Łukasz Rzepiński Łukasz Rzepiński
4863
BLOG

Norwegia cz.XII "Skandynawska mentalność i inne opowieści"

Łukasz Rzepiński Łukasz Rzepiński Podróże Obserwuj temat Obserwuj notkę 15

 Lubię przypatrywać się Norwegom. Obserwuję zachowania, nawiązanie kontaktu, mowę ciała. Zwyczaje są nieco inne niż w naszym kraju. Dzisiaj jako pole obserwacji wybrałem kawiarnię nieopodal mojego domu. Ponieważ nie byłem pewien czy dzbanki z wodą są do powszechnego użytku, czy też należy za wodę zapłacić (gdyż za kawę ze stojącego obok również dowolnie dostępnego ekspresu należało zapłacić) – to zadałem pytanie czy mogę po prostu sobie nalać wody czy mam uiścić opłatę. Pytanie to wywołało dużą wesołość Norwegów oczekujących w kolejce – jest przecież zupełnie czymś oczywistym, że woda jest dobrem darmowym.

I tutaj mała dygresja na temat wody.

Wody butelkowe kosztują w Norwegii niebotyczne pieniądze, ale jak dowiedziałem się, większość Norwegów pije po prostu wodę z kranu. Również w pracy przyznali że buteleczki po wodzie Isklar służą im jedynie do regularnego ponownego napełniania „kranówką”. Woda z kranu rzeczywiście jest bardzo wysokiej jakości. W biurze, które znajduje się na Fornebu, blisko morza, nie smakuje rewelacyjnie. Ale już w moim mieszkaniu, być może dlatego że jest położone bliżej gór, gdzie być może znajdują się ujęcia – smakuje jak dobrej klasy woda źródlana. Okazuje się również, jak opowiedzieli mi Norwedzy, że niektóre drogie wody są po prostu dostępne w kranach w danych regionach Norwegii. Była jakaś historia z piosenkarką Madonną, która zachwycona smakiem norweskiej wody z pewnego regionu, wypromowała ją jako ekskluzywną i drogą wodę w Stanach Zjednoczonych. Tymczasem ciekła ona po prostu z kranu i była normalnie używana do kąpieli czy mycia naczyń.

Zastanawiałem się zresztą, czy nie ściągać do Norwegii jakiejś Nałęczowianki czy innej polskiej wody, która jest wielokrotnie tańsza, na forum internetowym jednak mi to odradzono. Po pierwsze koszty norweskiego sanepidu, który musiałby zbadać tę wodę wynoszą nawet 150.000 koron, po drugie Norwegowie są niesamowicie konserwatywni w swoich wyborach konsumenckich – po prostu nie kupują nieznanych marek, a wbicie się na tutejszy rynek wymaga ogromnych nakładów. W ten sposób sparzyła się firma Palmolive, która chciała wprowadzić na norweski rynek płyn do mycia naczyń. Pomimo ogromnych środków na reklamę, Norwegowie nadal kupowali jaką norweską wersję swojego „Ludwika”, który nigdzie nie jest reklamowany, ale przyzwyczaili się, że „od zawsze” to jest płyn do mycia naczyń.

Wróćmy jednak do obserwacji Norwegów. Dziewczyny w kawiarni witają klientów śpiewnym „Hei hei”, przechylając przy tym głowę pokazując w ten sposób wesołość i radość ze spotkania z człowiekiem. Klient odpowiada również na ogół śpiewnym „Hei hei” i przyjmuje przyjemną minę. Następnie w ten uśmiech nadal uprzejmy, wkrada się pewna rezerwa pokazująca „ciągle jestem uprzejmy i miło że jesteś, ale jest to kontakt oficjalny”. Po przyjęciu zamówienia, twarz zwykle przyjmuje na ogół wyraz „przyjemny uśmiech z rezerwą” i następuje zerwanie kontaktu. Ten typ mimiki jest niepowtarzalny i unikatowy dla Skandynawii. W wielu krajach panuje na ogół albo większa wylewność, albo obojętność. Tutaj uprzejmość, uśmiech, połączony z wesołością i specyficzną rezerwą.

Norwegowie bardzo zresztą uważają aby nie naruszyć czyjejś przestrzeni prywatnej, czy to fizycznej, czy psychicznej. Stąd ta rezerwa w uśmiechu, zbytnia wylewność byłaby inwazyjna.

Na klatce schodowej spotykam sąsiadkę, która spocona targa ciężki dywan. Witam się i proponuję pomoc. Przez jej twarz przebiega błyskawicznie cały szereg uczuć: zdziwienie, lekki strach, wreszcie przyjmuje wyraz twarzy uprzejmości połączonej z siłą. Dziękuje mi, ale swoją postawą wyraża, że przecież jest silna i poradzi sobie a poza tym już skończyła. No tak, skandynawskie Walkirie. Przypominam sobie przypadek jak wykładowca prawa opowiadał że Holenderka chciała go pozwać za przepuszczenie przodem w drzwiach.

Dbanie o nienaruszanie przestrzeni można też zaobserwować w komunikacji publicznej, ludzie starają się nie patrzeć na siebie aby nie ingerować w przestrzeń prywatną. Natomiast ciekawym wyjątkiem jest interakcja męsko-damska, która czasem zachodzi. Ponieważ wśród Norweżek jest dużo bardzo atrakcyjnych kobiet to przypatruję im się z przyjemnością. I czasem następuje wyrwanie z tego introwertycznego stuporu, kilka razy zdarzyło mi się, że nagle Norweżka odpowiada spojrzeniem i przywołuje na twarz uśmiech, który mówi: „tak, zauważyłam że mi się przyglądasz, miło mi, dziękuję”. I w tym momencie następuje zerwanie kontaktu, który już na ogół nie powraca. Ot taka uprzejmość.

Inne ciekawostki: w Norwegii targowanie się jest faux pas i podejmowanie takiej próby wywoła duże zdziwienie. Zainteresowani na ogół podają od razu ostateczną cenę jaka ich interesuje: dotyczy to zarówno wynajmu mieszkań, a także obowiązuje to podczas rozmowy o pracę – kandydat powinien przygotować od razu kwotę jaką chciałby zarabiać - zostanie zaakceptowana, albo odrzucona, targów nie będzie.

Bardzo źle widziana jest krytyka, krytykujący jakąś osobę wystawia raczej negatywne świadectwo sobie, a nie krytykowanej osobie. Jeśli coś się nie podoba, to po prostu przemilcza się to. Nie daj Boże jeszcze skrytykować Norwegię jako kraj, czy panujące tutaj zwyczaje. Kanadyjczyk, od którego wynajmuję mieszkanie, powiedział że często w takim wypadku słyszał „to wracaj do Kanady”. Patriotyzm Norwegów jest bardzo silny i przejawia się między innymi w powszechnej obecności flagi – czy to przed domami, czy też jako elementu odzieży. Bardzo silnie rozwinięte są lokalne społeczności i na przykład po wynajmie mieszkania może się okazać że należy uczestniczyć w pracach publicznych, które organizuje lokalna społeczność osiedla czy też bloku. Uchylanie się jest postrzegane bardzo źle. Kraj jest zresztą młody, populacja nieduża, a tradycja życia w małych społecznościach pozostała. W dawnych czasach atak na sposób życia małej społeczności, która na ogół była zresztą biedna (Norwegia przez długi czas była krajem bardzo ubogim), to zagrożenie dla jej funkcjonowania i przetrwania. Z tego czasu podobno wywodzi się zwyczaj socjalnych interakcji Norwegów – nieduża i niezmienna liczba przyjaciół, przyjaźnie te jednak są bardzo trwałe, na ogół na całe życie.

Zupełnie inaczej jednak wygląda życie nocne i zachowania w pubie czy klubach. Życie nocne odbywa się dokładnie między północą, a godziną 3cią nad ranem, kiedy to kluby są zamykane. Przed północą z kolei są opustoszałe. Czasu na „łowy” zatem jest niewiele – do godziny 2giej na ogół spora część osób jest już mocno pijana. Zasady łowów są zupełnie demokratyczne – łowczyniami, jak nigdzie indziej na świecie, bardzo często są dziewczyny. Do godziny 3ciej ludzie kojarzą się w pary i opuszczają razem klub. W okolicach krążą Murzyni i Arabowie, dla których „jesteś przyjacielem” i z troską pytają czy „czegoś Ci nie potrzeba” – chodzi o narkotyki. W tych miejscach Norwegowie wychodzą ze swojego introwertycznego świata i stają się otwarci i przyjaźni. Nie spotkałem się zresztą nigdy z negatywną reakcją, że pochodzę z Polski, choć Norwegowie kojarzą zwykle Polaków z wykonywanymi przez nich tutaj prostymi pracami: murarstwem, sprzątaniem, ciesielstwem, mechanikami samochodowymi. W Norwegii zresztą nie ocenia się człowieka przez pryzmat wykonywanego zawodu: każdy człowiek pracujący jest potrzebny. I tak poznałem na przykład właściciela firmy ciesielskiej, młodego przystojnego Norwega, który jak się okazało interesował się 2gą wojną światową i zatrudniał Polaków – był pełen podziwu dla ich pracowitości. Czy też właściciela (podobnie wyglądającego blondyna z warkoczami) sieci szkół muzycznych – interesu który w Polsce chyba nigdy by nie kwitnął. Jak mi wyjaśnił w Norwegii wiele osób zajmuje się samorozwojem, czy to fizycznym, czy duchowym; stąd chętnie korzystają z lekcji w jego szkołach udzielanych w jakimś nowatorskim systemie.

Z innych ciekawostek: w Norwegii nie można nawet przez uprzejmość rzucać słów na wiatr. Jeśli uprzejmie i niezobowiązująco powiesz, że może kiedyś powinieneś do mnie wpaść, to Norweg przyjmie to jako solidne zapewnienie i wkrótce może o zaproszeniu przypomnieć. Lepiej zatem nic nie obiecywać, jeśli nie zamierzasz się z obietnicy nie wywiązać.

Norwegia była przez wiele lat najuboższym spośród krajów Skandynawii, a jej głównym źródłem dochodu było rybołówstwo. Zmieniło się to w momencie odkrycia ogromnych złóż ropy naftowej. Dziś Norwegia jest krajem ropą płynącym. Zgodnie jednak ze skandynawskim modelem wszystko jest wysoko opodatkowane i litr benzyny na stacji kosztuje 7-8zł. Norwegia najpierw spłaciła wszystkie długi, a teraz praktycznie jedynym problemem kraju jest co robić z ogromnymi nadwyżkami finansowymi. Ciekawostką jest że przemysł związany z wydobyciem ropy jest całkowicie pod kontrolą państową. Norwegia utworzyła cały szereg funduszy, które przeznacza czy to na inwestycje (na przykład za gigantyczą kwotę 40 miliardów euro stawia się największą na świecie pływającą elektrownię wiatrową na Morzu Północnym), a nawet, o czym mało kto wie, przyznaje dotacje Polsce!

Dowiedziałem się o tym kiedy przeglądałem budżet państwa, dostępny na stronach Sejmu. Zdziwiłem się, gdy znalazłem wpływy z jakiegoś dziwnego funduszu norwesko-polskiego. Okazuje się że Norwegia przydziela niektórym krajom dotacje na projekty na podobnej zasadzie jak Unia Europejska. Ostatnio zresztą wybuchła afera w Kraśniku, gdy okazało się że norweskie fundusze na edukację zostały sprzeniewierzone przez lokalnego burmistrza – Norwegia zażądała od Polski zwrotu kwoty kilkudziesięciu milionów euro, które wyparowały w polskim piekiełku.

Takie dziwne hobby – lubię przeglądać budżety państw.... Norweski również przejrzałem – blisko jedna czwarta dochodów pochodzi z ropy. O dziwo wpływy z podatku VAT, które są podporą polskiego budżetu (około 70% wpływów) w Norwegii są stosunkowo niskie, większość przychodów pochodzi z podatku bezpośredniego.

Ciekawe jest także to, że w Norwegii nie trzeba wypełniać PITu. Urząd Skarbowy przysyła do obywatela już wypełniony formularz, który można zakwestionować, gdy na przykład przysługują nam jakieś odliczenia. Brak odpowiedzi oznacza akceptację tego co wyliczył Urząd.

Roponośne pokłady znajdują się na Morzu Północnym. Podobno ogromny zastrzyk pieniędzy zmienia obyczaje Norwegów. Bardzo źle widziane jest epatowanie pieniędzmi i statusem majątkowym – teraz to się podobno zmienia. Pensje w przemyśle roponośnym są ogromne i wynoszą od 500 tysięcy do nawet miliona koron rocznie (250-500 tysięcy złotych). I to nawet dla prostych zawodów jak sprzątacz platformy wiertniczej.

Część ropy znalazła się na obszarze spornym pomiędzy Norwegią i Danią. Strony zasiadły do negocjacji (wojna nie wybuchła). Do tej pory Duńczycy zżymają się na ich przebieg. Duński minister był alkoholikiem. Norwegowie dbali aby w trakcie negocjacji, co wieczór w jego pokoju pojawiała się nowa butelka whisky. Będąc w niezbyt dobrym stanie zdrowotnym przystał na większość niekorzystnych dla Danii propozycji. I tak Duńczycy mówią że Dania przehandlowała ropę za whisky.

Od dziś uczę się „noszk” (jak wymawia się „norsk” – czyli norweski).

Któregoś razu nastąpił wyłom w murze skandynawskiej mentalności. Wziąłem stos ksiązek, komputer i idę do kawiarni pisać notatkę o Munchu (będzie później). Zamawiam kawę, biorę papierosy, wychodzę na zewnątrz gdyz palenie w środku oczywiście niedozwolone i rozglądam się za miejscem. Dwa stoliki - jakaś starsza para a przy drugim jakaś głupawa nastolatka zabawia się telefonem. A co tam! Przysiadam się do nastolatki! Wyciągam ksiązki i zaczynam pisać z moich notatek. Samcze istynkty biorą górę, coraz mniej kryjąc się zaczynam przyglądać się jej krągłościom i skandynawskim naturalnym blond włosom. Cóz ona tam robi? Kartki pisze? Widokówki? Kto dziś pisze widokówki? Nagle coś mówi... odpowiadam ze nie mówię po norwesku. Chodzi o poduszkę, czy chcę sobie poduszkę podłozyć, bo lezą tutaj a ona na nich właśnie siedzi. Zabawne jak moze potoczyć się rozmowa z nieznajomą osobą, z "głupią nastolatką". Rozmawialiśmy 3 godziny - opowiedziała mi o architekturze i jak patrzy na budynki, o rodzicach z których jeden jest hippisem i mieszka w chacie w lesie a druga część tej układanki niespełnionym pisarzem. Ze nie znosi skandynawskiej mentalności, strachu przed drugim człowiekiem i metnalnej ściany. I ze pisze widokówki, bo to juz dziś niespotykane. Ja opowiedziałem o tym ze pisuję, o sztuce, o moim kraju. Nawet o wzajemnych planach na posiadanie dzieci. Rozstaliśmy się bez wymiany kontaktów zycząc sobie wspaniałego zycia. Dzieci nie będziemy mieć. Zostaje tylko jej imię - Mathilde. We wspomnieniach i na blogu.

A to się ubawiłem. Co rano idę do kawiarni i nabywam kanapkę i kawę latte za 50 koron, taki rytuał.Kawę zawsze nalewa pewien Norweg. Przyglądam mu się z fascynacją – rasowy blondyn, szerokie ramiona, ogromne mięśnie grają pod zawsze krótką koszulką, chyba lubi je pokazywać. Wiking jak się patrzy. Kawę zawsze nalewa z takim skupieniem jakby właśnie obsługiwał elektrownię atomową lub analizował równania rózniczkowe. Rytuał powtórzył się kilkanaście razy. Dziś aby zapłacić odłozyłem moją ksiązkę Io Nesbo w wydaniu polskim. Wiking nagle nachylił się nad nią i oczytał po polsku “zabójstwo w Oslo!”

Uśmiecham się od ucha do ucha i równiez po polsku odpowiadam “straszna sprawa”

 

 

 

 

37 lat, pracuję jako specjalista w Oslo pisuję głównie o historii i ekonomii ostatnio o podrózach, mentalności Skandynawów i Chińczyków

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (15)

Inne tematy w dziale Rozmaitości