Niniejsze opowiadanko dedykuję kierownictwu oraz funkcjonariuszom Komendy Powiatowej Policji w Prudniku, Komendy Wojewódzkiej Policji w Opolu oraz komendantowi głównemu policji i ministrowi spraw wewnętrznych. Z podziękowaniem za Panów ciężką i ofiarną pracę.
– Komendancie, znowu wojewódzka dzwoniła.
– O matko… Że co?
– To, co zawsze: że wykrywalność nam spadła i jak tak dalej pójdzie, to obetną nam wszystkim kasę na premie.
– Dobra, musimy coś zrobić.
– To ja wiem, ale co? Przecież się nie rozdwoimy. Sam mam na biurku piętnaście włamań i cztery rozboje. A wakaty…
– Nie, no przecież wiem. Ch… tam z włamaniami czy rozbojami. W politykę pójdziemy.
– Ale że jak?
– Srak. Weź no mi wydrukuj tę ustawę o Ukrainie. Tę o specjalnych środkach.
– Nie da rady. Toner nam się skończył, a Wiesiek swoją prywatna drukarkę zabrał do domu, jak szedł na urlop.
– No to kupcie toner.
– Nie mamy za co. Pieniądze na toner przerzuciliśmy na paliwo, a i tak się już skończyły. Przecież od tygodnia głównie z buta patrolujemy.
– No dobra. To weź mnie tu otwórz w komputerze, bo… mnie ręka w nadgarstku boli.
– Robi się, komendancie. Proszę.
– No i mamy: „Zakazuje się stosowania, używania lub propagowania symboli lub nazw wspierających agresję Federacji Rosyjskiej na Ukrainę”. Weźcie znajdźcie jakiegoś Heńka, co propaguje, przecież musi jakiś u nas w mieście być. Zawijamy go, robimy piar i mamy spokój co najmniej na miesiąc, a jak do ministra dojdzie, to może nawet na dwa.
– Ale skąd ja komendantowi wezmę takiego?
– No żeż, to ja mam cię roboty uczyć? Ile ty tu pracujesz? Weźcie jakiegoś znajdźcie, co będzie miał „zet” na koszulce czy gdzieś tam.
– Ale… przecież to może być jakiś zwykły wzór. A nie, że ruskich wspiera.
– A ch… z tym. Najważniejsze, żeby było widać, żeśmy proruskiego sabotażystę zwinęli. Wsadzimy go na cztery osiem, a co tam potem prokurator zrobi i sąd, to już nie nasza brocha.
– Tak jest!
***
– Mamy go, komendancie!
– Kogo?
– No, tego Heńka!
– Jakiego Heńka?
– Oj, to tak w przenośni, sam komendant tak mówił. Przyskrzyniliśmy jednego z literą „zet”.
– Dowody są?
– Są! Na kask se nakleił, na torbę, na buty nawet. Aha, i broń miał!
– Legalnie?
– To znaczy… No, właściwie to nie spełnia ustawowej definicji broni. Taką atrapę plastikową glocka miał.
– Dobra, atrapa nie atrapa, jak będziecie dowody fotografować, to połóżcie na pierwszym planie. Rozumiesz – proruski, ma broń znaczy, takie skojarzenie. A główna się też ucieszy, może się uda coś ugrać w sprawie ustawy o broni. Zatrzymanie sfilmowaliście?
– No… nie, bo nasza jedyna kamerka jest w serwisie od miesiąca, a wcześniej to Waldek kręcił swoim ajfonem, ale on akurat wziął wolne, bo kuzynka ma wesele…
– G…o mnie to obchodzi. No ale musimy mieć filmik, przecież inaczej to wszystko jak krew w piach. Tu masz kwit, idź do magazynu dowodów, wybierz sobie jakiś odblokowany telefon z dobrym aparatem i wprowadźcie go drugi raz. I żeby się nagrało!
– Ale jak: drugi raz?
– Normalnie: wyjmijcie go z aresztu i wprowadźcie znowu, tylko sfilmujcie. Zrozumiano?
– Tak jest!
– A mówił coś?
– Oj tak, dużo mówił!
– Co mówił?
– No, że Ukraińców to on nienawidzi!
– Świetnie, świetnie.
– Ale potem mówił, że ruskich to też nienawidzi. I Niemców. I żabojadów. I Amerykanów, i Chińczyków. Właściwie to wszystkich nienawidzi.
– To filmujcie bez dźwięku. Groźby jakieś były?
– Tak, mówił, że się zabije.
– Siebie znaczy?
– Tak.
– No, to raczej pod badania psychiatryczne podpada… Trudno.
– A potem powiedział, że się nazywa… Zaraz, tu sobie zapisałem… Keron.
– Że jak?
– Keron. Krzyczał: „Jestem rzymskim cesarzem i spalę to miasteczko, jakem Keron”.
– To chyba ten, no, „Neron”? Ten co u Żeromskiego w tej powieści był. „Lalka” chyba.
– A, to ja nie wiem. Ja tylko „Gazetę Policyjną” czytam. Zresztą może i tak, to na ulicy było i hałas był. Mogłem źle napisać.
– Coś jeszcze?
– Jeszcze potem powiedział, że jest tym, no, Piłsudskim, a na koniec się zaczął domagać, żeby mu dać dostęp do radiostacji, bo musi wezwać na pomoc swoich.
– Niby skąd?
– Zaraz, też zapisałem: z Alfacentaura, czy jakoś tak. Nie wiem, gdzie to jest. Może jeszcze za Opolem.
– No trudno, to będzie pewnie psychiatryk, ale to my już się przejmować nie musimy. My swoje zrobiliśmy. To teraz tak: kręćcie ten film z tego niby doprowadzenia, kręćcie dowody, wrzućcie na tłyterka…
– Ale hasło do naszego tłyterka ma Waldek, a on…
– Wiem, na weselu jest. No to po prostu prześlijcie to do wojewódzkiej, niech oni wrzucą.
– Kiedy my mamy tu taki transfer, że to się do pojutrza będzie słało.
– Na litość… To – bo ja wiem? Na płytę nagraj i zawieź do wojewódzkiej.
– Ale paliwo…
– Masz tu trzy stówy i zatankuj. Musimy mieć sukces. Tylko rachunek przynieś!
Oto naści twoje wiosło:
błądzący w odmętów powodzi,
masz tu kaduceus polski,
mąć nim wodę, mąć.
Do nieznajomych zwracamy się "pan", "pani".
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo