
Uwaga, proszę się trzymać krzesła, bo ja spadłem jak to zobaczyłem. To nie jest folder turystyczny, tylko moja ukochana chińska firma buduje sobie na kilku wyspach nową siedzibę pod Shenzen. A że właściciel jest miłośnikiem architektury europejskiej to postanowił skopiować Oxford, Paryż a nawet jakiś zamek w Czechach….
Po tym jak mi opadły ręce wyraziłem tylko pretensje że brak jest Krakowa.
Nic dziwnego że Chińczycy muszą zatrudniać Europejczyków. Lizną co nieco zachodniej kultury biznesowej, ale ciągle ślizgają się po powierzchni z innym sposobem rozumowania – oczywiście to działa także w drugą stronę.
Np nie rozumieją że my Europejczycy nawet będąc u klienta lubimy… porozmawiać o pierdołach. Że ogród w domu, dzieci rosną, Edison założył firmę a Tesla nie, że partie w Norwegii się kłócą ale ostatecznie i tak uchwalają ten sam budżet, że małże można wyławiać w Oslofjord, że management zły. Chińczycy usiłują się wtrącać w te rozmowy luźnymi gadkami typu:
“uważam że IMS to przestarzała technologia” albo “kiedy masz pomysł pownieneś założyć firmę” lub “czy nasza oferta jest dobra?”. Jednym słowem nie znajdują wspólnego pola z Europejczykami myśląc jedynie o pracy i sądząc że na spotkaniach tylko i wyłącznie powinno się o tym rozmawiać. No chyba że przypadkiem zejdzie na jedzenie.
Kilkakrotnie powtarzałem Chińczykom jak pierogi będące wynalazkiem chińskim trafiły do Polski i stały się potrawą narodową. Uwielbiają tę historię bo po pierwsze o jedzeniu, po drugie o Chinach. (A pierogi trafiły do Polski w sposób następujący: poprzez Mongołów którzy podbili Chiny a następnie Rosję, a następnie podczas zaborów wraz z Rosjanami do Polski).
Chińczycy bardzo lubią Polskę, jest to jeden z ich ulubionych krajów w Europie. Kiedy pytam dlaczego to okazuje się że:
- oczywiście jedzenie: tanie, dobre, dużo chińskich restauracji, a także smakuje im polskie, mówią że polska kuchnia jest najlepsza w Europie
- kobiety: także twierdzą że polskie kobiety są najpiękniejsze w Europie (bo Norweżki zbyt potężne), jasne, smukłe, manager działu kadr mówi że był po przybyciu do Polski w ciężkim szoku kiedy zobaczył tak piękne kobiety (a chłopak przystojny i wysoki – rzadkość wśród Chińczyków, która z pań chce kontakt?)
- zabawa; może będąc w Polsce tego nie doceniamy ale…. Polska to jest doskonały kraj do zabawy – taki Kraków czy Wrocław czy Warszawa wielokrotnie przewyższa wiele stolic europejskich w liczbie pubów, klubów, które są czynne w dodatku do ostatniego gościa i serwują tani alkohol; Warszawa oferuje lepsze życie nocne niż Paryż a już na pewno niż Rzym! Jedynie Londyn może Warszawę pobić. Chińczykom to się podoba.
Podobają mi się obserwacje Chińczyków na temat Polski. Szef patrzy na mapę, poczytał coś o ekonomii i powiada: “Polska dobrze sobie ekonomicznie radzi, będziecie silnym krajem. Tylko jest was mało a macie duże terytorium. Musicie się rozmnażać!”.
Albo radzi że powinniśmy bardziej reklamować naszą wódkę 
Jak zwykle kosmicznie – miałem zrobić wczoraj prezentację; spotkanie na wysokim szczeblu, przychodzi CTO (Chief Technological Officer) grupy Telenor. Persona wysoka, grupa Telenor obraca kilkudziesięcioma miliardami dolarów rocznie. Nazywa się zresztą dziwnie znajomo: Waldemar Sitek, ale nie miałem okazji zapytać o nazwisko, zresztą jego angielski ma typowo norweski akcent, dziwne.
W każdym razie przyszedł jakiś chiński manager – i… zrujnował wszystkim prezentacje. Typowo po chińsku – mówi on… i mówi i mowi i przestać nie zamierza. Mówi nawet nienajgłupiej, ale hipermądrości to nie są, ot typowy biznesslang. Chciałem mu w końcu przerwać, ale jakoś machnąłem ręką. Dobrze że tego nie zrobiłem.
Okazało się ze był to prezes Huawei. Znaczy się CEO (rotating CEO). 150.000 ludzi, 90 miliardów dolarów. Tylko strasznie pier..olił.
Gdy już powoli zaczyna mi się wydawać że docieram się z Chińczykami to szybko wybijam to sobie z głowy.
Chiński administrator zgubił gdzieś moje 500 koron depozytu za mieszkanie. Kilkakrotnie mu o tym przypominałem – w końcu wyszło że gdzię nie dopilnował obowiązków i oświadczył “wielkodusznie” że w takim razie odda mi 500 koron z własnej kieszeni. No dobrze, słowo się rzekło to się rzekło. Ale jakoś moment oddania się nie zbliża. Gdy po miesiącu otrzymuję od niego list z potrąceniami za telefon uznaję że trzeba to załatwić i znowu mu przypominam o tych 500 koronach. Być może to bład że przy jego podwładnych, przez co naraziłem go na utratę twarzy. Ku mojemu zdumieniu wytłumaczył mi że przecież mi oddał tylko o tym zapomniałem i zapomniał wziąć ode mnie potwierdzenia. Nie wiem czy oszukuje, czy broni twarzy, czy po prostu nastąpił mechanizm kreacji wspomnień. Macham ręką i tłumaczę sobie że nie będę go cisnąć bo dla niego to więcej pieniędzy niż dla mnie.
Mój szef jest człowiekiem koło 50tki, pełnym spokoju i głębokiego namysłu. Prowadzimy projekt akurat w dziedzinie w której jestem ekspertem. Przydziela mi jakieś zupełnie nieistotne zadania mówiąc że to bardzo ważne. Od razu widzę że nie jest to ważne i cała moja “ważna” praca będzie do wyrzucenia. Po co przeprowadzać analizę jakiś pobocznych funkcji systemu jak trzeba robić główną ofertę? Nie mam jednak przydzielonych innych zadań. Gdy kończę moje “poboczne” i jak się spodziewałem do wyrzucenia analizy, szef wyraża pretensje że jeszcze nic nie napisałem w ofercie i bardzo go to martwi. O Mao przenajświętszy!
No to biorę się za inną rzecz na której się znam – wdrożenie i jego plan. Od razu widzę że chiński project manager nie uwzględnił całej grupy prac po stronie klienta, na które trzeba będzie oczekiwać. Wysyłam mu listę brakujących aktywności. Przychodzi szef i mówi – nie ma po co robić takich szczegółowych planów! Potem pytam project managera a – to macie już listę wszystkich prac? Milczy. Ponawiam pytanie i mówię że nie widzę takich dokumentów. On na to że oczywiście się mylę i takie dokumenty są. “Czy mogę je zobaczyć”?
“Nie”!
Toi już wolałem mojego poprzedniego kolegę Tipinga, który żeby przybliżyć mi problem tworzył jakieś długie i nudne chińskie opowieści, które wcale problemu mi nie przybliżało.
Halo Houston! W którą stronę do Ziemi?