Choć jako Polacy możemy nazywać się przedsiębiorczymi ludźmi, to mamy pewne złe nawyki objawiające się chorobliwą chęcią wyjścia na swoje, załatwiania wszystkiego pod stołem, obchodzenia prawa, przywłaszczania sobie mienia, generalnie łamania sobie głowy nad tym jak zarobić, lub przynajmniej zaoszczędzić trochę pieniędzy cudzym kosztem. Najlepiej kosztem podmiotów bezosobowych, traktowanych jak dobro wspólne takich jak np. zakład pracy, organizacja pożytku publicznego, czy skarb Państwa, gdyż nie budzi to w nas zbędnych zahamowań czy wyrzutów sumienia. Parafrazując Stalina: jeśli okradasz staruszkę, jesteś złodziejem, jeśli okradasz strukturę bierzesz tylko co twoje. Machlojek, unikania płacenia podatków, nadużywania własnego stanowiska, poświadczenia nieprawdy, przekupstwa dla własnych nie nazywa się tu wprost złodziejstwem, dla nas Polaków nie są to prawdziwe przestępstwa, raptem małe grzeszki, które pozwalają nam walczyć z systemem własnymi sposobami i utrzymywać równowagę – łupieni z każdej strony bierzemy tylko co nam się należy, przy tym - cytując Andrzeja Koraszewskiego - „odważnie patrząc w lustro i głęboko nienawidząc aferzystów”.
W narodzie tkwi głęboko zakorzeniona chęć przechytrzenia nadzorcy, żandarma, poborcy. Czasy okupacji, zaborów oraz – będącej ich kolejnym wcieleniem - komuny nauczyły Polaków sprzeciwiania się narzuconym prawom, a także radzenia sobie w trudnych czasach wszystkimi możliwymi sposobami. Tkwi w nas głęboko zakorzeniona chęć przechytrzenia nadzorcy, żandarma, poborcy. Kombinowanie na każdym kroku tak weszło nam w krew, że dziś nie potrafimy się od tego uwolnić i nawet jeśli te skłonności nie są już dla nas powodem do dumy, to istnieje w społeczeństwie ogromne przyzwolenie na tego typu praktyki. Choć tylko 10% z nas przyznaje się do wręczania łapówek, a 37% do załatwiania czegoś po znajomości, to już o innych szachrajstwach mówimy chętniej. 66% Polaków akceptuje pracę na czarno, a blisko 60% rozliczenia umożliwiające unikanie płacenia podatków, czy przepisywanie majątku bliskim w celu jego zabezpieczenia przed wierzycielami lub fiskusem. Można powiedzieć, że, jeśli łamanie prawa znajduje w naszych oczach logiczne uzasadnienie, dostosowujemy do tego własne zasady moralne. Nie jest prawdą, że w Polsce tylko ryba nie bierze. Nie jest też prawdą, że wszyscy kradną, choć definicja kradzieży w kraju nad Wisłą jest bardzo rozmyta - pracownik, który wynosi z zakładu kilo gwoździ, ksiądz dorabiający się na parafianach, sprzedawca chrzczący paliwo, przedsiębiorca nie wykazujący przychodu, lekarz szeregujący pacjentów do zabiegu w zależności od zawartości koperty, czy polityk załatwiający sąsiadom stanowiska w spółkach skarbu państwa nie nazwie tutaj siebie złodziejem.
Oprócz samej historii, polskiej rzeczywistości czy osobistych powodów wpływ na taki stan rzeczy ma także słabość samego Państwa. Straciliśmy wiarę w Państwo, straciliśmy nadzieję, że część wypracowanego przez nas zysku, którą przekazujemy do Skarbu Państwa zostanie spożytkowana zgodnie z najlepszymi intencjami i wiedzą. Przeciwnie, uważamy, że idzie ona na marne, trafia do złodziei. Złodziei wybranych spośród ludu, polityków, urzędników będących lustrzanym odbiciem społeczeństwa. Przykład idzie jednak z góry. Słabość Państwa polega przede wszystkim na nierównym traktowaniu poszczególnych podmiotów, sektorów gospodarczych, grup społecznych i samych obywateli. Jedne branże są stale pod lupą Urzędu Skarbowego, inne niekoniecznie. Etatowcy płacą podatek od każdej złotówki, z kolei cała masa usługodawców tylko ułamek od swojego realnego przychodu. To czy np. otrzymamy fakturę za daną usługę zależy od wielu czynników: regionu, segmentu gospodarki, przedmiotu usługi, czy woli stron. Podobnie sprawa wygląda z zawieraniem umów o pracę, ujmowaniem w nich rzeczywistej wysokości wynagrodzenia, czy wymiaru etatu wpływającego na wysokość składki ZUS. Póki istnieje na to przyzwolenie nic się nie zmieni. Widzimy, że Państwo reprezentowane przez niekompetentne elity nie wywiązuje się z obowiązku stania na straży umów międzyludzkich, nie jest w stanie stworzyć, nie powiem sprawiedliwego, ale choćby prostego, dobrze uzasadnionego i możliwego do zaakceptowania przez wszystkie strony systemu naliczania i odprowadzania należności na jego rzecz, a przede wszystkim nie potrafi tych należności wyegzekwować od wszystkich objętych tym obowiązkiem, włącznie z jego reprezentantami. Ten permanentny stan jest jednym z głównych powodów lekceważącego i nieufnego podejścia jego obywateli do struktur Państwa. Funkcjonujemy więc wy tym patologicznym systemie zmuszeni do buntu przeciw niemu, próbując zepchnąć na innych koszty jego funkcjonowania, radząc sobie z powstającymi przy tym dylematami moralnymi jak potrafimy, w czym niestety mamy ogromną wprawę.
https://naocznyobserwator.blogspot.com/
Łukasz Studnicki - znajdź mnie na https://naocznyobserwator.blogspot.com/
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo