Etapy wprowadzania SCT w Warszawie
Etapy wprowadzania SCT w Warszawie
Łukasz Warzecha Łukasz Warzecha
6723
BLOG

Warszawska strefa czystego transportu, czyli zamach na własność

Łukasz Warzecha Łukasz Warzecha Ekologia Obserwuj temat Obserwuj notkę 75
Za zieloną komunę w polskich miastach w takim samym stopniu odpowiadają lewicowi samorządowcy, co lewicowy rząd PiS. To on stworzył możliwość ustanawiania SCT i to on zgodził się na KPO, gdzie zawarte dotyczące SCT kamienie milowe.

Plan strefy czystego transportu dla Warszawy wygląda nieco mniej „ambitnie” – czyli trochę mniej totalitarnie – niż dla Krakowa, bo SCT nie ma obejmować całego miasta. Co już nie podoba się antysamochodowym fanatykom, takim jak Warszawski Alarm Smogowy, będący w istocie antymotoryzacyjną jaczejką.

Tu dygresja: jak niedawno uświadomił mi znajomy, Polska jest absolutnym rekordzistą jeśli idzie o liczbę czujników zanieczyszczeń powietrza. Podający takie dane serwis Airly – jednocześnie będący częścią korporacji, sprzedającej swoją technologię pomiarową samorządom – pokazuje w całej aglomeracji paryskiej 13 czujników. 21 jest w aglomeracji berlińskiej. W warszawskiej tak na oko jest co najmniej 50-60, nie chciało mi się rachować. Tych w aglomeracji krakowskiej jest chyba ze 100. To fenomen: jak to się dzieje, że używany w całej Europie system pomiaru jakości powietrza w Polsce ma – znów na oko, ale każdy może to sprawdzić na mapie Airly – tyle czujników co na całej reszcie kontynentu razem wziętej? Czy to kwestia jakichś dotacji na zakup sprzętu? Grantów? Wyjaśnienie musi być tego typu, bo rozdźwięk pomiędzy Polską a innymi państwami jest zbyt potężny.

Nic dziwnego, że dane o jakości powietrza, spotęgowane przez liczbę czujników umieszczanych w takich miejscach jak najruchliwsze skrzyżowania, są gorsze niż w innych dużych miastach Europy, gdzie punktów pomiaru jest znacznie mniej i umiejscowiono je w sensownej odległości od miejsc największego natężenia ruchu. Te dane później z lubością wykorzystują fanatycy odbierania obywatelom ich praw do korzystania z własnego transportu.

Czy Warszawa musiała ustanowić SCT? Na razie absolutnie nie. Natomiast takie prawo dała jej uchwalona przez PiS ustawa o elektromobilności. I tu trzeba podkreślić, że wina za zielone szaleństwa samorządów spada również na partię Jarosława Kaczyńskiego.

Jest to zresztą wina podwójna, ponieważ w aneksie do polskiego KPO pojawiają się kamienie milowe E1L i E2L. Pierwszy z nich, który miałby wejść w życie do II kwartału 2024 r., jest opisany następująco:

W akcie prawnym ustanowiony zostanie od I kw. 2025 r. obowiązek tworzenia stref transportu niskoemisyjnego w miastach powyżej 100 000 mieszkańców, w których występuje przekroczenie poziomów szkodliwych substancji w stosunku do unijnych progów zanieczyszczenia powietrza, oraz przewidziane zostanie rozszerzenie możliwości ich wprowadzania na wszystkie obszary miejskie, niezależnie od liczby mieszkańców. Do stref będą mogły wjeżdżać wyłącznie „niskoemisyjne” pojazdy osobowe. W ciągu 9 miesięcy od daty otrzymania informacji o przekroczeniu poziomu stężenia zanieczyszczeń powietrza miasta utworzą na swoim terenie strefy czystego transportu. Okres 9 miesięcy ma umożliwić samorządom terytorialnym przygotowanie terenu, na którym ma być zlokalizowana strefa czystego transportu, pod kątem wprowadzenia planowanych ograniczeń.

E2L natomiast opisano tak:

Strefy transportu niskoemisyjnego będą obowiązkowe w miastach powyżej 100 000 mieszkańców, w których przekroczone zostaną progi jakości powietrza. Główny Inspektorat Ochrony Środowiska będzie sporządzał corocznie sprawozdanie na temat jakości powietrza w terminie do dnia 30 kwietnia. Miasta, w których przekroczone zostaną limity jakości powietrza – wskazane w pierwszym sprawozdaniu opublikowanym po wejściu w życie przepisów – będą miały 6 miesięcy na ustanowienie stref transportu niskoemisyjnego.

Jego termin wejścia w życie to I kwartał 2025.

Kamień E1L odpowiada za piątą transzę KPO, i to w formie kredytu (choć tak naprawdę całość KPO jest kredytem), o wysokości 1,12 mld euro. E2L to siódma transza kredytowa, około miliarda euro. Za zgodę na KPO w takim kształcie również odpowiada rząd PiS. W sumie zatem za zielony autorytaryzm w miastach ogromną część winy ponosi obecna władza. Z drugiej natomiast strony ani KPO, ani przepisy ustawy o elektromobilności nie precyzują, jakie normy dla SCT mają przyjąć wprowadzające je samorządy. Zatem ich restrykcyjność zależy tylko od pomysłowości i nastawienia lokalnych władz. Warszawski ratusz mógł wymyślić sobie SCT, która nie uderzyłaby prawie w nikogo, ale postanowił zrobić inaczej.

Ratusz przedstawił symulację pokazującą, jaką część pojazdów dotkną zakazy w kolejnych etapach. Ostatni z nich, od 2032 r., ma dotyczyć aż 27 proc. samochodów. Tyle że ten szacunek jest mało miarodajny. Po pierwsze – przyjęto założenie „normalnego” poziomu zastępowalności samochodów. W czasach kryzysu to założenie należy wyrzucić do kosza. Liczby pokazujące dramatyczny spadek sprzedaży nowych aut są powszechnie znane – a nie jest to koniec galopady cen, która sprawia, że na nowe auto będzie stać coraz mniejszą grupę osób.

Po drugie – trudno powiedzieć, czy ratusz ma na myśli procent pojazdów zarejestrowanych w Warszawie i odnosi się do specyficznej dla tego miasta ich struktury wiekowej (a pamiętać trzeba, że warszawskie rejestracje ma także wiele flot, których pojazdy nie poruszają się w stolicy), czy też jako podstawę swoich wyliczeń bierze ogół samochodów zarejestrowanych w Polsce. Nie wiadomo także, czy chodzi o samochody będące własnością prywatną czy również firmowe, czy tylko osobowe (do 3,5 tony) czy wszelkie.

Ratusz przedstawia szacunki spadku zanieczyszczeń i stwierdza, że w ostatnim etapie ilość tlenków azotu w powietrzu ma spaść o 80 proc. Pozostaje dowiedzieć się, w jaki tajemny sposób tlenki azotu mają się zatrzymać na granicy strefy – na przykład w okolicy dworca Warszawa Zachodnia.

Czego ratusz nie mówi i jakich wyliczeń nie przedstawia? Nie mówi na przykład, jak jego plany wpłyną na biznes. Wszak zdecydowana większość przedsiębiorców do przewozu towarów używa samochodów z silnikami diesla, a w 2032 wiek tych uprawnionych do wjazdu do SCT ma wynosić maksymalnie 11 lat. Czyli musiałyby być co najmniej z 2021 r. Pytanie brzmi, czy przedsiębiorców działających w obrębie planowanej SCT stać na odpowiednio szybką wymianę floty.

I tu dochodzimy do najważniejszej rzeczy: ustanawianie SCT to zamach na prawo własności. Jeśli bowiem zmiana reguł gry nagle powoduje, że całkowicie legalnie nabyta i sprawna rzecz staje się bezużyteczna, to jest to właśnie zamach na prawo własności. Dotyczy to nie tylko przedsiębiorców, ale co najmniej wszystkich osób, mieszkających w obrębie SCT, a posiadających pojazdy, które mają być z niej wykluczone. Podobna sytuacja spotkała właścicieli domów czy mieszkań z kominkami tam, gdzie miasta wprowadziły zakaz ich użytkowania.

W cywilizowanym państwie – pomijając już sprzeciw wobec wprowadzania tego typu przepisów w ogóle – jeśli wskutek nowych norm właściciel traci możliwość korzystania z legalnie nabytej rzeczy, powinno mu przysługiwać odszkodowanie. Niestety, zielona komuna odszkodowań nie przewiduje. Zawsze jednak pozostaje droga sądowa i bardzo zachęcałbym osoby poszkodowane tego typu przepisami do korzystania z niej. Obiła mi się niedawno o uszy historia człowieka, który wybudował dom na obrzeżach Krakowa i całkowicie legalnie umieścił w tym domu kominek, wypełniając wszystkie konieczne warunki. Kominek miał być głównym źródłem ciepła, bo zastosowano tam tak zwane ogrzewanie płaszczowe. Już po ukończeniu budowy Kraków wprowadził jednak przepisy zabraniające palenia w kominkach i właściciel domu został na lodzie. Nie dał jednak za wygraną i wytoczył miastu proces o odszkodowanie, który – o ile mi wiadomo – wciąż trwa. Tą drogą powinni pójść wszyscy, których zielone regulacje postawią w podobnej sytuacji. Mamy tu bowiem faktycznie do czynienia z niedopuszczalnym w zachodnich systemach prawnych działaniem prawa wstecz.

Sytuacja byłaby inna, gdyby przepisy – czy to dotyczące powołania SCT czy inne – miały dotyczyć tylko pojazdów czy urządzeń rejestrowanych, kupowanych, instalowanych po ich wejściu w życie. Na przykład po wejściu SCT w życie nie można byłoby już – mieszkając w obrębie SCT w Warszawie – zarejestrować niespełniającego norm pojazdu, ale pojazd nabyty wcześniej miałby cały czas prawo wjazdu do strefy. Tak jednak nie jest.

Przy okazji wychodzi na jaw jeszcze jeden – szczęśliwie korzystny dla obywateli – absurd przepisów. Ustawa o elektromobilności, na podstawie której miasta mogą tworzyć SCT, nie ustaliła, jak wiadomo, jednego oznaczenia dla spełniających normy pojazdów, bo też nie ustaliła centralnych norm. Naklejkowy absurd był już wiele razy omawiany: zgodnie z literą ustawy, jeśliby SCT powstały w, dajmy na to, ośmiu miastach w Polsce, to aby do tych stref wjechać, samochód należałoby oznaczyć na szybie ośmioma różnymi naklejkami wydawanymi przez osiem różnych magistratów. Mimo oczywistego absurdu, przepis nadal trwa w takiej postaci.

Jednak Rafał Trzaskowski zapowiada, że Warszawa będzie honorować oznaczenia z innych miast. Teoretycznie zatem wystarczy zdobyć naklejkę z miasta, które wprowadziło mniej restrykcyjną SCT, aby wjechać na jej podstawie do strefy w Warszawie.

Wszystko to oczywiście teoria, która – jestem pewien – nie wytrzyma zderzenia w praktyką. Egzekucja tych przepisów w połączeniu z pauperyzacją społeczeństwa i problemami ekonomicznymi albo będzie celowo dziurawa, albo wywoła ostre protesty. Wbrew opiniom wielu, jestem zdania, że w kolejnych wyborach samorządowych w Warszawie szansę miałby kandydat, który bardzo konsekwentnie oferowałby ludziom, do których nie przemawiają bajki Trzaskowskiego, odmienną wizję miasta, a także jasno informował ich, że za sprawą chorych pomysłów obecnej ekipy życie w stolicy stanie się za kilka lat nieznośne. Chyba że będzie się hołubionym przez ratusz sojowym aktywistą na rowerku z ostrym kołem.


Zobacz galerię zdjęć:

Mapa Airly pokazująca umiejscowienie czujników jakości powietrza
Mapa Airly pokazująca umiejscowienie czujników jakości powietrza Opis kamieni milowych E1L oraz E2L
Udostępnij Udostępnij Lubię to! Skomentuj75 Obserwuj notkę

Oto naści twoje wiosło: błądzący w odmętów powodzi, masz tu kaduceus polski, mąć nim wodę, mąć. Do nieznajomych zwracamy się "pan", "pani".

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (75)

Inne tematy w dziale Rozmaitości