogłębić wrażenie, że Kijów ma możliwość bolesnego uderzenia w rosyjskie interesy i infrastrukturę.
Wyjaśnienie czwarte: publikacje są skutkiem wewnętrznego konfliktu w ukraińskiej elicie władzy. Wszak z ukraińskiego punktu widzenia pozytywną postacią okazuje się generał Załużny – twardo i niezależnie działający na rzecz ukraińskiego interesu – podczas gdy Wołodymyr Zełenski zostaje ukazany jako strachliwy oportunista, natychmiast kapitulujący pod amerykańskim naciskiem.
Który z tych wariantów jest prawdziwy – nie wiemy.
Oto naści twoje wiosło:
błądzący w odmętów powodzi,
masz tu kaduceus polski,
mąć nim wodę, mąć.
Do nieznajomych zwracamy się "pan", "pani".
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Gospodarka