Łukasz Warzecha Łukasz Warzecha
1864
BLOG

Mit płacowej dyskryminacji kobiet

Łukasz Warzecha Łukasz Warzecha Pieniądze Obserwuj temat Obserwuj notkę 13
Wszystkie przytaczane z okazji 8 marca statystyki, pokazujące rzekomą dyskryminację płacową kobiet, opierają się na manipulacji. Przy czym walczący z mitologiczną dyskryminacją chcą zmusić kobiety do pracy tam, gdzie kobiety same z siebie pracować po prostu nie mają ochoty.

Przy okazji 8 marca media zaczęły się ponownie ekscytować rzekomą nierównością płac między kobietami i mężczyznami w Polsce. Przy czym wszystkie – literalnie wszystkie – pojawiające się tego dnia odwołania do statystyk (jak choćby w tym tekście na Salonie24) opierają się na manipulacji. Włącznie ze statystyką podawaną przez GUS.

Najpierw zastanówmy się nad samym pojęciem dyskryminacji płacowej. Dyskryminacja oznacza, że ktoś otrzymuje niższe wynagrodzenie nie z powodu wykonywanej pracy, ale z jakichś innych przyczyn – w tym wypadku byłaby to płeć. I to jest oczywiście niedopuszczalne. Tyle że aby mówić o dyskryminacji płacowej na podstawie płci, musielibyśmy postawić obok siebie kobietę i mężczyznę, będących na identycznym stanowisko, mających identyczne kwalifikacje, zakres obowiązków, kompetencje, a do tego rezultaty ich pracy byłyby identyczne. Wówczas, gdyby kobieta zarabiała mniej niż mężczyzna, byłoby to faktycznie niedopuszczalne i wypełniałoby definicję dyskryminacji. Jestem gorącym przeciwnikiem takich praktyk i jeśli gdzieś one mają miejsce, należy je jednoznacznie piętnować i zwalczać.

Tyle że o niczym takim przytaczane statystyki nie mówią. Spójrzmy na tekst, który ukazał się w Salonie24. Czytamy w nim:

Z „Barometru Polskiego Rynku Pracy” Personnel Service wynika, że zarobki poniżej 4 tys. zł netto miesięcznie otrzymuje więcej niż co druga kobieta w Polsce (52 proc.). W przypadku mężczyzn ten odsetek jest dużo mniejszy i wynosi 36 proc. Okazuje się też, że granica 4 tys. zł netto miesięcznie jest symboliczna – do tego momentu więcej kobiet otrzymuje odpowiednie widełki. Gdy stawki rosną statystyka się odwraca i to mężczyźni częściej mogą liczyć na dane wynagrodzenie. Zarobki od 4 do 5 tys. zł netto miesięcznie otrzymuje 14 proc. kobiet, ale już co piąty mężczyzna. Pensję od 5 do 6 tys. zł netto miesięcznie otrzymuje 7 proc. kobiet i co dziesiąty mężczyzna. Od 6 do 7,5 tys. zł miesięcznie zarabia zaledwie 2 proc. kobiet. Mężczyzn w tych widełkach jest cztery razy więcej (8 proc.). W przypadku pensji przekraczających 7,5 tys. zł netto miesięcznie również widać przewagę mężczyzn. Łącznie co dziesiąty mężczyzna w porównaniu do zaledwie 3 proc. kobiet otrzymuje taką pensję. W najwyższym pułapie zarobków powyżej 10 tys. zł miesięcznie mamy 5 proc. mężczyzn i tylko 1 proc. kobiet.

Z tego zestawienia statystyk nie wyczytamy niczego, co uzasadniałoby tezę o dyskryminacji płacowej kobiet. Fakt, że mniej kobiet niż mężczyzn otrzymuje wyższe wynagrodzenia, może mieć wiele wyjaśnień, ale żadnym z nich nie jest dyskryminacja płacowa. Kobiety mogą rzadziej pracować na wysoko płatnych stanowiskach, ponieważ: rzadziej wybierają wysoko płatne zawody (np. kobiety stanowią większość wśród nauczycieli, opłacanych tak sobie, ale mniejszość wśród wysoko opłacanych informatyków); rzadziej są gotowe pracować w większym wymiarze pracy, jako że wybierają raczej poświęcenie większej ilości czasu na dom i dzieci; rzadziej są gotowe brać nadgodziny – z tych samych powodów; w niektórych zawodach z powodu swoich predyspozycji fizycznych nie są w stanie wykonać pracy porównywalnej z mężczyznami, a czasami ograniczenia wynikają wprost z kodeksu pracy; w niektórych przypadkach w określonych zawodach z różnych powodów może im średnio iść gorzej niż mężczyznom i dlatego ich wynagrodzenia są niższe – bo po prostu gorsze są rezultaty ich pracy. A przecież, skoro mówimy o równouprawnieniu, trudno od pracodawcy wymagać, żeby za gorzej wykonaną pracę lub mniejszy wolumen produkcji płacił większe pieniądze tylko z uwagi na płeć pracownika.

Komentatorzy i politycy, którzy przywołują tego typu statystyki, nie chcą więc tak naprawdę walczyć z jakąś wydumaną płacową dyskryminację kobiet, ale chcą wymusić, aby kobiety zajmowały się tym, czym zajmować się nie chcą lub aby pracodawcy zatrudniali je tam, gdzie się po prostu nie nadają – to nie żadna dyskryminacja, ale prosta konstatacja oczywistego faktu. Kobiety z natury posiadają cechy, które predestynują je do określonych zajęć, do innych zaś nie. Kobieca dokładność czy naturalny brak skłonności do brawury sprawiają, że kobiety świetnie sprawdzają się w zawodach urzędniczych czy są wspaniałymi naukowcami w dziedzinach ścisłych. Z największym zadowoleniem stwierdziłbym również, że więcej kobiet pojawia się choćby wśród pilotów linii lotniczych, ponieważ – przynajmniej u mnie – kobieta za sterami samolotu budzi wysokie zaufanie. Ciekawymi spostrzeżeniami podzielili się kiedyś ze mną instruktorzy na mojej klubowej strzelnicy. Dowiedziałem się mianowicie, że wiele kobiet radzi sobie bardzo dobrze już na samym początku swojej przygody ze strzelectwem, ponieważ – w przeciwieństwie do mężczyn – uważnie słuchają instruktorów i wykonują ich polecenia zamiast, jak panowie, szybko uznać, że wszystko już świetnie wiedzą i nikt nie będzie im mówić, co mają robić.

Lecz gdy w imię zapełnienia wakatów albo poprawnoścki politycznej wciąga się kobiety do policyjnych oddziałów prewencji albo zatrudnia w policji w jednostkach patrolowo-interwencyjnych, uważam to za czystą głupotę. Podobną głupotą są wszelkiego rodzaju kwoty i obowiązkowe parytety – a takie niestety w Polsce już obowiązują między innymi na listach wyborczych – które z konieczności trzeba często zapełniać paniami z łapanki. Wszelki odgórny przymus jest zły, a każda tego typu akcja ma ostatecznie skutki tak fatalna jak miała każda prowadzona na świecie w dowolnym miejscu tak zwana akcja afirmatywna, mająca rzekomo wyrównywać szanse. Finałem zawsze jest zapełnianie na siłę stanowisk ludźmi, którzy nie mają do tego ani kompetencji, ani ochoty.

Jeśli zatem ktoś chce walczyć z prawdziwą dyskryminacją płacową – niech wskaże jej rzeczywiste przypadki, zamiast wywijać statystyką bez jej zrozumienia.

P.S. W 2021 bardzo obszerny raport, oparty na głębokiej analizie argumentacji zwolenników tezy o dyskryminacji płacowej kobiet, opublikował Instytut Ordo Iuris. Warto się z nim zapoznać, ponieważ obala on większość mitów o „dyskryminacji” i rzekomej luce płacowej nie na poziomie publicystyki, ale twardych danych.


Udostępnij Udostępnij Lubię to! Skomentuj13 Obserwuj notkę

Oto naści twoje wiosło: błądzący w odmętów powodzi, masz tu kaduceus polski, mąć nim wodę, mąć. Do nieznajomych zwracamy się "pan", "pani".

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (13)

Inne tematy w dziale Gospodarka