Pochodzę z dość specyficznej rodziny: mój ojciec był o dwa pokolenia starszy ode mnie i o wiele starszy od mojej mamy. Z tego powodu straciłem go wcześnie; byłem niestety zbyt młody i zbyt głupi aby spisać jego przebogate opowieści. W głowie pozostały mi jedynie szczątki. Oto jedna z tych opowieści. Mój ojciec nazywał się Czesław Rzepiński i był malarzem.
Pierwsza notka Historia jak z "Pianisty" - oficer Wehrmachtu , Druga: Orlę Lwowskie i służba u Okulickiego , Trzecia: Wędrówka przez ZSRR i dziwne przesłuchanie na Gestapo
Część czwarta.
Kiedy byłem mały nasza telewizja ludowa w niedzielę serwowała niekiedy filmy przygodowe. Bardzo lubiłem pewien film radziecki. Młody chłopak podczas rewolucji wynajdywał sprawnie spiski niezbyt mądrych brytyjskich imperialistów. Film kończył się wspaniale. Ów chłopiec już jako dojrzały młody mężczyzna rusza do szarży we wspaniałej szpiczastej czapce z czerwoną gwiazdą wymachując szablą. To było wspaniałe, zapragnąłem takiej czapki. Przeciwnik rozpierzchał się w panice krzycząc "Czekiści!".
Tymczasem ojciec ze złością wyłączył telewizor przez co byłem obrażony i niezrozumiany przez najbliższe pół dnia.
Uświadomiłem sobie, że o ile opowiadał historii wiele to bardzo niewiele z samego łagru.
Nie wiem już dokładnie gdzie wylądował, ale była to zdaje się budowa kanału Wołga - Don: wielkiego stalinowskiego i zupełnie niepotrzebnego projektu. Jak tam dokładnie trafił - nie wiem.
Głównym zajęciem więźniów był wyręb lasów na terenach które miały zostać zalane. Tam ojciec nauczył się być sprawnym drwalem, co przydało mu się potem podczas wędrówki przez ZSRR. Zgodnie z logiką gospodarki socjalistycznej, gdy zbliżał się już termin gotowości wyrębu, a spore połacie lasów wciąż stały - rozdano więźniom benzynę. Teraz zamiast wyrębu rozlewali benzynę po lesie, a następnie wywołano wielkie pożary. Plan wyrębu został wykonany.
Łagrowych opowieści starczy mi zaledwie na krótką notkę. Czasami ojciec tylko mówił że do snu trzeba było przytulać się z obcymi ludźmi aby było cieplej. Albo że sufit pokryty był ruchomym mrowiskiem pluskiew, który spadały z niego na ludzi.
O tym, że najgorsi byli więźniowie kryminalni. Gdyż takich nic już gorszego nie mogło spotkać i gdy nudziło się takiemu w jednym łagrze to brał siekierę, którą dostawał do wyrębu, zabijał współwięźnia i za karę przenoszono go do innego łagru.
O mentalności człowieka sowieckiego - barkami po Wołdze przypłynęło do łagru zboże. Padł rozkaz "rozładować" to rozładowano na brzeg. Niedaleko stoją magazyny. Zaczyna padać deszcz, pada po drogocennej żywności - ziarno zamoknie i zepsuje się. Ojciec podszedł do sowieckiego sołdata i zaproponował - to może przenieść zboże do magazynów, tawariszcz? Bo zmoknie. Na to sałdat z mordą "Ty swołocz, sobaka tiebie towariszcz! Był rozkaz? nie było! Twoje? Nie twoje! To niech sobie leży, co cię to obchodzi".
Jak wiadomo łagiernicy dostawali głównie czarny chleb i chudą zupę, a głodni ludzie chętnie opowiadają o jedzeniu. Jeden z rosyjskich współwięźniów rozmarzył się i opowiedzial historię chcąc ojcu zaimponować:
- Widziałem kiedyś prawdziwego hrabiego i hrabinę. Zajechali do karczmy. Powozem!!! - podkreślił ostatnie słowo i ciągnie dalej: "i zamówili w karczmie tak: po pół litra wódki, TYYYLE kiełbasy" - pokazuje kilka pęt - " a chleba? Chleba to ile chcesz!".
Nie wiem jak to możliwe, ale ojciec opowiadał, że kiedyś dostał paczkę z Polski. To było chyba już po zawarciu układu Sikorski-Majski. W paczce była między innymi kiełbasa. Mówił, że tylko zjadł mały kawałeczek. Zastrzyk energii był taki, że leżal na ziemi czując palpitacje serca i z trudem łapiąc oddech. Mówił, że musiał przyzwyczajać się stopniowo do takiego jedzenia jedynie ją liżąc.
37 lat, pracuję jako specjalista w Oslo
pisuję głównie o historii i ekonomii
ostatnio o podrózach, mentalności Skandynawów i Chińczyków
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura